niedziela, 13 kwietnia 2014

Cała historia numer jeden .

1.
Lotnisko w Insbrucku. Blondynka wsiadła do stojącego na parkingu czarnego jeepa. Już dawno niebyła w domu, w Austrii. Nie widziała już tyle czasu rodziców, brata. Ale co powiedzieć, jeśli kiedyś wybrała taniec a nie narty. Rozmawiała chwilę wcześniej przez telefon z ojcem, uprzedził, że niebędzie ich przez trzy tygodnie, bo wyjechali do Tunezji na wakacje. Zostawili klucze u sąsiadów. I choć dawno jej tu nie było to tak dużo się tu niezmieniło. Piękne łąki, góry nie to co w Nowym Jorku gwar, tłumy ludzi. Jej dom rodzinny wyglądał jeszcze pięknej niż wcześniej. Weszła do środka, a w środku nic a nic się nie zmieniło. Zupełnie nic. Położyła walizki w szafie w przedpokoju. I poszła do kuchni, ponieważ tam miał być adres mieszkania Andreasa. Nie myliła się, ponieważ na lodówce wisiała czerwona kartka z adresem . Zdjęła ją jednym ruchem wrzuciła do torby z rysunkami. I opuściła dom. Chciała zrobić bratu niespodziankę, prosiła rodziców o to, żeby mu nic nie mówili. Podjechała pod kilku piętrowy blok. Szperała w torbie, ale nie mogła znaleźć nigdzie numeru mieszkania, a telefon do braciszka nie wchodził w grę. Zobaczyła starszą panią, siadającą na ławce w małym parku przy bloku, więc postanowiła z nią porozmawiać może ona wie jakimś cudem, które mieszkanie jest Andreasa.
-Bardzo panią przepraszam, czy wie pani może gdzie mieszka Andreas Kofler?- spytała podchodząc do niej. Kobieta przypominała jej babcię, jedyną osobę, której mogła się wygadać bez żadnych przeszkód.
-Wiem to mieszkanie numer 24- powiedziała kobieta głaszcząc sierść swojego pupila.
-Bardzo pani dziękuje- odpowiedziała uśmiechając się do niej szeroko i wchodząc do klatki schodowej. Zgadzało się to co powiedziała kobieta ponieważ pod numerem mieszkania widniało nazwisko Kofler.
-Ale ja jestem głupia- powiedziała cicho, dzwoniąc dzwonkiem. Po kilku chwilach drzwi od mieszkania się otwrzyły.
-W czym mogę pani pomóc...-Andreas na początku nie wiedział kim jest dziewczyna, ale jej uśmiech wszystko mu wytłumaczył.
-Lisa- krzyknął biorąc dziewczynę na ręce i ściskając ją jak najmocniej potrafił.
-Udusisz mnie- powiedziała próbując wysłobodzić się z uścisku brata.
-Coś mi się należy nie było Cię dwa lata. - powiedział stawiając ją na podłogę w przedpokoju. Dopiero teraz Lisa zauważyła, że jej brat nie jest sam w domu.
-Nie przeszkadzam?- spytała kładąc na komodę swoje torby.
-Nie- powiedział z szerokim uśmiechem na twarzy.
-Mam coś dla Ciebie- powiedziała wyjmując z torby, pojemnik w którym znajdowały się małe pojemniczki kremu pomarańczowego, który tak bardzo lubił jej starszy brat.
-Mówiłem Ci, że jesteś moją ulubioną siostrą?- spytał całując ją w policzek.
-Jestem Twoją jedyną siostrą- odpowiedziała z wyrzutem.
-Tak, tak. Chodz poznasz moich kolegów- powiedział pociągając ją za nadgarstek, przy okazji zabierając z komody krem. W dość dużym salonie, na czarnej skórzanej kanapie siedziało pięciu chłopaków i wgapiało się ślepo w telewizor. Andreas wyłączył owy obiekt zainteresowania skoczków, ponieważ wiedział że jego koledzy nie zwrócą uwagi na niego.
-Ej Kofler teraz był najlepszy moment- Loitzl rzucił z wyrzutem ale gdy zobaczył towarzyszącą Andiemu dziewczynę, to na jego twarzy pojawił się szczery uśmiech.
-Lisa kochanie chodz no do wujcia- powiedział wstając z kanapy i podchodząc do dziewczyny i tak jak to zrobił nie dużo wcześniej Andie wyściskał ją jak tylko najmocniej potrafił.
-Wujciu, bo mnie wujek udusi- powiedziała próbując wyrwać się z objęć Loitzla.
-Nie było Cię dwa lata, Andie tak za Tobą tęsknił- powiedział odsuwając ją od siebie i obejmując ją ramieniem. Dziewczyna czuła się trochę dziwnie widząc na sobie wzrok kolegów jej brata.
-To jest moja kochana, mała siostrzyczka Lisa- powiedział Andreas, szczerząc się do swoich kompanów.
-Miło nam Cię poznać- powiedział Morgenstern podając jej swoja dłoń.
-Thomas prawda?- spytała, chłopak pokiwał głową.
-Siema jestem Manuel- powiedział stojący za Morgim chłopak.
-Fettner- dodała
-Jestem Gregor Schlierenzauer- powiedział trzeci z chłopaków.
-Wiem mój brat nie mógł się ciebie nachwalić - powiedziała patrząc przy tym na minę Andreasa.
-A to Michael Hayboeck- dodał Morgi, pokazując na zapatrzonego w okno blondyna.
-Dobra to ja coś zrobię do jedzenia- powiedził Kofi znikając za drzwiami salonu. Dziewczyna spojrzała jeszcze raz na osoby, które znajdowały się w pomieszczeniu.
-Jak Andie bierze się za gotowanie to nic dobrego z tego nie wyniknie- powiedziała śmiejąc się razem z Loitzlem, który nadal stał obok niej i obejmował ją swoim ramieniem.
-Lisa, kochanie pomożesz mi- usłyszeli głos Kofiego dochodzący z kuchni. Dziewczyna pokręciła tylko głową i poszła pomóc swojemu bratu.
-Andreas nie mówił, że ma siostrę- powiedział Fettner
-Nie mówił bo nie było jej przez dwa lata w Austrii, bolał go ten temat. Była jego jedynym oparciem. Mieli wspólne marzenia. Mieli razem skakać, ale ona po jednym z konkursów, który skończył się dla niej, złamaną ręką i wstrząsem mózgu po prostu zrezygnowała, wyjechała do Nowego Jorku do szkoły tanecznej. - powiedział Loitzl siadając na fotelu, który stał w kącie. Chłopaki spojrzeli po sobie, Lisa była bardzo podobna do brata. Tak bardzo do niego podobna. No może poza kolrem włosów, ale przecież dziewczyny często zmieniają ich kolor.
                            ********************************
-Czemu nie zadzwoniłaś?- Andreas spytał, gdy jego siostra kroiła warzywa. Dziewczyna spojrzała na brata, odkładając wszystko co miała w ręku.
-Chciałam zrobić Ci niespodziankę- powiedziała, przytulając się do brata. Tak bardzo jej go brakowało.
-Zrobiłaś, nawet nie wiesz jak wielką. - odpowiedział podnosząc ją i obracając w okół własnej osi. Do kuchni wbiegł Schlierenzauer a za nim Fettner.
-A wy co?- spytał Kofler na którego twarzy cały czas gościł szczery uśmiech.
-Myśleliśmy, że coś Ci się stało. Że sobie coś odkroiłeś albo się oparzyłeś.- powiedział Gregor wybuchając niepochamowanym śmiechem.
-Te piski naprawdę nas przestraszyłeś- dodał Manu.
-Zabawne, zabawne- powiedział Kofler oblewając i jednego i drugiego wodą z butelki.
-Dziś nie lany poniedziałek- powiedziała Lisa, wyjmując z szafki siedem talerzy i wręczając je Gregorowi.
-Przydaj się na coś- powiedziała, chłopak kiwnął głową i zniknął za ścianą.
-A ja?- spytał Manuel opierając się o framugę drzwi.
-Masz- powiedział Kofler podając mu tacę ze szklankami i sztućcami. Chłopak poszedł w ślady Schlierenzauera. Lisa uśmiechnęła się szeroko do swojego brata i razem z nim wybuchnęła śmiechem.

2.

