sobota, 29 marca 2014

Dziesiąty

Gregor...
Dzisiejszy trening jak najbardziej na plus. Ale u Thomasa to nie byłbym takiego zdania. Jakiś rozkojarzony łazi i już kolejny raz z rzędu do jego pokoju przychodzi Kasia i wychodzi z niego wkurzona. Jestem ciekaw co on znowu wymyślił. Bo nie że coś, ale po nim to się można wszystkiego spodziewać. Niby jest ojcem, ale cały czas zachowuje się jak dziecko. Z resztą, który z nas się tak nie zachowuję. No i gdzie jest ten telefon. Kraft zrobił taki bajzel, że niczego tu nie można znaleźć. A na dodatek teraz dzwoni, a jeśli to ktoś ważny to Stefan zapłaci mi za to głową, chociaż niczego mu nie ujmując to jego głowa nie przedstawia dla mnie żadnej wartości.  'Numer nieznany'. Ciekawe kto nieznany próbuję się do mnie dodzwonić.
-Halo 
-Cześć Gregor to ja.
-Kristina ?
-Tak. Greg pamiętasz jak mówiłeś, że mogę przyjść do Ciebie z każdym problemem mimo tego, że nie jestem z Thomasem ?
-No tak.
-Mam pewien problem i chciałam się komuś wygadać.
-Jasne, to co za dwie godziny w kawiarni koło skoczni ? 
-Będę. Dzięki jesteś super przyjacielem.
-Nie ma za co. 
-Pa
-Cześć
Jestem ciekawy co się stało. Kristina nie jest taka zła jak się wszystkim wydaję. Ona z tym całym Niemcem to nawet nie była. Ten piłkarz od siedmiu boleści chciał się na nim zemścić za coś tam i uznał, że jak uwiedzie Kristę to będą kwita. Ona bardzo żałowała tego, więc postanowiła nie ranić Thomasa i wyjechać. Udawała, że wszystko jest w porządku, nawet przede mną. Ale mnie tak łatwo oszukać to się nie da. Widziałem, że coś jest nie tak. Jako jedyny widywałem się z nią jak najczęściej się tylko dało. Wiedziałem o wszystkim, ale ona prosiła, żebym nikomu nie mówił, więc tak zrobiłem. Nie wiem co ona przez to chcę osiągnąć. Przecież jeśli go kocha a z tamtym nic nie było z jej strony, to powinna mu to powiedzieć. A nie wyjeżdżać zostawiając jedynie list w którym go w gruncie rzeczy okłamała. Siedział później u mnie cały tydzień i mówił, że jego życie już nie ma sensu, że Lily to już nie będzie widywał i tak dalej i tak dalej. Normalnie baba nie chłop. Ale co ja mogłem? Nic. 
-A ty gdzie się wybierasz ? - spytał Kraft odrywając wzrok od laptopa. A co go to obchodzi?
-Na spacer - powiedziałem, on tylko przewrócił oczami i wrócił do wcześniej wykonywanej czynności cokolwiek by to było. Wziąłem kurtkę i wyszedłem z pokoju, w holu mijając uśmiechniętych od ucha do ucha Kamila, Piotrka i Stefcia. Ale ja się im nie dziwie mają w reprezentacji Krzyśka więc chodzą jakby milion w totka wygrali. Choć z drugiej strony to Biegun to dobra inwestycja. Straszny ziąb dzisiaj. A mówią, że koniec listopada to jeszcze jesień. Tak się zastanawiam o co może chodzić?
-Cześć - powiedziałem podchodząc do stolika przy którym siedziała. 
-Cześć - odpowiedziała, ale nie była za wesoła. Była smutna. A może zła ?
-Co jest ? - spytałem siadając na przeciwko niej. 
-Chodzi o Thomasa - powiedziała uśmiechając się gdy wypowiadała jego imię. Mogłem się domyśleć, że chodzi o jej księcia z bajki. 
-Dopiero teraz ? - spytałem patrząc na nią tak jak mój ojciec na mnie gdy powiedziałem mu, że chcę skakać. 
-Wiedziałam - powiedziała po cichu, myślała, że nie usłyszę. No aż tak źle to jeszcze z moim słuchem nie jest.
-No ja myślę. Skoro każesz mi okłamywać mojego najlepszego kumpla. - odpowiedziałem podpierając brodę ręką. 
-To nie jest okłamywanie go, po prostu wiem, że go zraniłam. I wiem, że nie ma już na nic nadziei. Ale jego wczorajsza wiadomość... - i tu urwała. No no czyżby nasz pan idealny postanowił walczyć o swoją miłość ?
-Co za wiadomość ? - spytałem, pewnie uzna mnie za wścibskiego, ale jakby nie patrzeć to nazywa mnie przyjacielem. A przyjaciel ma prawo wiedzieć. Podała mi telefon. 


Kristina wiem, że może nie powinienem Ci tego pisać, ale raz się żyję. Przykro mi z powodu Twojego i tego całego Mario. Mam nadzieję, że jakoś się trzymasz. Jeśli będziesz gdzieś niedaleko Klinghental to może jest szansa na to, żebyśmy wybrali się z Lily na jakiś spacer. Przemyśl. Morgi.

-Nie to, że coś, ale moim zdaniem powinnaś na jego propozycję przystać - powiedziałem. Wiem, że za to co zamierzam zrobić to któreś z nich mnie znienawidzi, albo obydwoje ale to moi przyjaciele. I chcę, żeby byli szczęśliwi.
-Myślisz ? - spytała, patrząc na mnie błagalnie. Ja nie myślę ja to wiem kochana, ja to bardzo dobrze wiem.
-Tak - powiedziałem wstając od stolika i opuszczając budynek. Tym samym zostawiając Kris z jej myślami. Czas zabawić się w swatkę. pomyślałem trąc dłonią o dłoń.