Lisa bardzo polubiła przyjaciół brata. A z Andresem przegadała całą noc. Żadne z nich nie zasnęło. I choć Andreas miał trening o dziesiątej mimo to nie usnął. Stęsknili się za sobą. Zawsze razem, nierozłączni. Takie same marzenia, takie same plany. Ale teraz marzenia dziewczyny się zmieniły, tak jak i plany. Wszystko się zmieniło. Ale nie ona ani nie on. To nadal Ci sami Koflerowie.
-Andreas ile można siedzieć w łazience?- spytała waląc pięścią w drzwi łazienki. 
-Czekaj zaraz wyjdę- powiedział, a raczej krzyknął. Łączyło ich również poczucie humoru i zawziętość. 
-Matko siedzisz w łazience dłużej niż kobiety- powiedziała, ponieważ wiedziała, że po tych jej słowach, chłopak otworzy drzwi łazienki z hukiem, spojrzy na nią morderczym wzrokiem, powie coś pod nosem po czym się na nią obrazi. I tak było, a ona z uśmiechem na twarzy weszła do wcześniej zajmowanego przez jej brata pomieszczenia. Siedziała w niej jakieś dwadziścia pięć może trzydzieści minut. Gdy wyszła z kuchni dochodziły przepiękne zapachy. Przecież jej brat nie potrafił gotować. Weszła do kuchni, ale nie było w nim Kofiego tylko Schlierenzauer z Morgensternem.
-Co wy tu robicie?- spytała nalewając do szklanki soku pomarańczowego. Chłopaki spojrzeli na nią i wrócili do wcześniejszej czynności.
-Ale przywitanie, jednak dużo łączy Cię z Kofim- powiedział ten młodszy wkładając do zlewu jakąś miskę.
-Aha. - odpowiedziała opuszczając kuchnie i udając się do pokoju swojego brata. 
-Andie masz kucharzy?- spytała siadając na niepościelonym łóżku swojego starszego brata.  Chłopak spojrzał na Lisę, uśmiechnął się do niej szeroko.
-Widzisz kochana, jestem kimś, a oni mnie słuchają- powiedział, siadając obok niej i całując w czoło. Bardzo to lubiła, z resztą kochała swojego brata jak nikogo innego. 
-Nie cierpią jak gotujesz?-  spytała, spoglądając na niego.
-Nie- odpowiedział wstając z łóżka i zamykając otwartą szafę. Lisa wybuchnęła śmiechem i w bardzo dobrym humorze opuściła pokój Andersa. W salonie na stole leżały cztery nakrycia. W sumie to stół był bardzo ładnie (jeśli można tak powiedzieć) przystrojony. Wzięła swoje rysunki, które leżały na podłodze pod grzejnikiem. Miała w teczce dużo karykatur swojego brata. Wszyscy zachwycali się jej rysunkami, a jej koledzy zaczęli interesować się skokami narciarskimi. Cieszyła się, że zaraziła czymś swoich amerykańskich przyjaciół. 
-Rysujesz?- obok niej stał Gregor i przyglądał się kartkom, które dziewczyna miała na kolanach. Spojrzała na niego z uśmiechem i wyjęła rysunek, który leżał na dnie teczki. Karykatura przedstawiała jego i Thomasa. 
-Ej to ja- powiedział biorąc od dziewczyny ową rzecz.
-Ale z Ciebie geniusz- mruknął Morgi, który pojawił się obok niego. Chłopak przewrócił teatralnie oczami i wrócił do przyglądania się kartce a raczej jej zawartości. 
-Ty to narysowałaś?- spytał Thomas, dziewczyna zaprzeczyła głową i pokazała na podpis. Autorem był nie jaki Mike Ito, japończyk mieszkający w Nowym Jorku, choć właściwie już nie mieszkający w Nowym Jorku, wrócił do Japonii. Powiedział, że jeszcze się spotkają.
-Chłopak, ma talent- powiedział Andreas, Lisa uśmiechnęła się i przypomniała sobie ich pierwsze spotkanie.
Właściwie to spotkali się na lotnisku w Nowym Jorku i choć przyjecieli z dwóch innych kierunków to ich walizki zostały pomylone. I ona i on wrócili na lotnisko źli. I jedno i drugie nawrzeszczało na kierownika.
-Jak można pomylić walizki z dwóch różnych lotów- Mike kipiał ze złości. Jutro miał pierwsze zajęcia w szkole tanecznej a jego bagaż został zagubiony. Lepiej nie mógł trafić. Jego kochany braciszek krakał, że z jego tańca i rysunku nic nie będzie. Mówił że powinien skakać tak jak on. 
-Przepraszam, to nie moja walizka- Lisa podała kierownikowi niebieski bagaż. 
-To jest mój bagaż- powiedział Mike uśmiechając się do blondynki.
-Bardzo przepaszam państwa za tę pomyłkę- powiedział wysoki mężczyzna, uśmiechając się nieśmiało. Lisa i Mike odeszli w kierunku wyjścia z lotniska. 
-Jestem Mike Ito
-A ja Lisa Kofler- chłopak, znał to nazwisko. W końcu jeszcze dwa miesiące temu był powołany do kadry skoków narciarskich, ale w ostatniej chwili zrezygnował. Ale nie mówił, że zawiesił narty i nigdy nie skoczy. 
-Jestem głodny siadajmy, za dwie godziny jest trening jak się spóźnimy to Alex nas zabije- powiedział Kofi, siadając na środkowym miejscu. Lisa usiadła obok Gregora. Jedzenie tak jej smakowało, jak żadne inne. Nawet ona nie potrafiła tak gotować, jak zrobiło to dwóch austriackich skoczków. 
-Lisa jedziesz z nami na trening?- spytał Andreas, choć wiedział jak działa na nią ten temat. Dobrze wiedział jak bardzo kochała skakać, ale najzwyczajniej w świecie bała się, że kiedyś przez jej głupotę, straci zdrowie.
-Przywitać się z Pointnerem, czemu nie- powiedziała, zanosząc naczynia do zlewu. I całą czwórką opuścili mieszkanie Koflera. Skocznia w Insbrucku była tak jak zawsze przepiękna. Z resztą Austria miała bardzo piękne obiekty. Podjechali na parking kilka metrów od wejścia na ten dobrze znany jej obiekt. Kiedyś ustanowiła tu rekord nieoficjalny oczywiście. 
-Lisa idziesz, czy będziesz tak stać i gapić się nie wiadomo gdzie?- spytał Andreas. 
-Idę, idę nie sknercz- powiedziała, przyspieszając kroku. 
-Nie sknercze- powiedział, a dwóch chłopaków idących z tyłu ciągle się z czegoś śmiało. 
-A wy z czego rżycie jak kobyły, których w zeszłe wakacje Diethart nie nakarmił i spać nie dały?- spytał Kofler stając w pewnym momencie tak gwatownie, że idący za nim Morgenstern wylądował na ziemi.
-Ała- powiedział tylko Morgi, zginając swój nadgarstek. Był cały czerwony. Lisa pochyliła się nad Thomasem i obejrzała ranną ręke.
-Gregor rusz te swoje cztery litery i załatw jakąś apteczkę- burknęła, chłopak odbiegł jak poparzony.
-Widzisz Andi co zrobiłeś?- spytała przez zaciśnięte wargi. 
-Jasne ja, najlepiej mnie o wszystko obarczać, ciesz się Thomas, że nie masz młodszej siostry, tylko córkę bo mała Ci nie podskoczy a taka siostra to zaraz będzie chciała się na Tobie wyrzyć- fuknął.
-Jeśli to ma być pocieszenie to dzięki, wolałbym mieć taką Lisę za siostrę niż Ciebie za brata. 
-Dobra szykaj sobie innego współlokatora na czas okresu przygotowawczego, u mnie nie mieszkasz- warknął Andie, odwracając się i odchodząc w kierunku skoczni. Po chwili podbiegł Schlierie, zadyszany z czerwoną apteczką w ręku. Dziewczyna podziękowała mu skinieniem głowy i zaczęła opatrywać Morgiego. 
Po kilku minutach jego nadgarstek opatulony był pięknym bandażem. 
-Dzięki- odpowiedział, składając na jej policzku całusa.
-Spoko, moi koledzy Mike, Jake i Ryder to nie złe sieroty. Ja i Melisa robiłyśmy im opatrunki średnio raz na trzy godziny. - powiedziała oddając pojemnik Gregorowi. 
-Tak z nami nie będzie zupełnie inaczej- powiedział cicho przechodzący obok Hayboeck. To był bardzo tajemniczy człowiek. Bynajmniej tak jej się wydawało. Ale znała go jedynie jeden dzień. 
-Dobra idziemy, bo Pointner nas zabije, nie czas na rozpacz Thomas- powiedział Gregor z uśmieszkiem na twarzy. Natomiast adresat tego zdania z miną obrażonego wstał z ziemi i razem z przyjacielem i siostrą Andresa udali się na skocznie. Lisa przystanęła, to ta skocznia, to ta skocznia, którą kiedyś pokochała, jednocześnie nienawidząc. Co sobie myślała, że będzie bić rekordy, że będzie wszystko zwyciężać, że będą o niej mówić, jak o żyjącej legendzie. To były głupie dziecinne marzenia, których nigdy nie spełni, które tak bardzo ją ranią, które sprawiają najbardziej niechciany ból w sercu. Bo to pierwsza rzecz, którą pokochała, a póżniej znienawidział.
-Ziemi do Lisy- Andreas razem z Morgim i Schlierie patrzyli w nią dziwnym wzrokiem, znowu się zamyśliła, znów poddała się podświatomości. Znów mózg wygrał.
-Sorki, coś mi się przypomniało- powiedziała, wymijając ich i idąc w stronę hali sportowej w której chłopaki mieli mieć trening. Byli w niej już Loitzl, który tak jak dzień wcześniej tak i dziś o mało jej nie udusił, Fettner, który chciał udowodnić wszystkim, ze jest silny i podniósł Lisę obracając ją kilka razy wokół własnej osi. Poznała również Dietharta o którym wcześniej mówił jej brat. Mario Innauera, Stefan Thutnbichlera  Davida Zaunera i Stefana Krafta. A Hayboeck tak jak wczoraj tak i dziś siedział wpatrując się w okno. Nagle drzwi do sali otworzyły się z hukiem, a do pomieszczenia wszedł nie kto inny jak. Alexander Pointner trener reprezentacji Austrii. Spojrzał na swoich podopiecznych, wziął głęboki oddech i... jego wzrok przykuła blondynka podobnego wzrostu jak stojący obok niej Morgenstern. Wydawało mu się, że skądś zna tą twarz, i gdy zobaczył jej uśmiech wszystko sobie przypomniał. 
-A teraz na belce zasiądzie Lisa Kofler- spiker zapowiedział zawodniczkę, która siadała na belkę. Pointner patrzył na warunki, w jakich miała skakać jego podopieczna. Zawodniczka, która była ogromną nadzieją Austriackich skoków. Siostra wielkiego zawodnika. Czekała na to, aż trener machnie chorągiewką. I tak się stało. Odepchnęła się od zimnej i mokrej belki. Zjeżdzała w dół zeskoku, wyczuła próg, wybiła się idealnie i tak jak zawsze poddała się powietrzu. Wylądowała z pięknym telemarkiem. Dzięki czemu prowadziła po pierwszej serii. Była z siebie bardzo zadowolana. Tak jak trener, jej brat i Wolfgang Loitzl. Widziała również uśmiech na twarzach dwóch skoczków Adama Małysza i Simona Ammanna. Jej idoli. 
-Siostra byłaś niesamowita- usłyszała głos Andreasa, który razem z Wolfgangiem podążał w jej kierunku.
-Został mi jeszcze jeden skok. A tak apropo to gratuluje waszych miejsc- powiedziała. 
-Lisa na górę- obok nich stał Pointner z uśmiechem na twarzy, ciszył się z sukcesów swojej podopiecznej.
-Tak jest trenerze- powiedział udając się na wieżę. 
I znów na skoczni rozległ się dłos spikera zapowiadający skok Lisy. Dziewczyna chciała samej sobie coś udowodnić. Zawsze była blisko zwycięstwa, ale zawsze ktoś okazywał się być po prostu lepszy od niej. Siedziała na belce, sprawdzała zapięcia nart, gogle i kombinezon. Czekała tylko na ruch ręką trenera, czekała na jego znak, znak, który pozwoli jej wygrać. Pointner machnął chorągiewką jak najszybciej potrafił, ponieważ dziewczyna miała w miarę dobre warunki. Nie wiedział jaki popełnił błąd, gdyby poczekał kilka chwil. Dziewczyna wybiła się z progu, ułożyła się na narty zupełnie jak Japoński zawodnik Noriaki Kasai, ufała wiatrowi. Ale znów się zawiodła, gdy była na wysokości 120 metra, poczuła podmuch, który zniszczył wszystko. Jedną z nart podbiło, dziób uderzył w kask dziewczyny,próbowała się ratować, ale spadła z dużej wysokości, słyszała tylko krzyk Andersa a później długo zupełnie nic. Nikt nie wiedział, że po tym upadku już nigdy nie zobaczy jej na skoczni. 
-Lisa?- pytanie trenera rozniosło się po hali. Dziewczyna uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Znała Pointnera dłużej niż Schlierenzauer czy Fettner. Ona znała go od małego. To z nim stawiała pierwsze kroki na skoczni. I to dzięki niemu chciała osiągnąć tak wiele. Ale najwyraźniej to nie było jej pisane. 
-Tak panie trenerze- odpowiedziała. Mężczyzna rozłożył ręce.
-No ale uścisk z trenerem to chyba musi być co nie?- spytał, dziewczyna podeszła do niego i mocno go wyściskała. 
-A ze mną się trener tak nie przytula- powiedział z wyrzutem Gregor.
-Po pierwsze nie jesteś dziewczyną, po drugie nie jesteś bratem Andiego, po trzecie ją lubi Ammann a Ciebie nie, a po czwarte ona nie udaje bez mózga, w porównaniu do Ciebie- trener wiedział jak zgasić miłośnika szybkich samochodów i jedzenia. A cała hala zaniosła się śmiechem.
-Zabawne macie się z czego cieszyć- powiedział udając obrażonego.
-Nie dąsaj się, nie dąsaj- powiedział Wolfgang kładąc na jego ramieniu swoją dłoń, ale nadal śmiejąc się z miny chłopaka i słów trenera.
-To co skoro już tu jesteś to siadaj - powiedział Pointer wskazując na parapet. 
-A wy nie stójcie tu jak kołki, tylko dwadzieścia kółek wokół hali- bąknął z miną, którą robił zawsze w celu zasiania ziarnka paniki wśród zawodników.
-Czemu pan ich tak męczy?- spytała ze śmiechem w głosie. Trener po chwili namysłu odpowiedział się
-Niech wiedzą kto tu rządzi. 
-Aha
-A ty Lis wrócisz kiedyś do trenewania?- spytał choć wiedział, że dziewczyna nie chcę rozmawiać na ten temat. 
-Nie wiem, może. Ale jeszcze nie dziś- powiedziała z lekkim ale sztucznym uśmiechem.
-Lisa wiesz, że Cię lubię, szanuję i rozumiem. Ale jeśli jeszcze trochę nie usiądziesz choć na belkę, to wszystko zaprzepaścisz, całą swoją karię, swój talent. Wystarczy, że raz stchórzysz, a wszystko na co tyle lat pracowałaś zniknie. A Tobie zostanie tylko żal, że nie spróbowałaś od nowa. - powiedział, dobrze wiedział, że dziewczyna się boi, przeżyła przez tych kilka chwil piekło. Spotkała się ze śmiercią, ale powiedziała jej prostow twarz. "Jeszcze nie dziś, jeszcze mnie nie zabierzesz". 
-Rozumiem pana, ale ja jeszcze nie doszłam do siebie, ale objecuję, że jeszcze kiedyś skoczę, ale nie wiem kiedy- powiedziała uśmiechając się do trenera, mężczyzna pokazał na swoje ramie, dając jej do zrozumienia, żeby się na nim oparła. 
-Oho trener podrywa Twoją siostrę- Diethart pokazał palcem na trenera i zawodniczkę.
-Diethart dodatkowe dziesięć kółek za plotkowanie i podsłuchiwanie- powiedział z tryumfalnym uśmiechem na twarzy. Chłopak nie protestował. 
-Mogę?- spytała pokazując na śmiejących się Zaunera, Schlierenzauera i Krafta.
-Pewnie odpowiedział, czekając na słowa swojej byłej zawodniczki.
-Panie Schlierenzauer a pana co tak bawi?- spytała wstając 
-Mnie nic- odpowiedział
-No jak pana nic nie bawi to dla rozrywki zrobi pan jeszcze dziesięć kółek a pan Zauner i Kraft dotrzymają panu towarzystwa- powiedziała przybijając piątkę z trenerem Mrgensterna.
-Znalazł się pupilek trenera- prychnął Schlierie.
-Słyszałem Gregor zrobisz jeszcze dwadzieścia kilometrów na bieżni. Targujesz się dalej?- chłopak spojrzał na trenera i postanowił już nic nie mówić tylko zając się trenowaniem. 
                                      ******************************
Wieczorem Lisa siedziała w salonie i oglądała jakąś telenowele brazylijską. Sama nie wiedziała dlaczego, ale najwyraźniej nic lepszego nie było w telewizji. Usłyszała tylko przekręcający się klucz w zamku drzwi wejściowych, ale za bardzo się nie przestraszyła, ponieważ wiedziała, że drugi klucz posiada jej brat.
-Zamknij się Fettner, mam serdecznie dość Twoich głupich kawałów- powiedział Gregor, wchodząc do przedpokoju za swoim starszym kolegą z drużyny.
-One są mądre tylko ty na tyle głupi, żeby ich nie rozumieć- powiedział Fettner wieszając swoją kurtkę na wieszak. Andreas wszedł do salonu, w którym siedziała Lisa z poduszką na kolanach i z zaciekawieniem oglądając to co dzieje się w wyimaginowanej latynoskiej rzeczywistości.
-A ty znowu te głupoty oglądasz?- spytał Kofi siadając obok siostry.
-Jak Ci się nie podoba to nie oglądaj- walnęła brata poduszką. Zaraz za nim do slaonu weszli Zauner, Kraft,Schlierenzauer, Fettner i Hayboeck. Rozsiedli się wygodnie na podłodze i patrzyli na to co ogląda Lisa.
-O a to jest ta Ukryta miłość?- spytał Kraft. Jego towarzysze spojrzeli na niego dziwnym wzrokiem.
-Tak- odpowiedziała Lisa a na jej policzku pojawiła się łza. Koflera nie było, ponieważ poszedł na podwórze, cz gdzieś. Gregor widząc stan w jakim jest dziewczyna, wstał z podłogi, usiadł obok niej, objął ją ramieniem i otarł łzy, które spływały po jej policzku.
-Lisa co jest?- spytał, szukając w kieszeni husteczek. Ale nie mógł ich znaleźć.
-Taka miłość nie zdarza się naprawdę. W jednej dziewczynie nie może zakochać się czterech chłopaków. I wszyscy czterej nie mogą ukrywać swoich uczuć, tylko po to aby dziewczyna była szczęśliwa, z kimś kogo tak naprawdę nie kocha.- powiedziała, chłopak wtulił ją w siebie, i pogłaskał po głowie. Jego siostra Gloria też ryczała przy każdym filmie jaki oglądała.
-A skąd wiesz?- spytał Zauner, który również wzruszył się sceną, która właśnie była w telewizji.
-Bo wiem, takie rzeczy to tylko w brazylijskich tandetach- powiedziała wyłączając telewizor.
-Ej no chciałem wiedzieć, którego wybierze.
-Zauner jak zaczniesz takie filmy oglądać, to nie zdziwie się gdy Pointner uzna, że jesteś za słaby żeby skakać.- powiedział Fettner. Lisa wstała z miejsca, w którym siedziała wcześniej i udała się do kuchni. Gregor poszedł za nią.
-Ej co się stało?- spytał. Dziewczyna odwróciła się w jego strone, spojrzała na niego unosząc przy tym w charakterystyczny dla siebie sposób brwi.
-A co się miało stać?- spytała, chłopak wzruszył ramionami, i chciał wyjść z pomieszczenia.
-Skoro już tu przylazłeś, to możesz mi pomóc- dziewczyna czekała na jaką kolwiek reakcję ze strony blondyna. Odwrócił się na pięcie i stanął z rękoma skrzyżowanymi na kladce piersiowej.
-Słucham?- spytał,
-No skoro już mi się na głowę zwaliliście to muszę was czymś ugościć. A skoro tu za mną przylazłeś to znaczy, że chcesz w jakiś sposób mi pomóc- powiedziała rzucając mu fartuch.
-Normalnie mówisz jak moja młodsza siostra, gdy przyjeżdżam do domu z chłopakami- powiedział zawiązując go i stając obok Lisy.
-To co mam robić?- spytał, opierając się o blad.
-Wiesz jak robi się tortille z warzywami?- spytała, Gregor przytaknął tylko skinieniem głowy.
-No to zajmij się ciastem a ja farszem- powiedziała wskazując na leżące na stole pod oknem składniki. Chłopak gdy zobaczył stojącą na nim mąke uśmiechnął się szyderczo.
-A to za te dodatkowe kółka na trening- powiedział i sypnął na dziewczynę biały proszek. Lisa była zdziwiona reakcją chłopaka. I tak zaczęła się bitwa na składniki, które mają znaleźć sie w kolacji.
                          ******************************
-Ej a gdzie Lisa i Gregor?- spytał Andreas wchodzący do domu z Thomasem. Wszyscy wpatrywali się w ekran telewizora i oglądali jakiś mecz. Obydwaj usłyszeli śmiech i przekleństwa dochodzące z kuchni. Po cichu weszli do pomieszczenia, ale to co tam zastali to był szok. Gregor trzymał na rękach Lisę, która była biała od mąki, a Gregor mokry od wody.
-Wiesz co oni tak ładnie wyglądają- powiedział po cichu Thomas, Andreas nieświadomie złożył rękę w pięść.
-Nawet o tym nie myśl. To moja Lisa.- powiedział Andreas
-Oj stary ona nie jest już dzieckiem. A ty nie jesteś jej ojcem, nie masz na nic wpływu- powiedział Morgenstern.
-Ty nie bądź taki hej do przodu, bo Ci tyłu zabrakie, a po drugie Twoja córka ma dopiero dwa latka więc Ci jeszcze nie podskakuje. - powiedział Andreas. Thomas, podszedł do owej dwójki, stanął za Gregorem i kładąc na jego ramieniu tak go przestraszył, że chłopak puścił Lisę a sam wylądował na szafce, właściwie to jego głowa wylądowała na szafce.
-O widzisz Lis ten to się mnie dopiero boi, tamtych to nie rusza- powiedział Thomas rzucając w kierunku Gregora ręcznik, a dziewczynie pomagając otrzepać się z mąki.
-Chciała to ma, mogła nie kazac mi robić tych durnych kółek, a e towarzystwie tych dwóch idiotów to już wogóle.
-Te ściany mają uszy?- usłyszeli głos Krafta.
-Dobra koniec tego dobrego, bierzemy się za posprzątanie tego chlewu.- powiedział Kofler, wyjmując z szafki szczotkę, mopa, ścierki i kubły. 