Kasia...
-Thomas ogarnij się - powiedziałam słuchając opowiadań Morgensterna. I wiecie do jakiego doszłam wniosku, otworzę poradnie dla złamanych serc, ten interes mi się opłaci. Już kolejny raz z rzędu pomagam wybitnemu skoczkowi z rozpoznaniem swojego uczucia. Koszmar po prostu. Można powiedzieć, że wiem jak czuję się ksiądz słuchając jak ludzie opowiadają mu swoje życiorysy, bo w tym przypadku nie jest inaczej. 
-Ale przecież nic nie zrobiłem - powiedział.
-Tylko cały czas gadasz zamiast coś zrobić - powiedziałam odwracając się w jego kierunku. 
-Niby co mam zrobić ? - spytał. A co ja wyrocznia jestem ? Doświadczenie w miłości mam takie jak Kopernik w balecie czyli zapewne żadne. 
-Nie wiem, rusz tą swoją łepetyną panie lament - odpowiedziałam stukając w jego głowę. On powiedział coś pod nosem i zrobił podobnie jak ja wcześniej. 
-Dobra - powiedział, wstając z mojego łóżka po czym opuszczając mój pokój, w którym ostatnio zaczęło brakować miejsca dla czystego niemieckiego powietrza. Rzuciłam się na łóżko i postanowiłam chwilę odpocząć, ale jak to u mnie nie było to łatwą czynnością, ponieważ drzwi mojego pokoju otworzyły się z hukiem i do pomieszczenia wszedł zły Kubacki a za nim rozbawiony Miętus oho będzie się działo. 
-Kaśka trzymaj mnie bo mu tak przyfasolę, że mu żaden chirurg nie pomoże - powiedział blondyn podchodząc do mnie i odwracając się twarzą do Titusa. 
-Przecież nic takiego nie zrobiłem, powiedziałem tylko co myślę - odpowiedział Krzysiek we własnej obronie. No no chyba Titus musi sobie znaleźć adwokata.
-Tak to bardzo ciekawe. Nie wiedziałem, że masz o mnie tak złe zdanie - powiedział blondyn zakładając na klatkę piersiową dłonie i przenosząc ciężar ciała na prawą nogę, pozycja bojowa Mustafa. Dobrze, że nie jestem na miejscu Miętusa. Nagle do pokoju wszedł Gregor ale widząc dwóch skoczków i minę Kubackiego zawahał się czy wejść, więc postanowił stanąć w miejscu.
-Kasia mogę Cię prosić na chwilę ? - spytał, a ja mówiąc szczerze dziękowałam mu, że przyszedł. Wstałam z łóżka i omijając szerokim łukiem Dawida opuściłam pokój. 
-Co się stało ? - spytałam widząc dziwny wyraz twarzy Schlierenzauera. 
-Chodzi o Thomasa i Kristinę - powiedział. 
-A dokładniej ? - spytałam. Wiedziałam, że Gregor dobrze żyje z byłą dziewczyną Thomasa. 
-Bo poradziłem jej, żeby się z nim spotkała no i teraz trochę tego żałuję - powiedział spuszczając głowę. 
-Ej powiem Ci to tylko dlatego, że przyjaźnisz się z Thomasem on nadal ją kocha. - odpowiedziałam a na jego twarzy pojawiło się zdziwienie. 
-To skoro już Cię stamtąd wyciągnąłem co powiesz na mały spacer i jakieś ciastko ? - spytał uśmiechając się lekko. Nie powiem nie miałam ochoty wracać do mojego pokoju.
-Czemu nie - powiedziałam podpierając się o jego ramię. 


piątek, 28 marca 2014

Dziewiąty

                 Narrator...
Blondynka szła w kierunku domku Norweskich skoczków narciarskich. Bardzo chciała spotkać się ze swoim kuzynem w końcu bardzo dawno go nie widziała. A że studiowała na jednej z lepszych uczelni w Niemczech to nie mogła tak sobie zrobić wakacji. Dobrze wiedziała, że kierunek studiów jaki wybrała był za trudny, żeby robić sobie nawet tygodniowe przerwy. Była bardzo ucieszona, gdy jeden z jej kolegów zdobył bilety na zawody, a ona dodatkowo dostała jeszcze możliwość wejścia do wioski skoczków. Stanęła przy domku Norwegów i chwyciła za klamkę. Był on prawie pusty, ponieważ krzątało się w nim dwóch mężczyzn.
-Przepraszam, wiedzą może panowie gdzie spotkam Andreasa Stjernena ? - spytała z uśmiechem na twarzy.
-Zobacz przy domku Austriaków lub Polaków. - odpowiedział starszy, na co dziewczyna pokiwała głową i opuściła pomieszczenie. Była już późna pora i mróz dawał o sobie znać. Niestety dziewczyna nie miała rękawiczek, bo myślała, że nie będzie musiała chodzić po świeżym powietrzu. Przystanęła przy czymś podobnym do fontanny i wsadziła ręce do kieszeni swojej kurtki z logiem Uniwersytetu. Nie była zmęczona ani nic w tym stylu. Po prostu nie orientowała się zupełnie w tym gdzie może znaleźć swojego kuzyna.
-Proszę - usłyszała czyjś głos. Odwróciła się w danym kierunku. Stał obok niej dość wysoki, na oko mający tyle samo lat co ona chłopak. Po kurtce, w jaką był ubrany można było wywnioskować, że był Polakiem. A wracając do chłopaka, trzymał w ręku rękawiczki. Dziewczyna zawahała się, ale uśmiech chłopaka przekonał ją do tego, że może je od niego pożyczyć.
-Dzięki. I mam małe pytanie wiesz może gdzie są wszyscy skoczkowie ? - spytała, uśmiechając się do chłopaka.
-Tak, chodź to Ci pokaże - powiedział uśmiechając się do blondynki szeroko i pokazując ruchem ręki na długą ścieżkę, prowadzącą w głąb wioski. Szli może jakieś 20 minut i doszli do małej polanki jeśli tak owe miejsce można było nazwać. Było na niej kilkunastu a nawet kilkudziesięciu chłopaków. Grita rozglądała się w poszukiwaniu kuzyna. Zauważyła go stojącego z jakąś brunetką i kilkoma chłopakami. Tak bardzo tęskniła za nim. Za bardzo. Podeszła do niego i zakryła jego oczy swoimi dłońmi. Chłopak był bardzo zdziwiony tą sytuacją.
-Hilde ja Ci zawsze mówiłem, że tego nie cierpię i obiecuję, że jak mnie teraz zostawisz w spokoju to nic Ci nie zrobię - powiedział.
-Ale ja stoję obok Ciebie - powiedział Tom, który chwilę wcześniej dołączył do grupki. Andreas dopiero po chwili zdał sobie sprawę , że taki nawyk ma tylko Grita. Ta blondynka, która niczym jej nie przypomina.
-A to już wiem, zawsze Ci mówiłem, że za Twój numer który nam wykręciłaś powinniśmy się Ciebie z rodziny pozbyć - powiedział dotykając dłoni dziewczyny.
-O wyrodny kuzynie - odpowiedziała odsłaniając mu oczy i stając na przeciwko niego. Miała na twarzy szeroki uśmiech bo znów mogła go zobaczyć.
-A ty wcale lepsza to nie jesteś - powiedział, zakładając ręce na klatkę piersiową.
-Niby o co Ci chodzi co ? - spytała patrząc na niego unosząc jedną z brwi do góry.
-Ty dobrze wiesz o co, dobrze wiesz. Wyjeżdżasz z dnia na dzień, nie wiadomo gdzie i po co. I zostawiasz mnie samego, biednego - powiedział udając, że płacze. Widać było na twarzy dziewczyny, że powstrzymuję się od wybuchnięcia śmiechem. A i sam zainteresowany miał podobny wyraz na twarzy.
-Oj będziesz się na mnie gniewał. Ktoś musi Cię leczyć jak sobie coś zrobisz - odpowiedziała przewracając oczami. Stała patrząc na niego i czekała na jego reakcję, za długo czekać nie musiała, ponieważ chłopak rzucił się na dziewczynę i wziął ją na ręce. A Krzysiek przyglądał się Gricie . Wyglądała tak niewinnie, normalnie, zwyczajnie. I miała w sobie coś czego nie miała nawet Julka.
Następnego dnia
Kasia...
Wiecie co wam powiem. Grita jest super kumpelą. Wczoraj się poznałyśmy, i przegadałyśmy w hotelu całą noc. Opowiadałyśmy sobie różne historię i wiecie co zauważyłam. Że gdy wypowiadała imię mojego brata to chyba nieświadomie przymykała lekko oczy. Ale w sumie jakby się tak zastanowić, to przecież Krzyśkowi chyba niczego nie brakuje. Ma kilka wad i tego nie ukrywa, ale zalet to ja nie wyliczę bo po prostu zabrakłoby mi miejsca. I ma już wygrane na swoim kącie. O nie jest 9 a za trzydzieści minut rozpoczyna się trening. Nie no ploteczki z kuzynką Andreasa dają się we znaki. Dobra mogę się spóźnić, w razie czego wyręczy mnie Kamil. Wspominałam, że zaczął studiować psychologię ? Jeśli nie no to wspominam. Podjął taką decyzję widząc mnie kłócącą się z Piotrkiem o to czy ma przestać grać w reklamach czy nie. Ja swoje On swoje Ja swoje On swoje i tak dobre kilkadziesiąt minut. Mówię wam gdyby nie Stoch to któreś z nas zostałoby wywalone przez okno. A jak nie patrząc mój pokój jest na 5 piętrze więc raczej bez szwanku to żadne z nas by nie wyszedł. 
-O Kasia możesz mi pomóc ? - spytał Kofi gdy schodziłam do holu. Nie byłam ich psychologiem a czułam, że jednak nim jestem. Ponieważ codziennie któryś z zawodników tamtej reprezentacji.
-A w czym ?- spytałam uśmiechając się do niego.
-Chodzi o Thomasa zamknął się w pokoju i mruczy coś pod nosem o Kristinie, proszę Cię pomóż mi bo nie wyrobię - powiedział składając ręce jak do modlitwy i jeszcze zrobił te swoje oczka kotka. Dlaczego ja jestem taka, że zawsze ulegnę tym wszystkim minkom. To mnie kiedyś zgubi.
-Dobrze - powiedziałam kierując się ku pokojowi dwójki zawodników w między czasie wysyłając wiadomość Krzyśkowi, że niestety mogę się spóźnić i żeby dziś zastąpił mnie Kamil. Obiecuję, że jak mnie wywalą to Morgiemu się oberwie. Zapukałam do drzwi, otworzył mi przygnębiony jednym słowem. Uśmiechnęłam się do niego ale on mi nie odpowiedział.
-Co jest ? - spytałam, on usiadł na łóżku i patrzył na mnie jakby chciał ode mnie czegoś się dowiedzieć.
-Kristina rozstała się z tamtym - powiedział. No i czemu się tym tak martwi. Jeśli ją kocha to powinien o nią walczyć, a nie siedzieć w pokoju i nie wiadomo co robić. Nie?
-No i ? - nie to, że jestem wścibska, bo nie jestem. Ale mógłby mi tą całą sytuację ukazać trochę z innej strony bo za bardzo nie wiem o co mu chodzi. Ale on milczał jak grób. 
-Kochasz ją ?- spytałam widząc, że walczy z myślami. Rozstali się no ale przecież nigdzie nie jest napisane, że nie można do siebie wracać. Każdy popełnia błędy nawet takie ideały. A jeśli Kristina zdała sobie sprawę, że popełniła ten błąd no to dobrze. 
-Chyba tak - wahał się. Ale wiedziałam, że nie chcę się zdradzić. Widać było, że zna tą odpowiedz. Widać było, że pomimo tego, że ta go zdradziła, on nadal ją kocha. Jak to mówi mój dziadek miłość Ci wszystko wybaczy. W moim przypadku ta sentencja nie działa. 
-No to co ty tu jeszcze robisz ? - spytałam zrywając się na równe nogi.
-O co Ci chodzi ? - spytał zdziwiony moim zachowaniem.
-O to, że powinieneś coś z tym fantem zrobić. Jeśli ją kochasz a ona cierpi po zerwaniu to zadzwoń do niej, napisz czy tam jeszcze coś. Niech wie, że Ci zależy. - powiedziałam. Widziałam jak na jego twarzy rysuję się zdziwienie, zaskoczenie itd.
-Myślisz ? - spytał, spuszczając wzrok i wlepiając go w buty. 
-Jestem tego pewna - powiedziałam wskazując na telefon Thomasa, który leżał na łóżku. On wziął urządzenie do ręki. A ja postanowiłam wyjść. Na podłodze obok drzwi siedział Andreas i najwyraźniej czekał na to kiedy jego współlokator pokoju hotelowego wyjdzie z niego i grzecznie pomaszeruję z nim na trening.
-Idź sam Thomas niedługo dojdzie - powiedziałam klepiąc go w ramie. Mężczyzna patrzył na mnie dziwnym wzrokiem.
-A co mu jest ? - spytał Kofler. 
-Zakochał się, albo nigdy się nie odkochał - powiedziałam uśmiechając się do Andiego i idąc w kierunku wyjścia z hotelu, ponieważ jakby nie patrzyć na zegarek to byłam już spóźniona do pracy o godzinę. Miałam nadzieję, że Kamil mnie za to nie zabiję, no ale co poradzisz jak dużo osób liczy na Twoją pomoc. A przecież szczęście przyjaciół jest najważniejsze. 
-No nareszcie jesteś. Ratuj - powiedział Kamil gdy weszłam do domku Polskiej reprezentacji. Nie wiedziałam o co chodzi. I powiem wam całkowicie szczerze wolałam nie wiedzieć o co chodzi. 
-Co się stało ? - spytałam zdziwiona siadając na wolnym krześle przy dużym drewnianym stole na którym znajdowały się prze różne dokumenty, zeszyty, książki. 
-Oni mnie wykończą, gadają o jakiś fioletowych królikach, o jakiś książkach o jakiś dachach - Stoch krzyczał mi prosto do ucha. Normalnie nie długo ogłuchnę. 
-Kamil wiesz co idź na trening nie słuchając ich już a ja się wszystkim innym zajmę - powiedziałam, on pocałował mnie w policzek i podskakując opuścił nasz domek. Ja to się z nimi mam, ale przynajmniej się nie nudzę. 
Kamil Stoch...
Zaczynam żałować mojej ostatniej decyzji. Bo wydaje mi się, że chłopaki postanowili się ze mnie troszkę ponabijać. Gadają mi o jakiś królikach, dachach i książkach. Ale się zemszczę, a zemsta będzie słodka jak miód. 
-I co tam u królików ? - spytał Dawid, śmiejąc się bez jakichkolwiek zahamowań. Powiem szczerze przydałby im się kurs dobrych manier i języka polskiego.
-Spadaj - odpowiedziałem wymijając go i wchodząc po narty. Miałem go trochę po wyżej parady z resztą tak jak większej części naszej reprezentacji. 
*********************************************************************************
Długością nie imponuję, za co przepraszam. 
Czekam na wasze opinię w komentarzach.
Pozdrawiam. 

niedziela, 23 marca 2014

Ósmy

Thomas Morgenstern...
No i dzisiaj początek sezonu. Choć tak właściwie to był wczoraj, ale dzisiaj jest konkurs drużynowy. No i wszystko by było świetnie, znakomicie i tak dalej. Gdyby nie Gregor. Siedzi na łóżku w pokoju i mamrocze coś pod nosem, że on nie będzie skakał bo mu się nie udaje. Że on się już do niczego nie nadaje. Zwariować można a najgorsze jest to, że nasz kochany psycholog Martin to gdzieś sobie wybył i szukaj wiatru w polu. Ale zaraz przecież najlepszym psychologiem jest Kamil Stoch. Tak jego sesję psychologiczne są znane w całym świecie skoków. Jak mu się uda doprowadzić tego mazgaja do życia w godzinę to nie wiem dam mu wygrać.  
-Siemka Janek jest Kamil ? - spytałem gdy drzwi otworzył mi Ziobro.
-U Wódki i Kaśki pokój dalej - powiedział, zamykając mi drzwi przed nosem. Nie no na serio są źle wychowani.  Nawet cześć nie powiedzieć, coś musiało go nieźle wkurzyć. 
-Cześć Kamil jest Kamil - no te moje słowa to zabrzmiały bez żadnego składu i ładu ale co ja mogłem innego powiedzieć skoro i jeden i drugi to Kamil. 
-Tak wejdź - powiedział pokazując mi ruchem ręki na pomieszczenie. Stoch siedział przy stole i przeglądał jakieś kartki. Obok niego leżało kilka dość grubych książek. No, no Stochu się nie obija, na serio chyba idzie na te studia psychologiczne. A niby jest moim przyjacielem i nic mi nie powiedział. No nie jeszcze mi za to zapłaci (śmiech). 
-O Thomas siema - powiedział odrywając wzrok znad książki. I z powrotem wrócił do lektury.
-Thomas przyszedł do Ciebie - powiedział Wódka zabierając ze stolika laptopa. Kamil zamknął książkę, odłożył ją na bok i usiadł niczym Pointner jak wie, że jesteśmy już tak zdołowani, że nie będziemy się o nic z nim wykłócać. 
-Co Cię do mnie Thomasie sprowadza ? - spytał z lekkim uśmiechem na twarzy. Nie powiem widziałem jak Wódka zaczyna się śmiać z gadki Kamila. 
-Mam pewien dość trudny problem z Gregorem - powiedziałem siadając na krześle, które znajdywało się obok Stocha.
-Dobra za godzinę wracam - powiedział, nawet nie pytając o co chodzi. Wstał z krzesła wziął do ręki telefon i wyszedł. Wódka spojrzał na mnie zdziwiony, nie powiem ja miałem podobny wyraz twarzy, choć się nie widziałem to wiedziałem, że tak jest. Bo mimo wszystko on był w wielu rzeczach najlepszych.