3.
* Japonia.*
Mike zaparkował samochód na podjeździe. Dom zmienił się bardzo. Był inny niż dwa lata temu. Ale to może dlatego, że jego brat skakał coraz lepiej. Co wiązało się z tym, że zarabiał coraz więcej pieniędzy. I choć bardzo kochał swojego brata, to zawsze uważał, że tamten wie co dla niego jest lepsze. Uważał, że skoro jest starszy to wie lepiej co dla chłopaka jest lepsze. Tak samo było z jego decyzją o wyjeżdzie do szkoły tanecznej i zrezygnowaniu ze skakania.  Stanął przed drzwiami, zapukał i czekał, aż ktoś otworzy mu drzwi. Po chwili klucz w drzwiach po drugiej stronie został przekręcony a w drzwiach stał nie kto inny jak Daiki Ito, spojrzał na brata z uśmiechem i bez słowa wpuścił go do środka. W domu nie był sam, z resztą jak zawsze. Japońscy skoczkowie mają takie różne dziwne zwyczaje między innymi gry na konsoli czy oglądanie kabaretów.
-No nie przecież to nasz zdrajca- Shimizu spojrzał na wchodzącego do domu chłopaka z uśmiechem na twarzy, w końcu jeśli kumpel nic nie mówi i wyjeżdża bez słowa na całe dwa lata i nie raczy się nawet odezwać no to fair z jego strony nie jest.
-O szanowny pan Mike Ito wrócił- tym razem Takeuchi postanowił wtrącić się do rozmowy.
-Powiedz tylko szczerze, wywalili Cię- powiedział Daiki stając obok swojego młodszego brata. Mike spojrzał na kolegów, i zastanawiał się czemu tu wrócił, przecież mógł zostać w Ameryce.
-Nie- powiedział siadając na kanpie obok mentora Japończyków pana Noriaki Kasai.
-Serio?- spytał Junshiro, z lekkim uśmiechem na twarzy. Zna Mike'a długo i wie, że ten za dobrze tańczyć nie potrafi, no chyba, że Ito doznał jakiejś przemiany przez te dwa lata.
-Serio a ty jak zawsze niewierny Tomasz?- warknął, na co Kobayashi wrócił do grania w wyścigi z siedzącym obok niego na podłodze Tochimoto.
-Opowiadaj jak Ci się tam żyło?- powiedział dotąd milczący Kasai.
-Normalnie, ludzie fajni, mili, i ogólnie wracać mi się za bardzo nie chciało.- powiedział wyjmując z plecaka, teczkę w której miał kilka rysunków. Oczywiście jego kochany przyjaciel imieniem Reruhi musiał mu to zabrać, bo inaczej nie byłoby w jego stylu.
-A to przecież ten no Morgi i Schlierie- powiedział Kobayashi
-Wow ale ty geniusz jesteś, to spędzanie czasu ze Schlieriem to działa na obu tak samo czyli negatywnie, wcale się nie dziwie jak mi się Morgi skarży, że z takim jak Gregor musi pokój dzielić skoro ja mam identycznie- powiedział Takeuchi ogrywając przy okazji Tochimoto.
-Hahaha, zabawne to może następnym razem uprosisz i naszego i Pointnera i sobie zamieszkasz z tym Twoim kumplem Morgim co?- spytał Junshiro.
-Czemu nie wole, to niż Twój zapłon spóźniony jakieś dziesięć lat- dodał Takuechi.
-Dobra skończcie już tą przeciekawą wymianę zdań- powiedział Watase uderzając Taku w tył głowy.
-Wstawać gamonie jedziemy na trening- powiedział Daiki, rzucając w stronę Shimizu kluczyki od jego samochodu.
-Ruchy- bąknął Watase i wszyscy razem z Mike opuścili dom rodziny Ito.
 *Austria.*
-Nie gadać, biegać- Pointner bąknął, widząc jak jego zawodnicy zamiast biegać wymieniają swoje sugestie na temat jakiegoś filmu.
-Trenerze długo jeszcze?- spytał Gregor, Alex przeszył go wzrokiem a chłopak po jego słowach przyspieszył kroku. Po bieganiu wokół budynku, udali się na skocznie, żeby poćwiczyć wybicie z progu. Po kilkunastu minutach sknerczenia skoczków, trening trwał dalej. Skończył się po około dwóch godzinach.
-Mam dla was małe ogłoszenie. Na obozie przygotowawczym w Turcji, będą nam towarzyszyć Japończycy i Norwegowie, proszę was o jedno nie róbcie żadnych numerów tak jak w zeszłym roku. Bo skończy się to tak jak ostatnio- powiedział Pointner kładąc jedną z rąk na czole.
-A to nasza wina trenerze, że Stoch z Żyłą nie patrzyli pod nogi?- spytał rozbawiony Zauner.
-Wasza, bo to wy zapomnieliście postawić tą tabliczkę z napisem "Uwaga  ślizgo"- bąknął.
-Dobra zejść mi z oczu. Widzimy się jutro o 10 na lotnisku - powiedział pokazując palcem na bramę skoczni, pod którą podjechał czarny jeep. Andreas uśmiechnął się i razem z Wolfgangiem udali się na parking.
-Cześć siostra- powiedział całując blondynkę w czoło.
-Cześć- odpowiedziała, a Loitzl zrobił tak jak wcześniej Kofler.
-To co jedziemy do domu?- spytała, wsiadając do samochodu.
-Tak- odpowiedział i odjechali z terenu skoczni.
-Lisa chcesz jechać z nami do Turcji?- spytał Andreas.
-Macie obóz przygotowawczy?- spytała, zerkając na jej towarzyszy. Obydwaj mężczyźni kiwnęli głową, w celu potwierdzenia słów kierowcy.
-No to co?- spytał tym razem Wolfgang.
-Czemu nie i tak pracy na razie nie mam więc czemu nie- odpowiedziała a na twarzach chłopaków, pojawiły szerokie uśmiechy.
                 ****************************
-Morgenstern cicho bo Kofler nas zabije- powiedział Schlierenzauer gdy po ciemku Thomas przewrócił wazon, stojący w przedpokoju.
-Kofiego nie ma jest w domu rodziców.- powiedział starszy z nich, zdejmując buty.
-Aha- powiedział Gregor, zapalając światło.
-Wiesz co dzwonił do mnie Taku i powiedział, że z chęcią na obozie zamieszka ze mną w pokoju, co ty na to, żeby zamieszkać z Kobayashi'm.- powiedział Thomas wychodząc z kuchni z dwoma butelkami wody mineralnej. Gregor przeglądał gazetę z programem w celu znalezienia jakiegoś ciekawego filmu lub czegoś innego.
-Dobra- odpowiedział włączając mecz ligi hiszpańskiej. Spojrzał na dwie butelki w ręku swojego kumpla z reprezentacji.
-Tylko to?- spytał, Morgenstern spiorunował go wzrokiem a Gregor zajął się oglądaniem filmu i już nie wracał do rozmowy z Thomasem.
         ******************************
-Lisa wstawaj- Kofler stał nad łóżkiem siostry i krzyczał nad jej uchem, budząc tym samym, śpiącego w pokoju obok Loitzla. Mężczyzna wszedł do pokoju dziewczyny, stanął, opierając się o framugę drzwi.
-Co drzesz się jak stare prześcieradło?- spytali równocześnie.
-Jest ósma, a za dwie godziny mamy być na lotnisku- powiedział, opuszczając pokój swojej siostry.
-Wiem dlaczego w Nowym Jorku się wysypiałam- powiedziała wstając z łóżka.
-Bo nie miałaś w pobliżu Andersa- powiedział Wolfgan.
-Słyszałem- warknął Kofi z dołu domu.
O dziesiątej byli na lotnisku. Poza nimi znajdowali się też na nim Zauner z Diethartem, Innauer z Thurnbichlerem, Hayboeck z Fettnerem nie było tylko Pointnera, Schlierenzauera i Morgensterna. Wszyscy, którzy byli już na lotnisku siedzieli w poczekalni, gdy na lotnisko wbiegli Morgi i Schlierie.
-Mówiłem Ci bałwanie, że jak tak długo będziesz się stroił, to odlecą bez nas- bąknął Thomas.
-Ale nie odlecieli, marudzisz jak moja matka- odpowiedział mu Gregor.
-Cześć wam- powiedział Thomas witając się ze wszystkim i siadając na wolnym krześle obok Lisy.
-Hej mała- powiedział całując ją w policzek.
-Nie jestem mała- warknęła, robiąc przytym złą minę.
-Dobrze, obiecuje, że się poprawię mamusiu- powiedział wybuchając śmiechem po czym oberwał w ramię od dziewczyny.
-Siema Lisa- powiedział Gregor podając jej dłoń, natomiast Andreas przyglądał się im uważnie. Lisa była jego siostrą i była tylko jego.