Kamil Stoch...
Zacząłem studia psychologiczne, może nie był to dobry ruch, ale jak widać jestem nie zastąpiony skoro Thomas przychodzi i prosi o pomoc w sprawie Gregora. Podobno siedzi na łóżku i nie ma zamiaru opuszczać swojego pokoju. Czy ci młodzi to tylko się nad sobą użalać potrafią? Najpierw Biegun, później Miętus teraz Schlierenzauer jak tak dalej pójdzie to zacznę za to brać pieniądze. To i tak mi się bardziej opłaci niż zarabianie na skokach. Zapukałem do drzwi pokoju chłopaków i po jego cichym i pozbawionym jakichkolwiek uczuć proszę wszedłem do jego pokoju. Thomas miał rację, Gregor siedział na łóżku, oparty o ścianę i wgapiał się w okno, a raczej w krajobraz, który znajdował się za oknem. Nawet nie obejrzał się aby zobaczyć kto zechciał wejść do jego pokoju. A więc problem musi być duży. 
-Siema idziesz na trening ? - spytałem. Ale on na to tylko pokiwał z dezaprobatą głową. Czy on to zapomniał języka w gębie, czy co?
-A to niby czemu ? - jak brnąć to już w najlepsze nie? 
-A po co mam tam iść ? - spytał, cały czas patrząc się w to zakichane okno. 
-Żeby skakać geniuszu - powiedziałem zakładając ręce na klatce piersiowej i wpatrując się w niego jak w jakiegoś manekina. 
-Nie umiem skakać - powiedział tym razem wlepiając w moją skromną osobę ten swój tępy wzrok. On na serio gada takie głupoty, czy ja tylko śnię ? Może Żyła mi coś przez przypadek do soku dodał ? Tak jemu to się przytrafić by mogło.  Ale wracając do Gregora to on chyba nie słyszy co gada.
-Czy Ciebie do reszty pogięło ? - spytałem podnosząc głos. Nigdy tego nie robię, ale teraz to chłopak przegina. 
-Nie krzycz na mnie i mnie nie pogięło - powiedział wstając z łóżka i stając na przeciwko mnie. 
-Ja mam inne wrażenie - powiedziałem kładąc ręce na biodra. 
-Powiedz Thomasowi, żeby się o mnie nie martwił. Dam sobie radę sam . - powiedział uśmiechając się sztucznie. 
-Stary tu nie chodzi tylko o Thomasa. Jesteś jednym z najlepszych zawodników na świecie. Masz wiele sukcesów na swoim kącie, masz fanki, cały świat stoi przed Tobą otworem. Ale spoko jeśli masz zamiar siedzieć tu na tych swoich czterech literach, leżeć na łóżku i użalać się nad sobą. To droga wolna. Ja nic na to nie poradzę. - powiedziałem chcąc wyjść z jego pokoju, ale zatrzymał mnie.
-Kamil, sorry - powiedział. Odwróciłem się w jego kierunku. Jego wzrok utkwił w nartach, które oparte były o ścianę. Widać było, że stracił całą wiarę w siebie. Owszem poprzedni sezon nie poszedł po jego myśli ale nie powinien się tak nisko oceniać. No jest takie pojęcie jak samokrytyka, ale jednak jakieś granice tego krytycznego oceniania się to są. Nie? 
-Nie mnie przepraszaj bo nie masz za co. Przeproś sam siebie - powiedziałem i wyszedłem z jego pokoju. Zostawiając go z własnymi myślami. Jeśli to pomoże to kolejny sukces psychologiczny na moim kącie. 

Komentatorzy innymi słowy narratorzy...
-No i kolejny wyśmienity skok reprezentanta Austrii, Thomas Diethart ląduje na 137 metrze. Sędziowie dają mu same 19 i tym samym Austria powiększa swoją przewagę nad drugim zespołem Niemiec o kolejne 20 punktów. Na trzecim miejscu plasuję się drużyna Norwegii, na czwartym Polska na piątym Japonia, na szóstym Szwajcaria co jest małą niespodzianką, na siódmym Słowenia a na ósmym Finlandia. Zostały jeszcze po dwa skoki każdej drużyny w tej pierwszej serii. W trzeciej grupie wystąpią w reprezentacji Austrii Thomas Morgenstern w reprezentacji Niemiec Richard Freitag, Norwegii Tom Hilde, Polski Krzysztof Biegun, Japonii Daiki Ito, Szwajcarii Gregor Deschwanden, Słowenii Jaka Hvala a Finlandii Laurii Asikainen. Mała poprawka z przed kilku minut wszystkie zespoły, które występują w pierwszej serii kwalifikują się do serii finałowej. A więc wszystko może się jeszcze zmienić. 
-Dobrze mówisz, a przed chwilą wylądował reprezentant Finlandii, który skoczył na 125 metr ale z dużym wiatrem w plecy. Co daje mu oczywiście pierwsze miejsce dla jego reprezentacji. 
-Jaka Hvala oraz Gregor Deschwanden skoczyli identycznie na odległość 138 metrów lecz Słoweniec dostał lepsze noty od sędziów i tym samym Słowenia przesunęła się jedno oczko w klasyfikacji tego konkursu. Daiki Ito miał najlepsze warunki, ale wylądował jedynie metr dalej od poprzednich dwóch zawodników, ale miał nad nimi przewagę z dwóch poprzednich grup i tym samym utrzymuję piąte miejsce. I teraz kolej na zwycięzce wczorajszych kwalifikacji Krzysztofa Bieguna. Co ten młody Polak zrobi? Już debiutował w Pucharze  Świata, i to na tej skoczni dokładnie rok temu wygrał swój pierwszy konkurs. Czy dziś również osiągnie na tej skoczni sukces z drużyną czy będzie musiał czekać na jutrzejszy konkurs indywidualny.  No i proszę państwa dostał sygnał od trenera. Wybił się z progu bardzo dynamicznie, obrał poprawną trajektorię lotu. I proszę państwa właśnie minął punkt konstrukcyjny usytuowany na 125 metrze i nadal szybuje wysoko nad zeskokiem. Jaką odległość zapiszę na swoim koncie. Proszę państwa 143 metry z dość poprawnym telemarkiem. Noty proszę państwa cztery 19 i dwie dwudziestki i tym samym Polska wyprzedza Japonię, która jest na piątym miejscu o 50 punktów. Tom Hilde nie błysnął 126 metrów i Norwegia ląduję za Polską. Niemcy zbliżyły się po trzecim zawodniku do Austrii na 10 punktów. Zapowiada się pasjonująca walka w ostatniej grupie tych zawodów, ponieważ dostaliśmy wiadomość od Waltera Hofflera, że zostanie rozegrana tylko jedna seria, ponieważ wzmaga się tylny wiatr a nie ma co ryzykować zdrowia zawodników.
-W ostatniej grupie wystartują Gregor Schlierenzauer, Severin Freund, Kamil Stoch, Anders Bardal, Noriaki Kasai, Peter Prevc, Simon Ammann, Harri Olli. 
-Zapowiada się tak jak już wcześniej powiedziałeś pasjonująca walka.
-Proszę państwa do końca zostało trzy skoki. Kamil Stoch, Severin Freund oraz Gregor Schlierenzauer. 
-Kamil Stoch 138 metrów, Severin Freund 137, 5 metra i czekamy tylko na skok Austriackiego lidera reprezentacji. Wybił się tak jak Krzysztof Biegun i ląduję o jeden metr bliżej od 20 letniego Polaka. Austria zajmuje pierwsze miejsce, Niemcy drugie miejsce a trzecie Polska. Indywidualnie tryumfowałby Krzysztof Biegun, drugi byłby Gregor Schlierenzauer a trzeci Kamil Stoch. 
-Do widzenia państwu zapraszamy państwa na jutrzejszą transmisję z Klinghental. Życzymy miłego wieczoru. 

sobota, 22 marca 2014

Siódmy

Klinghental

Kamil Stoch...
No i sezon trzeba rozpocząć. Dziś kwalifikację, jutro drużynówka a po jutrze pierwszy konkurs indywidualny. Jestem liderem po zeszłym sezonie więc w gruncie rzeczy nie muszę się kwalifikować i postanowiłem tak zrobić. Kasia jest razem z nami. Licencjonowany psycholog. Wódka uznał, że potrzebuję wsparcia psychicznego. Czy wy to rozumiecie psycholog i wsparcie psychiczne. Ale dobra postanowiłem się nie udzielać. On zawsze ma swoje jakieś problemy. Plusem jest to, że wszyscy w naszej kadrze są ciągle uśmiechnięci widząc ją na horyzoncie, z resztą nie tylko my. Mają tak też i Austriacy a i reszcie się udziela ten nastrój. 
-Kamil chcesz ? - o wilku mowa. Kasia ubrana w niebieską kurtkę reprezentacji stała przede mną z dwoma kubkami gorącej herbaty. A jednak jest potrzebna w naszej reprezentacji.
-O dziękuje - powiedziałem biorąc od niej jeden z kubków. Po czym Kasia usiadła na ławce obok mnie. Siedzieliśmy przy telewizorze dzięki któremu mogliśmy obserwować to co dzieje się na skoczni. I właśnie miał skakać Krzysiek Biegun, miał nie najlepsze warunki, ale nie martwiłem się o to, ponieważ wiedziałem, że sobie poradzi. Widziałem wyraz twarzy Kasi była skupiona i uważnie patrzyła na to co będzie robił jej brat. Była jego największą  i najwierniejszą fanką. Krzysiek usiadł na belce i po sygnale Matei zjechał w dół, wybił się drapieżnie z progu po czym ułożył się na narty. Leciał niczym Kasai. Wylądował na 139 metrze, sędziowie byli bardzo hojni, ponieważ dali mu po 19 co dało mu pierwsze miejsce, a w rezultacie zwycięstwo, ponieważ żaden już go nie przeskoczył.
-Jestem z niego dumna - powiedziała Kasia uśmiechając się szeroko. 
-Ja też - powiedziałem i razem z nią zaczęliśmy się śmiać. 
Kasia...
No, no mam utalentowanego braciszka. Nawet Kamil tak uważa, więc musi być w tym dużo prawdy. Ale nie powiem skoczył świetnie i sędziowie to docenili. Kocham go najbardziej na świecie. 
-No i jak ? - ale nie cierpię jak mnie straszy. O mało co nie wylądowałam na ziemi gdyby mnie nie złapał Piotrek to wszyscy mieli by ze mnie pośmiewisko. 
-Nie strasz mnie - powiedziałam przez zaciśnięte zęby piorunując go wzrokiem. Widziałam jak zerka porozumiewawczo na Klimka i Titusa. 
-Przepraszam - powiedział a dwaj pozostali wyjęli zza pleców bukiety kwiatków. Dobra wydaję mi się, że coś przeskrobali. 
-Za co? - spytałam. Bo nie powiem nie byłam nigdy za bardzo domyślnym człowiekiem. A już co do mojego brata to już w ogóle. To  komnata tajemnic, może nie w wersji Harrego Pottera ale jednak komnata.
-Za wszystko - odpowiedzieli równocześnie. Zaczynam się ich już bać. Przerażają mnie. 
-Ok - powiedziałam biorąc bukiety i kierując się do domku polskiej reprezentacji.  Był pusty więc uznałam, że wszyscy poszli już do hotelu i oczywiście na mnie nie poczekali no ale czego ja mogłam się spodziewać? Wzięłam swoje rzeczy i poszłam w kierunku bramy wejściowej na skocznie. Kibiców już praktycznie na terenie obiektu nie było. Może poza kilkoma parami, które oglądały zachód słońca. Ten widok zawsze mnie powala na kolana. To jedyna rzecz dla której można oddać praktycznie wszystko. 
-Tepes mówiłem Ci, żebyś uważał jak łazisz - usłyszałam za sobą niewyraźne głosy. Odwróciłam się a z domku, który znajdował się najbliżej wejścia wyszło czterech chłopaków. 
-Oj Peter po co ten bulwers ?- spytał ten wyższy. Ta sytuacja wyglądała dość komicznie, ponieważ jeden z nich stał nie mógł powstrzymać się od śmiechu. A drugi przyglądał mu się uważnie i gromił go wzrokiem. Ale czemu ja miałabym się dziwić skoro identycznie jest u nas? 
-Dobra idziemy panowie chyba, że wolicie spać tu niż w hotelu - powiedział ten którego znałam z nich wszystkich najlepiej. Był nim nie kto inny jak Jaka Hvala przyjaciel mojego brata. 
-Kasia ? -spytał patrząc na mnie. 
-Nie duch święty - powiedziałam zakładając przez ramię torbę, w której znajdował się laptop i inne cenne rzeczy. Jaka podszedł do mnie przywitał się i postanowił zapoznać mnie ze swoimi przyjaciółmi.
-A to moi kochani koledzy siostra Krzyśka Bieguna Kasia Biegun - powiedział szczerząc się przy tym chyba jak najszerzej umiał.
-No co ty naprawdę ? - spytał młodszy z Prevców. 
-Tak się składa, że już się z nią znamy - uświadomił go Jurij. Miał rację bo może nie tyle co Krzysiek a Titus mnie z nimi zapoznał gdy tylko przyjechaliśmy na skocznie. Ale Jaka zapewne nie został o tym poinformowany. 
-Idziesz może do hotelu ? - spytał Jaka. Kiwnęłam tylko głową.
-O no to jeśli chcesz to możemy Ci dotrzymać towarzystwa bo tak się składa, że mieszkamy w tym samym hotelu - powiedział Peter dumnie wypinając pierś.
-Czemu nie - powiedziałam uśmiechając się do nich i w towarzystwie czwórki Słoweńców opuściłam skocznię. 