4.
-Więcej nie siadam z Tobą w samolocie- Hayboeck wyszedł szybkim krokiem z samolotu i oddalił się na bezpieczną odległość od stojącego obok niego Zaunera. Lisa razem z Thomasem szła za nimi i przyglądała się im z zaciekawieniem tak jak jej towarzysz.
-No co mówię Ci, że tak było.- powiedział David przybliżając się do swojego kumpla z drużyny.
-Jak się do mnie zbliżysz, to objecuje, że Alex będzie sobie szukał zastępstwa w drużynie- powiedział Michael podchodząc do Thomasa i Lisy i stając pomiędzy nimi.
-No ale Michael, mówię Ci, że ona tak mu powiedziała- Zauner wyrywał się, żeby wytłumaczyć to co mu wcześniej powiedział, ale chłopak stanął za Lisa, złapał ją za ręce i nie puścił.
-Nie rusz mnie, odsuń się ode mnie bo objęciuje, że Cię w tą Twoja pustą banie tak walne, że przez tydzień się nie pozbierasz.
-To pod groźby karalne podpada- Zauner nie dawał za wygraną. Stał z uśmiechem na twarzy, patrząc na schowanego za dziewczyną Hayboecka.
-Ty mi tu z kodeksem karnym nie wyjeżdzaj, bo to co ty mi robisz to pod znęcanie się psychiczne podpada- powiedział Michael.
-Nie chcę wam przeszkadzać w tej jakże interesującej konwersacji, ale jeśli nie ruszycie się to Pointner nam zwieje, Schlierie pozjada wszystkie ciastka, a wasze rzeczy wylądują w samolocie do Insbrucka. - powiedział stojący obok nich Thomas i z zaciekawieniem przyglądając się swoim młodszym kolegom. Zauner odbiegł do stojącego pod oknem i (mówiąc najłagodniej) obrzerającego się ciastkami, wspomnianego wcześniej przez Morgensterna chłopaka. A Hayboeck spojrzał na śmiejącego się Dietharta, który majstrował coś przy jego walizce, odsunął się od Lisy, uśmiechnął się do niej i z całą siłą rzucił się na nie świadomego niczego Thomasa.
-Widzisz już kilka razy miałem zamiar dzwonić do zoo, ale uznałem, że małpy w jednej kladce by z nimi nie wytrzymały i trafiłyby do psychiatryka- powiedział Morgenstern i razem z Lisą wybuchnęli śmiechem.
-Oho Thomas mnie obgaduje, nieładnie- za nimi stał Schlierenzauer i groził koledze palcem, przy okazji szczerząc się do niego.
-Tak bardzo chcesz się ich pozbyć?- spytał stając obok niego Kofler.
-Jakich ich?- Gregor nie bardzo wiedział o co może chodzić Koflerowi.
-Zębów, które tak szczerzysz- powiedział Andreas. I choć lubił Gregora, nawet bardzo. Mimo wszystko nie da mu podbić serca swojej siostry, zna go i wie, że będzie przez niego cierpiała. Zrobi wszystko, żeby chłopaka w oczach siostry jak najbardziej skompromitować, choć miałoby to kosztować go wszystko co dotąd udało mu się zdobyć.
-O co Ci chodzi?- Gregor nie za bardzo wiedział o co chodzi Andreasowi, od kilku dni był dla niego oschły. Zaczął być dla niego oschły od tego incydentu w kuchni. Przecież nie zrobił nic złego. Chciał tylko pomóc jej przy obiedzie.
-O to, że tu tramwaj nie chodzi- burknął Kofi i odszedł, Thomas poszedł za nim. Zostawiając Lisę i Gregora zdziwionych zachowaniem brata dziewczyny. Stali w milczeniu, odprowadzając wzrokiem chłopaków.
                   ************************
-Andreas co ty odwalasz?- Thomasa wkurzało zachowanie kumpla. Wiedział, że Lisa jest oczkiem w głowie Andersa, ale bez przesady. A Gregor przecież nie jest jakimś złem koniecznym.
-Nic, po prostu nie cierpie, gdy się tak do niej uśmiecha- bąknął, Thomas zatrzymał go i spojrzał na niego. Miał córkę, która owszem miała dwa lata, ale na smyczy nie będzie jej trzymał, gdy będzie dorosła będzie mogła robić wszystko co będzie chciała. Nie będzie mógł jej zabronić, nie zamknie jej w domu.
-Andi ona jest dorosła, on też. Przecież nie wiesz czy ona mu się podoba, a on jej. Mają prawo się ze sobą dogadywać. Z resztą przypomne Ci Twoje słowa powiedziane dwa lata temu. " Dlaczego nie poznałem Gregora z Lisą możeby nie wyjechała". - powiedział Morgenstern, wiedział że Andreas chce dla Lisy jak najlepiej.
-No i co z tego. Podobała by mu się gdyby skakała, a tak- odpowiedział na wywód chłopaka. Thomas wiedział co boli Andreasa najbardziej, boli go, że Lisa nie skacze.
-To jej wybór. A ty jej do niczego nie zmusisz. A Gregor nie zakochuje się tylko w skoczkiniach, nie jest taki znam go- powiedział Thomas i odszedł zostawiając Koflera samego.
Na lotnisku wylądowały dwa kolejne samoloty, samolot z Norwegii i samolot z Japonii. Pointner czekał na swie pozostałe ekipy bo umówili się tak przez telefon. Nie dawał już rady opanować zgrai tych dorosłych dzieci. Zauner ganiał po całej hali przylotów Innauera,  Kraft opowiadał swoje puste kawały Fettnerowi, który już kilka razy przez to miał zamiar walnąć go z liścia w tą rozbawiona buźkę, Diethart z Morgensternem, Koflerem i Loitzlem grali w karty, a Lisa, Gregor i Michael oglądali coś w laptopie. Pointner z telefonem w ręku chodził w kółko wkurzając przy tym grającego na telefonie Thurnbichlera.
-Trenerze mógłby trener przestać?- spytał wychylając oczy z nad wyświetlacza telefonu.
-Przepraszam, denerwuje się bo dostałem niepokojący telefon od Yokokawy o jednym z chłopaków. Ale to jeszcze nic pewnego- powiedział siadając obok Gregora. Po chwili na jego wyświetlaczu pojawiła się wiadomość od wcześniej wspomnianego mężczyzny, że wszystko dobrze i że właśnie podchodzą do lądowania. Za Pointnerem stanął Stoeckl, podszedł tak cicho aby trener reprezenatcji go nie zauważył.
-Buu- krzyknął a Pointner podskoczył z krzesła na którym siedział i o mały włos nie wylądował na zimnej posadzce.
-Ja się kiedyś na Tobie odegram- warknął Pointner.
-To sobie troszkę poczekam- powiedział siadając obok śmiejącego się z reakcji swojego trenera Hayboecka.
-A ty Michael nie bądz w takim dobrym humorze, ponieważ Tom jest na Ciebie wściekły i mówił mi coś, że jak Cię dorwie to Cię żaden z nas nie pozna, a z tego co wiem to i Velta ma zamiar odegrać się za zeszły sezon- powiedział, na co Michael rozejrzał sie po pomieszczeniu i szybkim krokiem odszedł w kierunku toalety.
-No trener Alex z takim samym poczuciem humoru jak zawsze- powiedział Gregor przybijając przysłowiowego żółwiki z trenerem Norwegii.
-Dzięki, a ta młoda dama to nie siostra Andreasa?- spytał uśmiechając się do Lisy.
-Tak to ja- powiedziała witając się z mężczyzną.
- A gdzie Japonia?- pytanie swoje skierował do zniecierpliwionego Pointnera.
-Idą- powiedział, pokazując na grupkę podążających w ich kierunku mężczyzn, roześmianych, przepychajacych się. Jeden z nich podszedł do siedzącego Gregora i dziewczyny, która siedziała obok niego. Uśmiechnął się lekko.
-Mówiłem, że sie spotkamy- powiedział, dziewczyna, powoli podnosiła wzrok do góry, słyszała głos, który towarzyszył jej przez dwa lata w Nowym Jorku codziennie. Mogła się mu wygadać, powierzyć mu wszystkie tajemnice. Mogła mu ufać. Ale myślała, ze jej mózg robi sobie z niej żarty. Pomyliła się.
-Mike?- dziewczyna zeskoczyła z krzesła i rzuciła się chłopakowi na szyje, wszyscy byli zdziwieni reakcją dziewczyny. Nawet sam zainteresowany.
-Dobra nie to, że coś tylko mnie udusisz- powiedział śmiejąc się przy tym. Lisa trochę się speszyła i puściła swojego przyjaciela.
-Sorki- powiedziała cofając się kilka kroków. Zmarszczyła brwii, patrząc na Mike i Daiki.
-Ale ja jestem tłumok, że się nie domyśliłam- powiedziała łapiąc się za czoło.
-Domyślna to ty za bardzo nie jesteś. Ja odrazu kapnąłem się, że jesteś siostrą Andreasa- powiedziła uśmiechając się szeroko.
-Ty domyślny- Shimizu stanął obok młodszego z barco Ito, kładąc na jego ramieniu dłoń i pukając się w czoło.
-Boli Cię tam?- spytał Mike
-Nie- odpowiedział wypinając mu język.
-Jestem Reruhi Shimizu niestety go znam- powiedział podając jej dłoń.
-Ja mam na imię Taku a na nazwisko Takeuchi- powiedział stojący za Mike podając jej dłoń i czohrając włosy człopaka.
-Shohei Tochimoto
-Jonshiro Kobayashi
-Yuta Watase
-Pamiętam Cię i cieszę się, że lubisz mój styl skakania. Nie muszę się przedstawiać- uśmiechnął sie puszczając jej oczko.
-Nie musi pan, panie Noriaki- powiedziała.
-A ja jestem starszym bratem, tego tu stojącego tanczerza- powiedział Daiki.
-Nie odpuścisz mi?- spytał Mike
-Jak ty dobrze mnie znasz nie- powiedział
-Daiki Ito- powiedział również podając dłoń dziewczynie.

5.
Po dość długiej jeździe autokarem, zaparkowali na parkingu przed pięknym hotelem z prywatną plażą, boiskiem do piłki nożnej, do koszykówki oraz siatkówki. Do kompletu były również dwa duże baseny. A widoki zapierały dech w piersiach. Piękne pagórki, lasy i wysokie wieżowce, które widać było stamtąd choć znajdowały się kilkadziesiąt kilometrów dalej. Kilka kawiarni znajdowało się na terenie hotelu, co wszystkich zdziwiło. Bo w żadnym innym miejscu takich rzeczy nie spotkali.
-Shimizu ja biorę łóżko od okna- krzyknął na cały autokar Gregor, po czym oberwał poduszką od siedzącego obok niego Fettnera, którego obudził.
-Chyba śnisz- warknął i oberwał od Kasaiego ale w odróżnieniu od Austriaka, grubą, starą książką.
-Za pewne tak samo stara jak ty- powiedział, za późno gryząc się w język. Kasai spojrzał na niego złowrogo.
-Mimo, że stara to bardzo ciekawa i mądra w odróżnieniu od Ciebie- powiedział a cały autokar zaniósł się śmiechem. Chłopak mruknął coś pod nosem i odwrócił się do okna.
-Ty Hayboeck bierzesz ze mną pokój?- spytał Zauner, chłopak spojrzał na niego, zrobił wielkie oczy.
-Musiałbym być mocno walnięty, żeby dzielić z Tobą pokój- powiedział, udając, że robi mu się niedobrze.
-Dobra wysiadać. - trener Norwegów, wstał z siedzenia i opuścił pojazd jako pierwszy. Po rozdaniu kluczy wszyscy w pośpiechu ruszyli, aby zająć sobie najlepsze łóżko. Wszyscy poza trenerami i Lisą, która nie dzieliła pokoju z nikim. Atmosfera jaka panowała pomiędzy skoczkami, wprawiała ją w śmiech. Znalazła swój pokój, otworzyła drzwi kluczem, a jej oczom ukazał się duży, pomalowany cały na czerwono pokój. Z tarasem i olbrzymią łazienką. Nie żałowała, że przyjechała tu z bratem i resztą skoczków. Postawiła walizkę w kącie i rzuciła się na bardzo wygodne łóżko. Chciała teraz tylko usnąć, ale niestety jak to zawsze bywa ktoś musiał jej przeszkodzić. Usłyszała ciche pukanie do drzwi.
-Proszę- powiedziała siadając na swoim osobistym łóżku i kładąc sobie na kolana poduszkę. Drzwi się otworzyły a do pokoju wszedł nie kto inny jak Gregor Schlierenzauer.
-Cześć, mogę?- spytał, dziewczyna kiwnęła głową pokazując miejsce obok siebie. Skoczek usiadł na łóżko z uśmiechem na twarzy.
-A Tobie co się stało?- spytała patrząc na minę skoczka.
-Nic, po prostu Twoje jest wygodniejsze od mojego. Chyba się do Ciebie wprowadzę- powiedział rzucając się na własność dziewczyny.
-Nie ma tego dobrego, masz swój pokój. Mojego Ci nie oddam- powiedziała uderzając go poduszką. Tak miała coś z tymi poduszkami, ponieważ ciągle kogoś nimi tłukła.
-Nie mówiłem, że chcę Ci go zabrać. Chodziło mi o to, że wprowadzę się, żeby Ci potowarzyszyć- powiedział spoglądając na nią jak tylko najsłodziej umiał. Ale Lisa nie dała się takim sztuczkom. Anders był bardzo podobny do Gregora jeśli chodzi o bajerowanie, żeby tylko dostać swoje.
-Ja się na takie sztuczki nie nabieram- powiedziała i poczuła jak leci na łóżko. I znajduje się obok uśmiechniętego od ucha do ucha Schlierenzauera.
-Wiesz możesz się nie nabierać, ale ja jestem okropny- powiedział zanosząc się śmiechem.
-Właśnie wiem- powiedziała. Chłopak zrobił wielkie oczy.
-Jestem okropny?- spytał, dziewczyna pokiwała głową i uśmiechnęła się do niego.
-Jesteś- powiedziała, siadając na brzegu łóżka. Gregor podniósł się i objął Lisę od tyłu. Czuł woń jej perfum. Fiołki, kwiaty które mimo tego, że był chłopakiem bardzo lubił.
-Jeśli tak myślisz to się obrażam- powiedział. Blondynka czuła na sobie jego oddech. Było dziwne to, że tak bardzo ją to cieszyło. Przecież nawet przy Mike'u się tak nie czuła. Ale po prostu to zignorowała.
-Trudno- powiedziała powstrzymując falę śmiechu, która najwyraźniej chciała się z niej wydostać. Czekała tylko na reakcję chłopaka. Blondyn wstał w łóżka, „namalował” na swojej twarzy minę zbitego psa i po prostu wyszedł z jej pokoju. Dziewczyna po tym jak drzwi się zamknęły wybuchnęła śmiechem i znów wróciła do czynności, która robiła przed wtargnięciem do pokoju Schlieriego. Czyli leżenie na łóżku.
                                            *********************
-Ja Ci mówię jak się nie zamkniesz to Cię stąd wywalą- powiedział Morgenstern, próbując uciszyć Zaunera, który śpiewał jakąś głupią piosenkę. A darł się w niebo głosy do tego strasznie fałszując. Usłyszeli pukanie do drzwi, Morgenstern otworzył je a do pokoju wszedł a raczej wpadł Gregor. Lądując bez telemarku na twarzy. Thomas odskoczył przyglądając się podnoszącemu swoje ciało z wykładziny Gregorowi.
-Mogłeś mnie uprzedzić, że otworzysz. To bym się na nich nie opierał- bąknął Schlierie, poprawiając bluzę.
-Sorki nie czytam w waszych pustych móżdżkach. - powiedział Thomas, uśmiechając się po czym zamknął drzwi pokoju.
-Ten Twój humor to od Ciebie nigdy nie ucieknie co?- spytał Gregor siadając obok Zaunera, ale szybko zmienił zdanie, ponieważ David zaczął śpiewać piosenkę One Direction i nie było to nic przyjemnego dla ludzkich uszu. Po chwili do pokoju z łazienki wyszedł Taku z zakrytymi uszami. A po nim do pokoju jak huragan wbiegł Hilde zaraz po nim Jacobsen.
-Komu się coś stało?- spytał zatrzymując się na środku pokoju. Spojrzał po czterech chłopakach a pod parapetem zobaczył siedzącego ze słuchawkami na uszach Davida.
-Matko Zauner myślałem, że Cię ktoś ze skóry obdziera- powiedział Hilde a wszyscy zebrani poza Zaunerem wybuchnęli śmiechem.
-Zabawne wszyscy się dziś na mnie uwzięli. Spadam stąd- powiedział mijając Norwegów i znikając za drzwiami pokoju Morgenstern-Takeuchi.
-Dobra my też się będziemy zbierać- powiedział Jacobsen, klepiąc po ramieniu Hilde, po czym wrócili do swojego pokoju.
-A ty czego potrzebujesz?- spytał Japończyk siadając na swoim łóżku. Gregor udawał, że się zastanawia nad czymś bardzo poważnie.
-Ty uważaj, żeby Ci się przewody nie poprzepalały – powiedział Thomas i razem z Taku „tarzali się po podłodze” ze śmiechu. Gregor pomachał ręką i wyszedł z ich pokoju, trzaskając drzwiami jak najmocniej tylko umiał. Gdy wychodził z pokoju zobaczył tulącą się do Mike'a Lisę. Nie wiedział czemu ale mu zazdrościł. Udając, że ich nie widzi wszedł do swojego pokoju, w którym Schimizu oglądał mecz razem z Koflerem i Loitzlem i Bardalem.
-O Gregor zapraszamy- powiedział Andreas klepiąc miejsce obok siebie. Chłopak ze sztucznym uśmiechem usiadł obok Kofiego. I zajął się oglądaniem meczu, który leciał w telewizji. Kiedyś chciał grać w piłkę nożną, ale gdy zobaczył skoki to można powiedzieć, że się w nich zakochał.
                                               ****************************
Następnego dnia o 8 rano skoczkowie mieli się stawić w restauracji, ale ich tam nie było. Pointner, Yokokawa i Stoeckl postanowili sprawdzić co ich zatrzymało, a że mieli klucze, które pasowały do wszystkich par drzwi. To postanowili pobawić się w nieproszonych gości. Pierwszy pokój na ich liście miał numer 20 i zajmowany był przez Schlierenzauera w duecie z Schimizu. Weszli po cichu a ich oczom ukazali się śpiący w najlepsze dwaj skoczkowie. Pointner stanął pośrodku pokoju.
-Księżniczki trzeba wstawać- powiedział cichym głosem.
-Pięć minut mamuś- Schimizu przekręcił się na drugi bok.
-Mogą być naleśniki z dżemem- Schlierenzauer zrobił bardzo podobnie. Pointner wziął głeboki oddech i mocniejszym tonem powiedział
-Jak za minute nie ruszycie swoich leniwych czterech liter to będziecie szorować wszystkie kible- warknął a obydwaj skoczkowie jak poparzeni wyskoczyli z łóżek i obydwaj wlecieli do łazienki.
-Chodźmy dalej- powiedział, ale Stoeckl nadal stał nieruchomo.
-Za chwilę jeden z nich wyjdzie wściekły i w paście do zębów- odparł Yokokawa i tak jak przepowiedział tak było. Kolejny cel to pokój, który zajmowany był przez sześciu zawodników Norweskich. Mianowicie Anders Bardal, Johan Remen Evensen, Tom Hilde, Anders Jacobsen, Rune Velta i Andreas Stjernen. I tu większej niespodzianki nie było, ponieważ wszystkich sześciu spało jak małe dzieci. Stoeckl wiedział jak sprawić by zawodnicy wstali szybciej niż prędkość światła. Oparł się o ścianę, prosząc dwóch pozostałych trenerów aby usiedli na wolnym fotelu. Założył ręce na klatkę piersiową, przełknął ślinę.
-Jest ósma rano wita was radio Oslo. Prosto spod skoczni dla państwa trener Alexander Stoeckl. - powiedział głosem jednego z radiowych spikerów. Skoczkowie zaczęli się wiercić i wydawać przeróżne bliżej nieokreślone dźwięki.
-Tak to prawda Walter Hofler został nowym trenerem reprezentacji Norwegii, a ja przechodzę do reprezentacji Austrii. - powiedział i wszyscy zawodnicy spadli z łóżek i widząc minę trenera i dwóch pozostałych uśmiechnęli się niewinnie i zaczęli szykować się do śniadania na które i tak byli już spóźnieni.
-Dziesięć minut, jeśli się spóźnicie to kto wie może to co powiem naprawdę stanie się prawdą- powiedział trzaskając drzwiami. Za którymi było słychać ciche przeklinanie. Zostało im jeszcze trzy pokoju. Pokój zajmowany przez pięciu skoczków czyli: Yuta Watase, Noriaki Kasai, Andreas Kofler, Wolfgang Loitzl i Martin Koch. Pointner postanowił zagrać na nerwach najwyższego z nich wszedł do łazienki do stojącego na stoliku nalał wody a całą zawartość pojemnika wylał na nic nie podejrzewającego, będącego w swojej krainie Kocha, chłopak otworzył oczy jak tylko najszybciej mógł i wydał z siebie przeraźliwy krzyk, czym obudził resztę lokatorów.
-Dziesięć minut- powiedział przez zęby i razem zresztą mężczyzn wyszedł z pokoju.
Zostały tylko dwa zajmowany przez Morgensterna i Takeuchiego, ale nie była tam potrzebna pobudka, ponieważ Thomas, Taku razem z Lisą minęli ich i udali się na stołówkę.
-To co który próbuje swoich sił?- spytał Pointner
-Ja- powiedział Yokokawa. Poprosił, żeby trenerzy pozostali na korytarzu a sam wszedł do pokoju i po chwili z niego wrócił. Było słychać tylko przekleństwa i tłukące się naczynia.
-Co pan im powiedział?- spytał z ciekawością Pointner.

-W czasie snu nie myślą racjonalnie. Powiedziałem im, że pana porwali kosmici i że mówił pan coś, że powie im, żeby na nich robili eksperymenty. To wstali jak poparzeni. Moim powiedziałem, że jak nie wstaną to zapisze ich na sumo, a Fannemelowi powiedziałem, że jeśli nie wstanie to poproszę Zaunera, żeby zaśpiewał mi piosenkę Living on a player- powiedział starszy mężczyzna i z uśmiechem na twarzy udali się we trzech na stołówkę do Takeuchiego, Morgensterna i Lisy.

6.
Dni obozu przygotowawczego w Tunezji mijały Lisie na znoszeniu towarzystwa swoich kolegów. Ale mimo wszystko cieszyła się, że ma okazję spędzenia więcej czasu z bratem i zwiedzeniu pięknego kraju jakim jest Turcja. Parę razy musiała zażegnać kilka konfliktów, które pojawiały się pomiędzy Hayboeckiem a Hilde czy Gregorem a Mikiem. Ale bardziej dziwił ją ten drugi przypadek, znali się tak krótko, a tak szybko zostali najgorszymi wrogami. Wolała nie wiedzieć o co im poszło. Choć tak naprawdę, to ani jeden ani drugie nie potrafił określić dlaczego się tak bardzo nie lubią. Ale Ci, którzy znali ich wiedzieli co a raczej kto jest powodem ich konfliktu.
-Dobra pakować te swoje wszystkie bagaże, torby czy co wy tam macie do autokaru bo za dwie godziny mamy samolot. - powiedział Pointner, widząc co poczynają jego podopieczni.
-Niech się trener nie wścieka bo trenerowi żyłka pęknie- powiedział Diethart.
-Ty nie bądź tego taki pewny, ruszajcie się szybciej bo ja nie będę później się spowiadał Hofflerowi czemu znowu musiałem zmieniać datę wylotu- powiedział wchodząc do autobusu i siadając obok Yokokawy, który czytał jakąś książkę.
-Ty Shimizu weź z łaski swojej, swój szanowny łeb i połóż go gdzie indziej . Ramie mnie boli- powiedział Kobayashi, uderzając ręka swojego młodszego kolegę z drużyny.
-Cicho chcę spać- powiedział, opierając się tym razem na ramieniu Velty, który tylko pokiwał lekko głową, ale dał spać Reruhi i nic nie mówił.
Na lotnisko zajechali po półtorej godziny, pierwszy z autokaru wyszedł zły a raczej wkurzony Pointner, który na słuchał się na swój temat dużo ciekawych rzeczy, a Austriacy raczej nie byli świadomi tego co mówią, bo żaden z nich ani razu się nie zawahał. Trener szykował już plan jak pokazać jego podopiecznym gdzie raki zimują, i że to on jest od nich lepszy, mądrzejszy i że bez niego oni nic nie zdołają zrobić zupełnie nic.
                                                          ********************
Lisa wróciła do domu zaraz po tym jak wylądowali w Insbrucku, w końcu bardzo spieszyła się na spotkanie z rodzicami. Ale ich w domu nie było. Zdziwiło ją to. Wstawiła wodę na kawę i wzięła się za sprzątanie papierów, które zgromadziła w ciągu tygodnia mieszkania w domu rodziców. Kilka ofert pracy instruktora tańca, studia plastyczne, praca tłumacza. Nie wiedziała co dalej będzie robić ze swoim życiem. Nowy Jork był ucieczką. Nie planowała wyjazdu tam, chciała się gdzieś zaszyć z dala od skoczni, z dala od swojego brata, z dala od rodziny. Z jej rozmyśleń wyrwał ją gwizdek oznaczający, że woda którą wstawiła chwilę temu właśnie się zagotowała. I gdy właśnie zalewała zawartość kubka, do drzwi rozległo się pukanie. Odstawiła przedmiot z powrotem na kuchenkę gazową i udała się do przed pokoju w celu otworzenia przybyszowi bądź przybyszom. Ponieważ było już ciemno zapaliła przed wejściem światło. Nie patrzyła przez wizjer bo uważała to za czynność nie potrzebną. Przekręciła klucz w zamku i otworzyła duże, drewniane drzwi po których drugie stronie stało dwóch wysokich policjantów. Bardzo zdziwił ją widok owych służb państwowych.
-Dobry wieczór czy trafiliśmy do domu państwa Koflerów?- spytał ten, który stał z kartką i przyglądał się Lisie.
-Tak, ale może niech panowie wejdą – powiedziała szerzej otwierając drzwi tym samym wpuszczając mężczyzn do środka. Oni lekko uśmiechnęli się do niej i jednocześnie zdjęli czapki, które mieli na głowach.
-My tylko na chwilę- powiedział ten drugi, który patrzył na dziewczynę bardzo uważnie, mieli dla niej wiadomość, która z jednej strony była optymistyczna a z drugiej tragiczna.
-Czy coś się stało?- spytała prowadząc funkcjonariuszy do salonu. Oni stanęli obok siebie.
-Pani rodzice mieli wypadek samochodowy, są w stanie krytycznym, ale stabilnym. - powiedział brunet, Lisa usiadła na stojące blisko niej krzesło. Jej rodzice i wypadek samochodowy, to nie możliwe. Jej tata jest doświadczonym kierowcą, a jej mama instruktorem jazdy.
-A w jakim szpitalu leżą?- spytała. Pomimo tego, że czuła się okropnie to nadal myślała bardzo logicznie, musiała dowiedzieć się w którym szpitalu są jej rodzice.
-Jeśli pani chcę zawieziemy panią- na twarzach obydwu mężczyzn pojawił się lekki uśmiech, który miał pokazać blondynce, że bardzo jej współczują.
-Dobrze, poczekają panowie chwilę?- spytała obydwaj pokiwali głową a dziewczyna pobiegła na górę i po chwili wróciła z kurtką i torbą.
-Możemy jechać- powiedziała, gasząc światło w kuchni i pokoju i zamykając drzwi na klucz. Przed posesją stał radiowóz. Kilku sąsiadów stało i przyglądało się danej sytuacji. Widzieli strach w oczach dziewczyny, która wsiada do radiowozu i razem z policjantami jedzie do rodziców.
-Przepraszam tu nie daleko szpitala mieszka mój brat, mogliby panowie pójść do niego razem ze mną sama nie dam rady mu powiedzieć. - dziewczyna pomimo tego, że powiedziała sobie, że nie będzie płakała dała upust emocjom. Radiowóz stanął a siedzący na miejscu pasażera policjant przesiadł się do tyłu, i przytulając do siebie Lisę, pojechali do mieszkania Andreasa Koflera.
-Idzie pani z nami czy woli poczekać?- spytał kierowca. Dziewczyna pokiwała głową twierdząco i opierając się o wyższego z mężczyzn, ruszyła do mieszkania brata. Ale gdy byli już na klatce schodowej poczuła się bardzo słabo i razem z jednym z nich opuściła blok, a ten wyższy poszedł pod wskazany przez nią adres. 
                                         ************
-Schlierenzauer zamknij się – powiedział Thomas podchodząc do drzwi, do których ktoś się dobijał.
-Dobrze tatusiu- chłopak o mało nie zaniósł się śmiechem. Morgenstern otworzył drzwi a przed nim stał Austriacki policjant.
-Dobry wieczór czy zostałem Andreasa Koflera?- spytała, salutując przy tym.
-Tak, zaraz go zawołam- powiedział trochę zdziwiony i przestraszony skoczek.
-Andi- krzyknął załamując głos. Kofler po chwili stanął obok niego z książkami w ręku. Na widok funkcjonariusza książki odłożył na komodzie.
-Pan Kofler?- spytał, Andreas kiwnął głową.