Kilka godzin później hotel
Piotr Żyła...
-Gwarantuję Ci cymbale, że następnym razem Twoje rzeczy wylądują za oknem - Maciek nie był w najlepszym humorze i wkurzał się o wszystko co się tylko dało. Czy to moja wina, że przez jego kretyńskie zachowanie nie ma przyjaciół tylko wrogów w kadrze? Niech się cieszy, że w ogóle mam z nim ten zakichany pokój. Bo se myślałem, żeby mieszkać z Wódką ale on ostatnio to jakiś taki dziwny jest więc uznałem, że lepiej będzie jak ja się z tym Kotem  pomęczę się niż Wódce sesję psychologiczne prowadzić, bo ja to się na tym to się nie znam. 
-Ty nie denerwuj się tak bo Ci ta żyłka na czole  pęknie - powiedziałem se a on tylko mruknął coś pod nosem i wyszedł z pokoju trzaskając tak, że normalnie drzwi to by z zawiasami wyrwał. Postanowiłem, że pójdę na dół do kawiarni na jakieś ciastko czy coś bo niby dieta to mnie no ten tego obowiązuje, ale nikt nie mówił, że nie mogę. Szedłem sobie schodami i wpadłem na jakiegoś dziwnego Gregorka. Bardzo miły dzieciak z niego, ale dzisiaj to jakoś w ogóle go z nami nigdzie niema. W poprzednim sezonie siedział w swoim pokoju i nie można było go z niego wyciągnąć.
-Przepraszam Piotrek - powiedział uśmiechając się lekko do mnie, klepiąc mnie po ramieniu i idąc na górę, obejrzałem się za nim. Postałem jeszcze chwilkę i poszedłem dalej. Wszedłem se do restauracji i zauważyłem siedzącą razem z Diethardem, Hilde i Kamilem Kasię, śmiali się, pili chyba kawę i to bez Pitera nie ładnie, powinienem się teraz na nich obrazić, ale nie potrafię za słaby jestem.
-O Piotrek zapraszamy - powiedział Tom odsuwając krzesło obok siebie. Uśmiechnąłem się i se usiadłem bo co będę stał nie? 
-O czym tak rozmawiacie ? - spytałem kładąc ręce na stole.
-A o wszystkim i o niczym - odpowiedział Thomas.
-U Ciebie to o niczym nie ? - spytałem uśmiechając się do niego. Nie powiem był jedynym skoczkiem z którym można było pogadać o najbardziej bez sensownych rzeczach.
-Oj Pieter Pieter - powiedział klepiąc mnie w ramię. Co oni mają z tym ramieniem już dziesiąty raz dzisiaj. Najpierw rano Maniek, później Hula, po nim Titus, po Titusie Mustaf, po Mustafie Łukasz po Łukaszu Kamil po Kamilu Robert po Robercie Krzysiek po Krzyśku Gregor po Gregoru Thomas. 
-Co ? - spytałem ale on wybuchnął śmiechem jak wulkan lawą o i tyle było rozmowy z nim. 
*********************************************************************************
Rozdział kolejny jest.
Co do długości może nie najlepsza, ale jakoś nie potrafię pisać dłuższego.
Dziękuję wam za wszystkie komentarze.
Polacy i drugie miejsce w drużynówce jesteśmy z nich dumni.
A to z facebooka Toma Hilde:
Pozdrawiam i życzę miłego wieczoru. :-)

piątek, 21 marca 2014

Szósty

Krzysiek Biegun...
Byłem wdzięczny Kamilowi w tamtym momencie za wszystko co dla mnie zrobił. Miał rację, że użalam się nad sobą jak małe dziecko. Może i przegrałem bitwę, ale nikt nie powiedział, że nie mogę wygrać wojny. Nie? No właśnie to zamierzam ją wygrać. I mam tu na myśli wojnę w Pucharze Świata. Jeszcze im wszystkim pokaże kim jest Krzysztof Biegun.

Kasia...
Właśnie dzwonił do mnie Kamil i mówił, że ma zamiar zapisać się na psychologię. Ciekawe dlaczego? No ale dobra grunt, że mój brat wziął się za siebie i postanowił jednym słowem się ogarnąć. Bo granie sieroty to mu na dobre nie wyjdzie. No chyba, że ja o czymś nie wiem. Ale wracając do psychologi to taka psychika Dietharta to dopiero twardy orzech do zgryzienia dla psychologa. Bo to co w tym jego móżdżku siedzi to dopiero ma kosz na śmieci tam w głowie. 
-No to by było na tyle - powiedziałam zamykając teczkę z jego dokumentacją. Na twarzy Thomasa pojawił się lekki uśmiech. Jest bardzo otwarty i szczery. Ma wielkie ambicję ale do perfekcji to mu jeszcze daleko. 
-Dzięki. Kochana jesteś - powiedział wstając z krzesła i pokazując rząd białych zębów. Cieszyło mnie to, że na coś się przydaję ludziom. 
-Miło to słyszeć - powiedział wychodząc razem z nim. Przyglądał mi się bardzo uważnie co było dość krępujące. Ale on chyba nie zwracał uwagi na mój dziwny wyraz twarzy. W końcu stanął.
-Wiesz co Ci powiem - z jego ust wypłynęły słowa, które moim zdaniem nie wróżyły nic dobrego.
-No co?- spytałam i wiem, że moje pytanie nie było ułożone inteligentnie ani tak nie zabrzmiało.
-Byłabyś dobrą partią na żonę dla takiego jednego tłumoka - powiedział zaczynając się śmiać. Uznałam to za żart. Miałam nadzieję, że to było tylko głupie niewinne zdanie.

Thomas Diethart...
Ale ja jestem kretyn. Nie mogłem wymyślić żadnego innego zdania tylko akurat to. Dobrze, że nie powiedziałem tego kogo miałem na myśli. Bo by mi się nie źle oberwało od tego kogoś. Masakra jakaś. 
Chyba uznała to za żart i może lepiej. Bo lubię ją i Krzyśka a on za swatanie to by mnie chyba zabił. Dobrze wiem , że szanuję tego o kim teraz myślę ale on raczej zwolennikiem wplątywania jego siostry w to nie jest.
Wszedłem do pokoju trzaskając drzwiami. Co nie było moją winą, ponieważ mój kochany współlokator (czytaj Gregor) miał ochotę się przewietrzyć wyciągając łeb przez okno i siedząc na parapecie.
-Ty stary bo jeszcze te drzwi z zawiasów wylecą - powiedział z tym swoim ironicznym uśmieszkiem.
-A ty stary się schowaj bo na małpy polują - powiedziałem otwierając szafę i szukając w niej mojej ulubionej bluzy. Która jak mogłem się spodziewać znajdowała się po drugiej stronie pokoju czyli u pana modnisia. Ten to sobie przywłaszcza dosłownie wszystko. Kiedyś przez pomyłkę to sobie mój samochód weźmie. Co to za człowiek ? Ja się was pytam! Gdzie takiego znaleźli? 
-Thomas a Tobie to się coś stało ? - spytał patrząc na moją minę. Tak a co się mogło stać? 
-Nic. A Tobie? - nie to, że coś, bo nic. Ale mam jakiś taki nawyk, że odpowiadam na durne pytania, durnymi pytaniami. Taka moja natura. 
-A co ma być ? - spytał dość zdziwiony. Meteor może spaść na ziemie. Gregor i te jego głupie pytania.
-Nie wiem może jajko zniesiesz - zaproponowałem.
-A ty będziesz z koryta żarł - odpowiedział i wybuchnął śmiechem.
-Wiesz co spadam stąd mam jakoś dość Twojego towarzystwa - powiedziałem i wyszedłem z pokoju. 
Nie widziałem gdzie lezę jak to ja. I wpadłem na naszą Kasie. Stop. Nie naszą za takie stwierdzenie to jak nic Polacy by nas w kosmos wysłali.
-Sorki - powiedziałem przytrzymując ją bo nie powiem chwiała się na nogach, a po drugiej stronie korytarza stała szafka.
-Spoko. Wszystko dobrze ? - spytała poprawiając bluzę. Pokiwałem głową, ale dziewczyna jak to dziewczyna zawsze coś wynajdzie.
-Na pewno ? - spytała przyglądając mi się uważnie. Co ja jakaś lalka na wystawie jestem, żeby mi się przyglądać. A ona swoje nadal się patrzy. No nic. 
-Tak - odpowiedziałem kiwając jednocześnie głową. Ona uśmiechnęła się i wyminęła mnie. Kamień z serca normalnie. Postanowiłem, że pójdę się przewietrzyć czy tam dotlenić mózg jak to Kofi mówi. 