-Pana rodzice mieli wypadek są w stanie krytycznym ale stabilnym. Pana siostra już wszystko wie razem z moim kolegom jest na zewnątrz. Jedzie pan z nami?- spytał. Mężczyzna nie zastanawiał się ani chwili, chwycił wiszącą na wieszaku kurtkę i opuścił mieszkanie razem z policjantem. Zostawiając w mieszkaniu zaniepokojonych Schlierenzauera i Morgensterna, którzy po wiadomości od Andreasa z adresem szpitala udali się w ślady kolegi.

7.
Czekali na jakiekolwiek wiadomości o stanie zdrowia rodziców. Thomas i Gregor towarzyszyli im. Wspierali ich w tym trudnym dla nich okresie. Lisa pomimo tego, że nigdy nie płakała, tym razem nie mogła powstrzymać potoku łez. Andreas nigdy nie okazywał słabości, teraz było zupełnie inaczej. Tym razem wszystko było zupełnie inne. Z sali operacyjnej wyszedł jeden z chirurgów. Andreas i Lisa podeszli do niego.  
-Przykro mi- powiedział a dziewczyna zaniosła się głośnym szlochem i wybiegła ze szpitala.
-Idź za nią- powiedział Thomas, do Gregora a sam podszedł do siedzącego na zimnej posadzce Andreasa, którego świat właśnie runął, ponieważ stracił dwie najważniejsze mu osoby. Rodziców, których kochał najmocniej na świecie. Thomas usiadł obok niego, milczał. Wiedział, że teraz właśnie tego potrzeba koledze z drużyny.
Gregor biegł korytarzem, szukał Lisy, która w jednej chwili straciła dwie najważniejsze dla niej osoby. Współczuł jej bardzo. Tak jak i Andreasowi, który powiedział mu dlaczego tak na niego warczy. Powiedział mu, że Lisa to osoba, która w jego sercu zajmuje najważniejsze miejsce. Dla której zrobiłby dosłownie wszystko. Wyszedł ze szpitala, i ją zobaczył, siedziała na ławce z twarzą w dłoniach. Chłopak słyszał jej płacz, nie wiedział jak bardzo dziewczyna cierpi. Usiadł obok bez słowa. Cisza, milczenie to dwie rzeczy, której potrzebowała. Ale bardziej potrzebowała przyjaciela, a takim kimś był dla niej Gregor.
-Dlaczego?- spytała, patrząc na niego. Jej oczy były zaszklone, a łzy spływały po policzku. Chciała usłyszeć od niego odpowiedz, ale on tak właściwie nie wiedział co ma jej powiedzieć, on jeszcze nikogo nie stracił.
-Widocznie tak musiało być- powiedział, przytulając ją do siebie i głaskając po włosach. Jej świat runął już drugi raz. Pierwszy raz ponad dwa lata temu na skoczni, a teraz, dziś przed chwilą kolejny raz.
-Gregor to wszystko tak boli- szepnęła wtulając się w niego mocniej. Chłopak pocałował ją w czoło. I milczał, bo milczenie jest złotem. Tak robią przyjacielem. A czuł się jej przyjacielem.
**********************
Kwiaty, kwiaty i jeszcze raz kwiaty. Kondolencję. Żal. Smutek. Płacz. Nie potrafiła inaczej musiała się wypłakać wyczyścić swój organizm. Wszyscy przyglądali się jej i Andreasowi, którzy nie ukrywali łez. Dziś pożegnali najważniejsze dla nich osoby.
-Chodźcie- powiedział Thomas stając obok nich z czerwoną różą, którą położył na tablicy pomnika. Był przez te wszystkie dni przy nich. Zorganizował wszystko razem z Gregorem i Pointnerem, nie chcieli ich jeszcze bardziej ranić. Oni już wystarczająco cierpieli. Kofler wziął swoją siostrę pod rękę i odeszli w kierunku bramy cmentarza.
**********************
Nie mogła przestać płakać. Za bardzo ją to bolało. Rodziców nie widziała przez dwa lata i już nigdy nie zobaczy. Czuła się zła sama na siebie, że zawiodła. Gdyby nie wyjeżdżała, może nic takiego by się nie stało. Andreas również miał w swojej głowie tysiące myśli, których nie mógł sobie poukładać. Poza Lisą nie ma już zupełnie nikogo, może poza Thomasem, Gregorem i Wolfgangiem, których uważa za swoją przybraną rodzinę. Lisa odcięła się od gości, którzy siedzieli w salonie i razem z całą dalsza i bliższą rodziną jej rodziców wspominali zmarłych. Nie potrafiła słuchać nic, za bardzo ją to bolało. Miała teraz ochotę na tylko jedno. Chciałaby być z nimi i tylko tyle.
Andreas siedział opierając się o towarzyszącego mu Gregora. Nie pokazywał, że cierpi, choć Gregor, Thomas i obecni w domu skoczkowie dobrze o tym wiedzieli. Wiedzieli, że zakładał pewną maskę. Kofler po jakimś czasie wyprostował się i zwrócił do blondyna.
-Gregor zobacz co z Lisą, proszę- powiedział po cichu ze smutkiem w głosie. Gregor pokiwał głową i gdy zobaczył siadającego po drugiej stronie kanapy Andersa Jacobsena udał się na górę do pokoju blondynki. Zapukał lekko, ale nie usłyszał żadnej odpowiedzi. Bał się o nią, więc wszedł. Dziewczyna siedziała na parapecie, patrzyła się na krajobraz za nim, cicho szlochała.
-To przeze mnie – powiedziała, gdy Gregor usiadł obok niej. Nie patrzyła na niego, tylko chuchała na szybę. Na której rysowała jakieś szlaczki.
-Nie gadaj głupstw – odpowiedział patrząc na nią bardzo uważnie.
-Gdybym nie wyjechała dwa lata temu, wszystko byłoby inaczej. Pojechała bym z nimi na te wakacje, ale chodziarz odebrałabym ich z lotniska. - powiedziała, ale spojrzała na niego. Patrzyła w jego oczy, w których widziała współczucie, smutek, żal. Nigdy dotąd go takiego nie widziała. A zna go już miesiąc.
-Nie obwiniaj się. Ani ja, ani ty, ani nikt inny nie mamy wpływu na to co się dzieje. A gdybyś z nimi jechała mogłabyś razem z nimi zginąć- odpowiedział próbując przemówić dziewczynie do rozsądku. Ale to nic nie dawało.
-Może tak by było lepiej dla wszystkich- rzuciła, śmiejąc się przy tym ironicznie.
-O czym ty mówisz?- spytał, przybliżając się lekko do niej. Chwycił jej dłonie, i patrzył prosto w oczy. Dziewczyna znów poczuła, że jej emocje eksplodują. Że znów będzie płakać. I tak też się stało. Wtuliła się w niego, czuła, że ma w nim oparcie. Że to jest jej prawdziwy przyjaciel. Mike już nim nie był. Zostali kumplami, on ma w Japonii dziewczynę, którą zresztą poznał dzięki niej. A ona poza bratem nie ma nikogo, tak jej się wtedy wydawało. Siedzieli tak może godzinę. Dziewczyna usnęła, położył ją na łóżku, przykrył kocem i opuścił pokój. W salonie siedzieli już tylko Thomas Morgenstern, Wolfgang Loitzl, Anders Jacobsen, Kamil Stoch, Severin Freund i Simon Ammann a Andreas spał na kanapie. Wszyscy zawodnicy siedzieli przy stole i oglądali zdjęcia rodziny Koflerów. Byli przygnębieni i zarazem zaniepokojeni stanem Andreasa. Bo żaden z nich nie wiedział jak to jest.
-I jak Lisa?- spytał Thomas, Gregora który usiadł na krześle obok niego. Chłopak wziął głęboki oddech.
-Obwinia się o ich śmierć- powiedział, patrząc na zawartość kubka, w którym znajdowała się czarna ciecz. Wszyscy, którzy byli w pomieszczeniu spojrzeli na niego. Jak młoda dziewczyna mogła obwiniać się o śmierć rodziców.
-Cholernie cierpi- powiedział po chwili dotąd milczący cały czas Freund. Wiedział jak to jest, on też stracił bliską mu osobę, najlepszego przyjaciela. I nadal nie mógł się pogodzić z tym co się stało. Jego oczy się zaszkliły, nikt nie wiedział o tym co chłopak przeżywa. Siedzieli tak dość długo rozmawiając na temat Andreasa i Lisy. Postanowili, że na jakiś czas ich rozdzielą. Jacobsen zabierze Andreasa do Norwegii, a Gregor Lisę do jego rodziców do Rum. Uznali, że tak dla nich po prostu będzie lepiej.
*********************
-Po co mam się zwalać na głowę jego rodzicom?- spytała siedzącego obok niej Thomasa, który namawiał ja od kilku godzin na ten wyjazd. Nie była zadowolona tym, że Andreas pojedzie do Norwegii a ona zostanie w Austrii i to jeszcze będzie siedzieć na głowie rodzinie Schlierenzauera.
-Odpoczniesz, Andreas jest właśnie w drodze do Jacobsena- powiedział Morgenstern, czekając na jakąkolwiek odpowiedz Lisy. A ona milczała, uważała, że pomysł Thomasa był co najmniej głupi. Po co ma się zwalać rodzinie Gregora skoro ma własny dom. Dom do którego sama nie chce wracać. Cały czas mieszka w mieszkaniu trójki skoczków, a dom stoi pusty.
-Wiem. On mówił mi zupełnie to samo co ty. Ale przecież nie będę się zwalać na głowę ludziom, których zupełnie nie znam- powiedziała, podnosząc się z łóżka. Jej oczy nadal były podkrążone, nie spała nocami, bo najprościej w świecie bała się zasnąć.
-Ale to oni zaproponowali, byli tu w dzień pogrzebu, tak się składa, że byli na tych wakacjach razem z Twoimi rodzicami. I również mają wyrzuty sumienia, że ich wtedy nie namówili na spanie w hotelu.- powiedział Thomas. Dziewczyna czuła, że blondyn siedzący obok niej nie kłamie. On zresztą nigdy nie kłamał. Był chyba jednym z rozsądniejszych po Loitzlu i Koflerze. Z resztą jest już ojcem. Jest spełniony.
-Dobrze. - odpowiedziała, wyciągając spod łóżka walizkę. Thomas uśmiechnął się i opuścił pokój dziewczyny. Wyciągnął telefon i zadzwonił do domu państwa Schlierenzauerów.
Gloria: Halo?
Thomas: Hej mała jest gdzieś tam w pobliżu Gregor?
Gloria: Po pierwsze Thomas to nie mała, a po drugie nie ma wybył z Lucasem na trening nożnej.
Thomas: Kurde, mam dla niego dobre wieści.
Gloria: Tak a jakie?
Thomas: A co ty taka ciekawa?
Gloria: Jestem jego starszą siostrą mam prawo wiedzieć.
Thomas: Chciałem mu powiedzieć, że w końcu przekonałem Lisę i że za kilka godzin ją wam dostarczę.
Gloria: Tak? To super.
Thomas: Ale wiesz, że ona cierpi?
Gloria: Thomas nie jestem dzieckiem, wiem to bardzo dobrze. Byłam na pogrzebie i widziałam.
Thomas: Od czasu do czasu pogadaj z nią.
Gloria: Thomas nie musisz mi tego mówić bo to dobrze wiem.
Thomas: Dobra to kończę bo Lisa już kończy się pakować.
Gloria: To zadzwoń jak będziecie dojeżdżać.
Thomas: Dobra, pa
Gloria: Pa.
-Już skończyłeś romansować z siostrą Gregora?- spytała Lisa, ubrana w czarny płaszcz, który dosięgał jej do kolan. W pantofle tego samego koloru. I choć była dopiero wczesna jesień to miała również na sobie szalik i czapkę te były jako jedyne innego koloru niż szary.
-Nie romansuje, spakowana?- spytał, próbując zmienić temat. Lisa pomimo tego, że cierpiała to bardzo dobrze wiedziała, że Thomas chcę ją zmylić. Ale ona aż tak naiwna nie jest i tak łatwo się spławić nie da.
-Tak, czekam już kilka minut. Bo pan Morgenstern kocha rozmawiać godzinami z panną Schlierenzauer- powiedziała, nadal utrzymując kamienną twarz. Widziała dziwny wzrok Thomasa na sobie. Ale mimo to postanowiła dać mu spokój.
-Dobra maszeruj na dół do samochodu, chcę jeszcze zdążyć dojechać do Spittal an der Drau przed północą. - powiedział pokazując palce na drzwi od mieszkania.
-Tak jest tatusiu- powiedziała z lekkim prawie nie widocznym uśmiechem na twarzy. Thomas był podobny do jej taty, kochał rozkazywać, ale nigdy nie robił tego stanowczo. Miał do siebie dystans. Tak jak Morgenstern, który potrafił się sam z siebie śmiać.
-Dobra nie gadaj tylko idź – powiedział piorunując ją wzrokiem i biorąc stojące w przedpokoju torby z jego i jej rzeczami. Jechali może trzy godziny, rozmawiali na różne tematy, ale temat rodziców Lisy był nie do ruszenia. Omijali go jak najdalej się tylko dało. Dziewczyna w Rum jeszcze nigdy wcześniej nie była. Ale w sumie jeśli ma dopiero 21 lat a w wieku 18 lat wyjechała to nie było kiedy.
-To tu- powiedział Thomas, podjeżdżając na podjazd domu, który znajdował się na małym pagórku. A widoki z niego były niebiańskie, jeziora, łąki, doliny, pagórki. Jednym słowem coś jak niebo.

8.
Lisa siedziała na kanapie i rysowała ilustracje do książki. Znalazła pracę w jednym z większych wydawnictw w Austrii. Została znów sama, ponieważ zaczął się sezon w skokach narciarskich. Andreas obiecał jej, że odwiedzi ją jak tylko najszybciej się da. Razem z bratem rozważali sprzedasz domu, ale nadal mieli jakiś sentyment do niego. Jej rozważania przerwał dzwonek do drzwi. Nie spodziewała się właściwie nikogo. Więc dużym zdziwieniem dla niej była osoba, która stała po drugiej stronie drzwi.
-Cześć mogę? - była nią Gloria starsza siostra Gregora. Trzymała w ręku pudełko zapewne z ciastkami.
-Jasne – powiedziałam wpuszczając ją do środka. Dziewczyna zdjęła płaszcz i buty i weszła do salonu.
-Siadaj a ja zrobię herbatę – powiedziała Lisa wskazując na czarną sofę, która pełna była kartek i ołówków, kredek, gumek i wielu innych przyrządów malarskich.
-Czym się teraz zajmujesz?- spytała Gloria oglądając rysunki. Lisa po tym jak wstawiła wodę na gaz, wróciła do pokoju i usiadła obok dziewczyny.
-Rysuje dla takiego jednego wydawnictwa i uczę tańca w szkole w Insbrucku – powiedziała zbierając rysunki i kładąc je na stoliku.
-Aha, kochasz to co nie? - spytała Schlierenzauerówna.
-Tak – odpowiedziała Lisa i usłyszały gwizdek, który oznaczał, że woda właśnie się zagotowała. Poszła do kuchni i po chwili wróciła z dwoma kubkami gorącej zielonej herbaty. Jeden z kubków podała Glorii, a drugi postawiła na stoliku. Znała siostrę Gregora miesiąc a już bardzo ją lubiła.
-To co jedziemy do Engelbergu?- spytała Gloria, Lisa była bardzo zdziwiona jej propozycją.
-Co?- spytała blondynka
-No Gregor załatwił mi dwa bilety, a Lucas i rodzice nie mogą. A samej mi się nie chce- powiedziała uśmiechając się lekko.
-Dobra, powiem szczerze, że weekend odpoczynku bardzo mi się przyda – powiedziała upijając łyk cieczy z kubka.
-No to jesteśmy umówione – powiedziała uśmiechając się szeroko i wyciągając z torebki wejściówkę. Dziewczyna przyjrzała się dokładnie rzeczy, którą dostała od starszej od siebie dziewczyny.
-Dobra to spadam – powiedziała i zniknęła za drzwiami. I tyle widziała Glorię Schlierenzauer. Tego dnia położyła się wcześniej spać. W końcu jutro miała zrobić małą niespodziankę swojemu bratu.
*****************************
-Jak słowo daje Żyła ma rację, musimy się zamienić na te pokoje, bo ja z Tobą to nie wyrobię- powiedział Morgenstern siadając na łóżku.
-O co Ci znowu chodzi ?- spytał zdziwiony Gregor.
-O ten tramwaj co nie chodzi- bąknął Thomas – Chodzi mi o to, że ty to jesteś identyczny jak Kot. - powiedział i postanowił udać się do pokoju, który zajmowali dwaj polscy reprezentacji. Zapukał cicho a po głośnym 'Proszę' wszedł. W pokoju był niezły jak to ująć bałagan. Przy oknie stał roześmiany Żyła, przyglądający się wściekłemu Kotowi, który szukał czegoś zawzięcie w walizce starszego kumpla z drużyny.  
-Przeszkadzam?- spytał z lekkim uśmiechem na twarzy.
-Ty no co ty. Ty to nigdy nie przeszkadzasz he he -powiedział Piotrek machając na niego ręką. Austriak podszedł do Żyły i stanął tak jak on czyli oparł się o parapet.
-Co Cię do mnie sprowadza Morgi?- spytał Pieter nie odrywając wzroku od Kota.
-Przyszedłem się spytać czy nie chcesz mieszkać ze mną w pokoju, bo z Gregorem nie dam rady- powiedział Thomas. Żyła spojrzał na niego a później z lekkim uśmiechem zwrócił się do Maćka.
-Ty Maniek wypad mi stąd mieszkasz z Gregorem. - chłopak powiedział cicho 'Yes' i wyleciał z pokoju. A dwaj, którzy w nim byli wybuchnęli tak jak zawsze oni śmiechem.
**************************
Gloria razem z Lisą po tym jak zakwaterowały się w pokoju, postanowiły pojechać na skocznie, ponieważ chłopaki mieli mieć trening. Nikt nie wiedział, że dziewczyny ich odwiedzą, więc gdy Andreas stojący z Loitzlem, Stochem, Schlierenzauerem, Freitagiem, Ammannem, i Jacobsenem zobaczyli idące w ich kierunku dziewczyny oniemieli.
-Lisa co ty tu robisz?- spytał Andreas podbiegając do siostry. Dziewczyna stanęła, założyła ręce na biodra i ze złowrogą miną powiedziała oburzona.
-Aha spoko to ja wracam do Austrii – powiedziała odwracając się na pięcie i gdy chciał odejść to poczuła tylko lekkie popchnięcie i wylądowała na mokrym i zimnym śniegu a obok niej leżało dwóch zawodników. Jeden z niej wydawał jej się bardzo znajomy, ale nie wiedziała skąd go zna, nagle ją olśniło. Przecież to ten sam chłopak, który trzy lata temu naśmiewał się z niej gdy przegrała z nim na bieżni. Ten Polak zawsze ją wkurzał, ale i bardzo go lubiła. Trzy miesiące treningu z nim i nie zapomina się o nim.
-Dawid Kubacki nic się nie zmieniłeś – powiedziała otrzepując się ze śniegu. Nawet Andreas nie wiedział skąd się znają.
-To tak jak ty. Założę się, że nadal mnie nie dogonisz – powiedział Dawid, uśmiechając się szeroko.
-Chcesz się przekonać? - spytała, chłopak pokiwał głową na znak, że się zgadza. Stanął obok niej i po odliczeniu do trzech ruszyli na około domków, które były w pobliżu. Wszyscy skoczkowie, którzy stali byli dość zdziwieni nawet Maciek, który można by powiedzieć, że jest przyjacielem Kubackiego. Dawid wygrywał, ale pech chciał, że gdy dobiegał do Andreasa Koflera, wyłożył się jak długi. Lisa zdążyła zatrzymać się przed chłopakiem i stanęła nad nim z szerokim uśmiechem na twarzy. Teraz miała możliwość odegrania się za te żarty, które trzy lata temu wydobywały się z głowy jeszcze wtedy osiemnastoletniego Polaka.
-No i co wygrałam – powiedziała unosząc charakterystycznie brwi. Dawid zrobił minę obrażonego po czym wypiął dziewczynie język. Ona tylko uśmiechnęła się szerzej i podała mu dłoń, blondyn chwycił ją i właśnie wtedy do jego głowy znów wpadł ten sam żart jak trzy lata temu gdy pierwszy raz się spotkali. Chciał to ma. Chwycił jej dłoń i z całej siły pociągnął dziewczynę w swoim kierunku, tak że ta wylądowała na nim. Byli blisko siebie tak jak wtedy. Lisa widziała w oczach Dawida to samo co wtedy. Nie wiedziała co ma zrobić. Bała się , ale sama nie wiedziała tak właściwie czego.
-Widzisz niby mnie znasz a nie nauczyłaś się jedynej ważnej rzeczy jestem zły o to, że się do mnie nie odzywałaś – powiedział uśmiechając się szeroko i wypinając jej język. Dziewczyna uderzyła go z całej siły w ramię i wstała udając obrażoną. Nikt nie wiedział, co Dawid powiedział Lisie i nie raczył pytać, ponieważ wiedzieli, że to nie koniec.
-Pogniewałaś się ? - spytał podchodząc do niej i obejmując ją od tyłu.
-Tak – powiedziała stanowczo. Nie patrząc na spoglądającego na nią z góry Polaka. Chłopak wziął głęboki oddech.
-Ej to ja się powinienem pogniewać, skoro wyjeżdżasz do Nowego Jorku dokładniej na Broduay i nic mi o tym nie mówisz – powiedział. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy, skąd on o tym może wiedzieć, takie miała pytanie w swojej głowie.
-Skąd to wiesz?- spytała zdziwiona.
-Słonko mówi Ci coś nazwisko Ito dokładniej Mike Ito ?- spytał Dawid uśmiechając się do Lisy chyba najsłodziej jak mógł.
-Zabije go. Jak go spotkam to ubije jak psa – powiedziała przez zaciśnięte zęby.
-Będziesz miała okazję, bo z tego co się orientuje to przyjedzie jako szósty zawodnik – powiedział Dawid całując Lisę w policzek i odchodząc w kierunku domku Polaków, zostawiając dziewczynę złą.

-Z kim ja się zadaje ? -spytała cicho samą siebie.