Andreas Kofler...
Ja sobie siedzę w moim pokoju i czytam jakąś gazetę a tu nagle rozlega się pukanie do moich drzwi. Byłem niemal, że pewien że to żaden z tych małolatów. Bo oni to wchodzą jak to obory jakiejś. Żadnych manier. Nic kompletnie. No ale co ja sobie myślałem, że te rozkapryszone bachory to jakiś szacunek do starszych mają. 
-Proszę - powiedziałem po czym drzwi do mojego pokoju się otworzyły a po drugiej stronie stała Kasia. Uśmiechnięta jak zawsze. To dopiero wulkan energii.
-O co Cię do mnie sprowadza ? - spytałem podnosząc się z łóżka i siadając sobie na nim wygodnie. 
-Bo wiesz Andi mam taki mały problem a ty mówiłeś, że służysz pomocą - powiedziała stając na przeciwko mnie. 
-Czego dusza potrzebuje - powiedziałem klepiąc miejsce obok mnie. Kasia usiadła i spojrzała na mnie nie pewnie.
-Bo ten no chodzi o Dietharta chodzi jakiś dziwny. Trochę mnie to martwi - powiedziała a wyraz twarzy zmienił się znacząco. 
-O niego to się nie martw. To tak jak i  reszta, nieskomplikowane urządzenia tam nie ma się co popsuć - powiedziałem śmiejąc się , widziałem, że tymi słowami trochę ją uspokoiłem. Dobrze wiedziałem, że zostanie z nami jeszcze tylko kilka dni. Trudno będzie się z nią pożegnać. Ale kto wie, może jeszcze się z nią spotkamy. 

*********************************************************************************
Kolejny rozdział jest. 
Huuuuuuuuuuura Kamil i kryształowa kula. Normalnie super. 
A co do rozdziału to nie jestem z siebie dumna, mógł być lepszy ale trudno jakoś się zrehabilituję. 
Pozdrawiam i dziękuje za wszystkie komentarze. 

wtorek, 18 marca 2014

Piąty


   Kasia...
Nie powiedział mi! Czy wy to rozumiecie nie powiedział mi o tym nic. Muszę się o takich rzeczach dowiadywać od jego kolegów bo on nie raczy zadzwonić. No tak bo co ja mu mogę doradzić? W końcu jestem tylko psychologiem nie? Oczywiście dureń ode mnie nie odbiera telefonu. No bo ja mogę się o niego zamartwiać.
-Ziemia do Kasi - przede mną stał Kraft i wymachiwał mi przed oczami jakimiś kartkami. Nie był sam z resztą jak zawsze. 
-Co się dzieje? - Andreas stał obok niego z miną, której u nikogo nie lubiłam. 
-Nic - odpowiedziałam , ale sądząc po minach chłopaków, nie umiałam kłamać. Ale mimo wszystko nie potrafiłam im o tym od tak powiedzieć. Bo przecież żaden super temat, żeby się nim chwalić.
-Akurat. Jeśli chcesz nas okłamać, to Ci się to nie uda. - naprawdę muszą być tacy mądrzy i domyślni? Nie mogą być zieloni jak szczypiorek na wiosnę? Przecież to nie możliwe. 
-Nie chcę was okłamać tylko mam pewien problem - powiedziałam, szczerze mówiąc chciałam się ich pozbyć i móc pomyśleć, co mogę zrobić żeby pomóc bratu. Bo przecież muszę coś zrobić, bo inaczej osiwieje. 
-Możemy Ci pomóc go rozwiązać - tak Stefan i te jego pomysły, jak tak bardzo się z Krzyśkiem przyjaźni to dlaczego nic nie wie? Dobre pytanie nie?
-Muszę go rozwiązać sama - powiedziałam wstając z fotela na którym wcześniej siedziałam i wyszłam z dużego salonu jeśli tak go można nazwać. Musiałam się teraz gdzieś zaszyć. Musiałam znaleźć jakąś radę dla Krzyśka. Bo z tego co mówił i Kamil i Piotrek to nie najlepiej to wygląda. Podobno siedzi cały czas w swoim pokoju i tępo wgapia się w sufit. Boje się o niego, tak bardzo się o niego boję. Nie odbiera to może list pomoże, ale nie ten tradycyjny tylko elektroniczny, bo znając go to od razu by go podarł


Kochany braciszku !!!
  Nie jesteś sam! Zawsze masz mnie i przyjaciół. Klimka, Kamila, Piotrka, Stefana i jednego i drugiego, Jakę, Andreasa i jednego i drugiego. Nie zapominaj o tym proszę Cię. Razem pomożemy Ci się podnieść. Pamiętaj! Niedługo wrócę i chwycę Cię za dłoń. Zobaczysz wszystko będzie jak kiedyś a może i lepiej. Wystarczy, że sam sobie to powiesz. Najlepiej będzie gdy postawisz sobie jakieś cele. Na przykład Puchar Świata. Pamiętaj ja zawsze tu jestem i w każdej nawet najgorszej chwili możesz na mnie liczyć.
                                                                                    Twoja Kasia.
PS . Trzymam za Ciebie kciuki i najwyraźniej nie zasługiwała na Ciebie. Kocham Cię.