9.
Lisa przez cały konkurs patrzyła na zawodników z nutką zazdrości. Dopiero teraz powoli do jej świadomości dochodziła wiadomość o tym, że właśnie zaprzepaszcza swoje życie , swoją karierę , swoje marzenia , szacunek u kolegów , i wszystko co można. Gloria patrzyła na nią z zaciekawieniem dobrze wiedziała , że chce jej pomóc i że musi to zrobić , bo bez tego to ta młodsza od niej blondynka zniszczy wszystko o co kiedyś chciała walczyć. Powiedziała jej , że musi iść do toalety , a tak naprawdę chciała znaleźć jednego ze skoczków , którzy czasami bywali w Austrii czyli albo Reruhi Shimizu , Tom Hilde albo Maciek Kot , udało jej się namierzyć tego trzeciego. Siedział sobie na ławce i słuchał muzyki , zupełnie jak jej brat Gregor.
-Cześć Maciek – powiedziała stając obok niego z uśmiechem na twarzy.
-Cześć Gloria – odpowiedział jej w identyczny sposób co dziewczyna.
-Musisz mi pomóc – powiedziała prosto z mostu , i ku zdziwieniu chłopaka była przy tym stanowcza co wskazywało na to , że się nie wywinie i musi jej pomóc. A znał Gregora więc strzelał , że jego siostra jest identyczna jak on.
-W czym? - spytał
-Widzisz tą blondynkę ? - spytała pokazując na Lisę , która trzymała kciuki za kolejnego z zawodników. Maciek kiwnął tylko głową i dalej przysłuchiwał się dziewczynie. - No więc trzeba jej pomóc bo za chwilę to wyskoczy przez tą barierkę i będzie dusić każdego z was po chwili – dodała , Maciek przyglądał się siostrze Koflera z uwagą , dobrze wiedział , że owa dziewczyna zrobiła wielkie zamieszanie wśród skoczków wszystkich stanów cywilnych czyli singli , tych już w pewnym stopniu zajętych i tych w całym stopniu zajętych. Ale było wiadome dlaczego , przecież dziewczyna , która zna się na skokach , skakała , i za błędy zabiłaby na miejscu nie spotyka się od tak na ulicy.
-Dobra ale co ja mogę zrobić? - spytał co spotkało się z piorunującym wzrokiem Glorii. Dziewczyna tylko pokiwała głową mruknęła coś po niemiecku i znów wróciła do konwersacji jeśli tak można było nazwać ten praktycznie monolog do zapatrzonego w blondynkę Kota.
-Masz ją zaprowadzić na górę , powiedzieć coś co sprawi , że poczuje się urażona i skoczy z tej skoczni. - powiedziała a raczej krzyknęła Austriaczka co dało do zrozumienia Kotowi , że to nie była prośba o pomoc to był rozkaz. Więc bez większego marudzenia udał się do dziewczyny. Stanął obok niej i postanowił , że zrobi to co kazała mu siostra Gregora.
-Ale skaczą co nie beznadzieja ? - spytał. Dziewczyna spojrzała na niego uważnie , przecież on nawet nie przebrnął przez kwalifikację , więc wiedział najlepiej co jest nie tak z warunkami.
-Tak , nawet Dawid co się tak przechwalał doskoczył ledwo do punktu konstrukcyjnego – powiedziała uśmiechając się do polaka.
-Tak akurat Mustaf lubi się przechwalać , bez żadnego pokrycia – powiedział i razem z dziewczyną zaczął się śmiać.
-Dobra co Cię tu przywiało ? - spytała , ponieważ aż tak głupia to ona nie jest. Widziała jak Gloria się na niego wkurza , a on marudząc podszedł do niej.
-Szczerze , Gloria kazała mi Cię wkurzyć do tego stopnia , żebyś poszła na tą durną skocznie, zapięła narty i skoczyła – powiedział Kot on w przeciwieństwie do innych nie cierpiał kłamać to mu nigdy nie wychodziło. Dziewczyna spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem, ale nie chciała już dłużej unikać tematu skoków , a skoro Maciek był skory jej pomóc to czemu nie.
-A masz gdzieś dodatkowy kombinezon kask, gogle a przede wszystkim narty ? - spytała, chłopak uśmiechnął się szeroko i pociągnął dziewczynę w kierunku domku Polaków. Jego kuzynka była tu na zawodach dla dziewczyn, a że była identycznej postury i wzrostu jak Lisa, więc dał jej rzeczy swojej siostry i po tym jak i on się przebrał udali się na górę , zadzwonił do Pointnera i powiedział mu o wszystkim. On był bardzo uradowany tym , że młody Polak w końcu przekonał ta upartą blondynkę, żeby przyszła i pokazała tym wszystkim nieudacznikom austriackim gdzie raki zimują, Kruczek był podobnego zdania co Austriak i wpadli na pomysł, żeby puścić ich razem wtedy dziewczyna czuła by się zupełnie inaczej. I tak też się stało. W przerwie pomiędzy I a II serią obydwaj trenerzy poprosili Hofflera o zgodę na te dwa dodatkowe skoki. Oczywiście pan Hoffler jak to Hoffler wykłócał się z nimi, że nie bo dziewczyna sobie nie poradzi , że chyba pozjadali rozumy puszczając ją z tej samej belki co Maćka i tak dalej i tak dalej , ale Pointner i Kruczek razem to mieszanka wybuchowa więc w gruncie rzeczy dyrektor był już od samego początku na straconej pozycji. Po skoczni i jej okolicy rozszedł się głos spikera.
-A teraz mała niespodzianka od trenerów Łukasza Kruczka i Alexandra Pointnera – powiedział i oczy wszystkich uniosły się ku górze gdzie na belkę siadało właśnie dwóch skoczków, wszyscy byli zdziwieni tym widokiem. - Dla państwa skoczy Maciej Kot i jego towarzysz, którego nazwiska nie podano – zakończył. Natomiast na górze Lisa coraz bardziej zaczynała żałować swojej decyzji. Przecież tak dawno na nogach nie miała nart i nie skakała a co będzie jeśli jej się nie uda, jeśli nie wyląduje.
-Dasz radę – usłyszała głos Maćka, i wydawało się jej jakby czytał jej w myślach czy coś w tym stylu.
-Ta jasne – mruknęła myśląc, że chłopak jej nie słyszy.
-Ej pomyśl, że na dole jest ktoś kogo będziesz chciała za to zabić – powiedział , a dziewczyna wiedziała co ten sugeruje. Przecież to wszystko to był jeden głupi pomysł Glorii.
-Aha – powiedziała i zobaczyła chorągiewkę Kruczka co wskazywało na to, że Maciek właśnie jej uciekł, a po chwili mignęła jej również chorągiewka Pointnera więc ruszyła w pogoń za Polakiem.
Wybiła się z progu tak jak wtedy , i znów czuła ten wiatr , który tak bardzo kochała. Żaden ze stojących na dole nie wiedział kim jest drugi skoczek, do czasu gdy pojawił się Noriaki Kasai.
-Ten skoczek jest niesamowity – powiedział Wank patrząc na wyjście z progu owej osoby.
-To nie skoczek – powiedział Kasai co spotkało się ze wzrokiem wszystkich, który spoczął na jego skromnej osobie.
-To niby kto? -spytał zdziwiony Gregor Schlierenzauer. Kasai tylko pokiwał głową.
-Ale wy jesteście domyślni. Niby się znacie na skokach a nie umiecie normalnie i logicznie pomyśleć – powiedział i tym razem nawet Kofler zaczął się zastanawiać kim jest owy drugi skoczek albo i nie skoczek, który właśnie dolatywał za Maćkiem do punktu K. Co było w gruncie rzeczy dość dziwne ponieważ niby zna ją a nie wie , że to jego siostra.
-Niech pan kontynuuje – powiedział Morgi , który jako jedyny go słuchał.
-Po pierwsze wyjście z progu wskazuje na to, że to nie jest chłopak, po drugie , osobą, która machnęła temu komuś chorągiewką był Pointner czyli to Austriak. Po trzecie naśladuje mój styl bardzo dokładnie, a znam tylko jedną taką osobę. Po czwarte ma spod jej kasku wystaje długi blond kucyk a z tego co wiem to nawet Hilde nie ma takich kudłów – powiedział słysząc tylko nie pocieszonego ostatnimi słowami Norwega. Widział ich miny jak próbują wymyślić kim może być owa osoba. - Nie wysilajcie się tak bo wam się przewody poprzepalają. To Lisa Kofler geniusze – powiedział pokazując na dziewczynę, która trzymała w ręku kask i była obejmowana przez Maćka. Który tak jak na dżentelmena przystało postanowił wziąć i jej narty. Była szczęśliwa, że skoczyła a widząc miny wszystkich poza uśmiechniętym Noriakim Kasaim to wiedziała, że żadne z nich nie spodziewał się tego kto będzie tą osobą.
-Gratuluje – powiedział Japończyk ściskając ją jak najmocniej tylko potrafił.
-Dziękuje – powiedziała. Ale żaden ze skoczków nie zmienił ani na chwilę swoich min.
-Bo wam muchy powpadają – powiedział Kot, klepiąc po ramieniu zdziwionego Koflera. Który po jego słowach oprzytomniał.
-Lisa kocham Cię – powiedział Andreas i wziął siostrę na ręce był z niej dumny. Bardzo dumny.
-Tak tak wiem – powiedziała nie przestając się śmiać. Gloria z uśmiechem na twarzy patrzyła na szczęśliwą dziewczynę. Spełniły się jej wszystkie marzenia, ponieważ skoczyła dalej niż każdy ze skoczków.
-Wszyscy Cię kochamy – powiedzieli chórem stojący skoczkowie i rzucili się w kierunku Lisy aby ją poprzytulać, wycałować i kto wie co jeszcze.
**********************************
-No to co pijemy zdrowie mojej kochanej siostry, która wróciła do skakania i Gregora, który wygrał cały Puchar Świata i za drugą tryumfatorkę Sarę Takanashi.– powiedział Andreas podnosząc do góry kieliszek szampana. Dom był cały w zawodnikach od Norwegów po Japończyków. Była również Sara Takanashi, Sara Hendrikson, Ania Kowalska ( kuzynka Maćka) i Gloria.
-To wy sobie pijcie a my z dziewczynami udamy się do córeczki Thomasa , żeby tu do was przyczłapał , bo siedzi i pilnuje małej – powiedziała Lisa uśmiechając się do Glorii.
-O co Ci chodzi? - spytała zdziwiona dziewczyna.
-O nic co nie Ania?- spytała brunetki, która z lekkim uśmiechem na twarzy pokiwała głową.
-Jesteście dziwne – powiedziała i jako pierwsza weszła na górę.
-My chyba ty – powiedziała Amerykanka a po wzroku Glorii, który na niej spoczął postanowiła zamilknąć. W pokoju Lisy Thomas spał na fotelu z małą Lily na rękach. Ten obrazek urzekł wszystkie cztery dziewczyny. Lisa po cichu podeszła do chłopaka zabrała mu małą i wręczyła ją Ani a po chwili zaczęła mówić mu coś na ucho po czym wyleciał jak poparzony i było słychać tylko głośne Ał Gregora i tyle go widziały.
-Co mu powiedziałaś?- spytała Takanashi.
-Nie ważne jak wróci to mnie zabije, ale trudno – powiedziała pokazując Ani, żeby położyła Lily na łóżko. Usiadła na podłodze i wyjęła spod łóżka małe kolorowe pudełko.
-Co tam masz ? -spytała cicho dziewczyna Toma Hilde. Lisa uśmiechnęła się lekko.
-Pożyczyłam to od Thomasa, powiedzmy, że on o tym nie wie i myśli , że zabrał mu to Gregor. To są ich stare zdjęcia jeszcze z czasów juniorskich. - powiedziała wyjmując owinięte wstążką. Przedstawiały Thomasa, Wolfganga, Gregora, Andreasa i wielu innych zawodników nie tylko Austriackich. Siedziały tak oglądały zdjęcia , śmiały się. Gdy mała Lily się obudziła i zaczęła płakać. Dziewczyny jak to dziewczyny od razu uspokoiły małą Lily, ale Thomas słysząc płacz córki przyleciał i chciał się do niej dopchać ale Ania mu na to nie pozwoliła.
-To moja córka – powiedział gdy Lisie udało się ją ukołysać i zanieść do pokoju, który zawsze zajmował Tobias, syn jej kuzynki.
-Wiemy jesteśmy tego świadome. Ale od Ciebie że tak grzecznie powiem zalatuje alkoholem, a nie powinno się dziecka gorszyć co nie?- spytała Takanaschi. Chłopak spojrzał na nią odwrócił się na pięcie i odszedł. A one wybuchnęły śmiechem. Dochodziła może 22 a z dołu dało się słyszeć ostre wyzwiska i przekleństwa.
-O nie nie będą mi tu przeklinać gdy mała śpi -warknęła Lisa i jak tylko najszybciej potrafiła zeszła na dół. Za nią poszły pozostałe dziewczyny. Stanęły w progu salonu a to co tam zobaczyły przeszło ich najśmielsze wyobrażenia.
-Co wy tu najlepszego nawyczynialiście?- spytała próbując panować nad złością.
-Lisa no my nie chcieliśmy, no sama spadła – powiedział Kamil ledwo trzymając się na nogach i opierając się przy tym o Freitaga na którego twarzy widniał przepiękny uśmiech, mówiący co złego to nie my.
-Tak sama z siebie spadła, ciekawe – powiedziała Hendrikson spoglądając na swojego chłopaka, który próbował coś wytłumaczyć praktycznie nie kontaktującemu już Kubackiemu.
-No Sarciu to szczera prawda – powiedział Richard odsuwając się od Stocha i o mały włos nie wylądował na stoliku. Tak alkohol takim to bardzo szkodzi.
-Tak chyba za dużo razy oglądaliście Harego Pottera, bo już wydaje wam się, że rzeczy same z siebie latają – powiedziała Ania widząc jak trzeźwi Schimizu, Kot i Schlierenzauer wchodzą do salonu z kuchni.
-Aniu kiedy my naprawdę tego nie stłukliśmy sama spadła – powiedział Kamil.
-Dobra niech wam będzie, ale ją odkupujecie – powiedziała Lisa. I wtedy Lily znów zaczęła płakać.
-Ja pójdę a wy ich tu popilnujcie i nie wpuszczajcie na górę Morgiego bo obiecuję, że go wywalę przez okno. - powiedziała Lisa i zniknęła na pietrze. Gloria zaczęła wmawiać coś Thomasowi, więc zabrała go do kuchni. Reruhi i Ania zaczęli uciszać Stocha, Freitaga, Żyłę i Jacobsena którym najwyraźniej klimat się udzielił. Sara Hendrickson wzięła się za swojego chłopaka i jego przesympatycznych kumpli. Sara Takanaschi zajęła się swoim chłopakiem i jego kolegami a Maciek z Gregorem sprzątaniem potłuczonych rzeczy. Lisa zeszła na dół.
-Ej mógłby któryś z was mi pomóc? - spytała, Maciek spojrzał dziwnie na Gregora cicho coś mu powiedział, on tylko się skrzywił i fuknął coś po cichu. Po czym poszedł za Lisą na górę. W pokoju małego Tobiasa Lily leżała na łóżku i płakała.
-W czym Ci pomóc?- spytał Gregor, dziewczyna wskazała na łóżeczko, które najwyraźniej uległo małemu zniszczeniu i nie było mowy, żeby położyć tam córkę Thomasa. Austriak wziął się do pracy i po chwili łóżeczko było już naprawione, a mała płaczka mogła ułożyć się w nim i zasnąć.
-Dziękuje – powiedziała opadając na duże, bardzo wygodne łóżko.
-Spoko – powiedział uśmiechając się do niej szeroko i szczerze.
-A i jeszcze ode mnie nie usłyszałeś żadnych słów gratulacji – powiedziała siadając na jednym z brzegów łóżka.
-Byłaś zajęta- powiedział.
-Trochę, ale mimo wszystko Sarze pogratulowałam a Tobie nie.
-Spoko jakoś przeżyje.
-Jesteś pewien?- spytała uśmiechając się lekko.
-Tak – odpowiedział podnosząc ręce w znaku kapitulacji.
-Dobra czyli jednak na wycieczkę do Nowego Jorku muszę zabrać kogoś innego- powiedziała wstając i opuszczając pokój, bynajmniej próbowała ale Gregor jej nie pozwolił.
-Nie no jak masz dla mnie takie gratulację to jednak nie przeżyję bez nich- powiedział, uśmiechając się do niej szeroko. Dziewczyna pokiwała głową i również się uśmiechnęła. A jeśli chodzi o Gregora to powinien w końcu zaryzykować. W końcu raz się żyje. A jeśli nie to Kot go przy wszystkich wyśmieje. Uzna, że jest tchórzem i że boi się wyznać to co czuje. Gregor pochylił się nad Julią i złożył na jej ustach lekki pocałunek. Był na siebie zły, bał się że teraz zostanie przez dziewczynę spoliczkowany. A w przeciwieństwie do tego co myślał dziewczyna się trochę speszyła i po chwili z lekkim uśmiechem spojrzała mu prosto w oczy. W gruncie rzeczy nie wiedziała co ma mu powiedzieć. Też coś do niego czuła. Ale bała się swoich uczuć.
-To co idziemy na dół?- spytał
-Czemu nie- powiedziała i wyszła jako pierwsza z pokoju a on za nią.

-Na dole było dość przyjemnie, ponieważ wszyscy którzy byli pod wpływem procentów spali. Reruhi śmiał się z czegoś z Anią. Sara Hendrickson i Sara Takanaschi rozmawiały na jakiś temat z Maćkiem. A Thomas i Gloria tak właściwie to siedzieli z zamkniętymi oczami na tarasie wtuleni w siebie. I tak to się skończyła moja mała historia. Bo opowiadania zawsze kończą się happy-endem.


*****************

Dziękuje za wszystkie komentarze pod tymi postami. 


Dziękuje Andżelice Kowalczyk z bloga http://difficult-love-austria.blogspot.com/ oraz http://diament-love-austria.blogspot.com/

Dziękuje Bluberry Friday z bloga http://skijumperssister.blogspot.com/

Dziękuje Kayi z bloga http://jeszcze-jeden-raz.blogspot.com/ ale i nie tylko.


Dziękuje Luśce z bloga http://let---it---go.blogspot.com/ 


Oraz anonimowym czytelnikom, którzy to opowiadanie komentowali. 

Oraz wszystkim innym, którzy to czytali. 



5 komentarzy:

  1. Ja nie ogarniam co Tu się dzieje? Kilka historii w jednym opowiadaniu?
    Wytłumacz proszę , bo sensownego komentarza nie złoże....

    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  2. To jest pierwsza historia. Którą skończyłam już wcześniej.
    Ewelina

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ma za co kochana! Uwielbiam czytać Twoje historie, tylko czasem brakuje mi czasu na napisanie komentarzy pod wszystkimi postami.
    Już martwiłam się, że skończyła się druga historia, a tu będzie trzecia!
    Pozdrawiam serdecznie ;*

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominuj i bądź nominowany/a!
    Z racji tego, że Twoje opowiadanie znajduje się na spisie opowiadań o skoczkach narciarskich, ma możliwość zakwalifikowania się do pierwszej serii konkursu na Opowiadanie Roku 2014!
    Poproś swoich czytelników o nominację i sama nominuj swoje ulubione opowiadanie!
    Więcej: http://skijumpinglover.blogspot.com/p/opowiadanie-roku.html

    Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za spam

    OdpowiedzUsuń

Jeśli czytasz to zostaw po sobie znak w formie komentarza. Bo to motywuje do działania.