Wyślij. Mam nadzieję, że on w końcu weźmie się w garść i udowodni wszystkim a przede wszystkim sobie, że jest wart wielu rzeczy na tym świecie. Nie tylko miłość w życiu jest najważniejsza. A przede wszystkim nie ta nieszczęśliwa. Bo jeśli ktoś nie potrafi docenić takiego chłopaka jak mój brat to znaczy, że nie kocha kogoś sercem a patrzy tylko na to ile ma pieniędzy i czy jest sławny. A mój brat jeszcze kiedyś to wszystko wygra, mogę się o to założyć. Za dobrze go znam. Wierze w to bardzo mocno i mam nadzieję, że tym razem się nie pomylę tak bardzo.
-Mogę ? - zupełnie zapomniałam o tym, że mam teraz pogadankę z Morgensternem. To wszystko mnie dołuje. Otrząsnęłam się z transu. W drzwiach mojego gabinetu stał wcześniej wspomniany Austriak.
-Jasne, siadaj - powiedziałam lekko się uśmiechając. Nie był to w 100 procentach szczery uśmiech, ale nie był również w 100 procentach nie szczery. Po prostu za bardzo bałam się o brachola. 
-Kate wszystko dobrze ? - w jego głosie była nutka zmartwienia. (A ich wersja mojego imienia bardzo mi się podobała) Patrzyła na mnie tymi oczami, które bardzo przypominały mi oczy mojego wujka Roberta. On zawsze się o nas troszczył, był takim drugim tatą. Ale niestety go już nie ma. Zginął w wypadku samochodowym. 
-Tak. - powiedziałam spoglądając na niego i uśmiechając się doń szeroko. Tym razem czułam, że to nie wymuszony uśmiech tylko bardzo prawdziwy. Najprawdziwszy. - To mów co Ci leży na sercu - powiedziałam wyjmując z biurka mój notes z którego można by było napisać niezłą powieść. "Życie skoczków. Od tej strony ich nie znacie". Byłoby ciekawie, a książka byłaby bestselerem. 
-Tak właściwe to nic poza moją małą Lilli - powiedział a na jego twarzy pojawił się smutek. Przez te dwa tygodnie, które tu spędziłam bardzo dużo mi o niej opowiadam. Praktycznie cały czas o niej opowiada. Ale z tego co mówił mi Kofler to Kristen nie daje mu się z córką widywać nie więcej niż raz w miesiącu. Musi go to bardzo boleć, bo przecież jakby nie patrzeć to jego dziecko. Dziewczynka, która nosi w sobie cząstkę Thomasa Morgensterna nie widuje go praktycznie w ogóle i za pewne myśli, że jej ojcem jest ten niemiecki piłkarz.
-Zazdroszczę Ci - nie zdążyłam ugryźć się w język. I to jest moim minusem. Nigdy nie wiem kiedy co powiedzieć.
-Niby czego? - był ciekawy tego co chciałam mu powiedzieć. A ja właściwie nie wiem co mam mu teraz powiedzieć. 
-Chodzi mi o to, że masz kogoś dla kogo mógłbyś cofnąć czas, zmienić swoje życie jeśli byłoby to potrzebne, oddał byś dla niej wszystko co najcenniejsze. - widziałam jak jego wyraz twarzy się zmienia, widziałam jak myśli nad słowami, które wypowiedziałam. Choć tak właściwie to najchętniej bym cofnęła te słowa, które wypowiedziałam przed chwilą. 
-A ty?- spytał kładąc ręce splecione na moim biurku. Strzelam, że zależało mu na mojej odpowiedzi. Ale tak właściwie nie wiedziałam co mogę mu odpowiedzieć.
-Mam tylko rodziców i brata - odpowiedziałam. Dobrze wiedziałam, że nie była to za bardzo trafna odpowiedz i dobrze wiem, że on nie chciał usłyszeć takiej odpowiedzi. Ale mam dopiero dziewiętnaście lat i jeszcze zdążę się ustatkować. 
-Ej masz jeszcze nas. A to moja kochana tak jakbyś wzięła ślub. Bo to nie miłość ale przyjaźń to grobowej deski - po tych słowach wybuchnął śmiechem nie powiem bo trafił z tą teorią. Coś w tym było, bo jeśli chodzi o nich to przyciągali do siebie niesamowicie. W taki sposób, że trudno było cokolwiek zrobić bez nich. Za bardzo wtedy człowiek tęsknił. I nie mówię tu tylko o Austriakach bo mieli to w sobie wszyscy Ci zawodnicy, których znam. A w szczególności pan Piotrek. 
-Dziękuje za pocieszenie - powiedziałam odkładając na blat stołu długopis i przyglądając się swojemu towarzyszowi. Widać było, że nadaje się na ojca, ale nie ma za dużego pola do popisu. Choć znając takich piłkarzy a przede wszystkim takich jak wybranek byłej dziewczyny Thomasa to szybko zmieni zdanie co do małej i Morgi będzie jeszcze bardzo szczęśliwy.

Thomas Morgenstern...
A mówią, że nastolatki nie znają się na życiu. Ten kto to powiedział musiał być nieźle nie zorientowany bo to jednym słowem bzdury. A Kasia jest tego najlepszym przykładem. Co prawda jest jeszcze bardzo nieśmiała, ale jeszcze się wyrobi, ja wam to mówię. Dopiero zaczyna, więc jeszcze będzie wszystkim rozwiązywać problemy. Może ma rację co do mojej małej córci, może powinienem o nią walczyć. Ale nie tylko o nią, bo przecież nigdy nie powiedziałem, że nie kocham Kristen. Po prostu wolałem się usunąć jeśli czuła się szczęśliwa u jego boku. Nie miejcie mnie za dziwaka, po prostu wolę udawać, że nic się nie dzieję. Jak to mówią wolę robić dobrą minę do złej gry. Wtedy cierpię ja a nie moje otoczenie. 
- To co panie gwiazda w Piątek o tej samej porze ? - spytała Kasia z uśmiechem na twarzy. Pokiwałem głową i wstałem z krzesła. Dobrze mi się z nią rozmawiało, ba nawet bardzo dobrze. To taka mała dziewczynka na zewnątrz, która okazuję się być bardzo dorosłą kobietą w środku. Będzie jeszcze wyśmienitym psychologiem o ile wcześniej Kraft, Fettner i Diethart nie doprowadzą jej do szału. Trzeba mieć taką nadzieję, że dlatego, że jest dziewczyną po prostu jej nie będą wkurzać. 

Kamil Stoch...
Kruczek kazał mi Piotrkowi i Stefanowi zajmować się Biegunem. Trener uważa, że to wszystko co ostatnio go spotkało może doprowadzić do tego, że zaprzepaści swoje marzenia. Marzenia bycia najlepszym, nie zastąpionym, jednym słowem bycie mistrzem. 
-Co jest? - spytałem widząc jego minę z jaką patrzył się na ekran laptopa. Nie był ani szczęśliwy ani zły. Nie mogłem wyczytać z jego twarzy, żadnych emocji. 
-Zdałem sobie sprawę, że zachowuję się jak tchórz. - powiedział zamykając jednym szybkim ruchem ręki laptop i podciągając pod brodę nogi. Patrzył na mnie jakby chciał zobaczyć we mnie jakąś podpowiedź, jakby szukał we mnie rozwiązania. 
-Bo trochę tak jest. Zamknąłeś się w czterech ścianach, zawalasz treningi, a masz chłopie talent, prawdziwy talent. A Kotem się nie przejmuj jeszcze tego pożałuje. - powiedziałem siadając obok niego. Nie wiedziałem co czuł, ale wiedziałem jedno żeby kogoś pobudzić do działania trzeba go najpierw zmieszać z błotem. To działa w każdym przypadku tak było i z Żyłą i z Hulą to tak będzie i z Biegunem. Dobrze o tym wiem, co jak co ale dobrze o tym wiem. Bo sam na nich to testowałem. Wiem może to nie było uczciwe, ale tak to już jest jeśli chcę się mieć dobrych zawodników w kadrze i jeszcze lepszych przyjaciół.
-Jedziesz może na skocznię ? - i jest pierwszy skutek mojej terapii. 
-Jadę - odpowiedziałem lekko się uśmiechając tak, żeby chłopak tego nie widział. 
-A mogę się z Tobą zabrać ? - spytał, a na jego twarzy pojawił się uśmiech. 
-Jasne czekam dwadzieścia minut nie dłużej - powiedziałem a on zniknął na schodach. Może powinienem zapisać się na studia psychologiczne, razem z Kasią byśmy ich "słuchali". 

Krzysiek Biegun...
Mają rację i Kamil i Kasia a ja głupi się nad sobą użalam. Nie ma co trzeba wziąć się w garść. Muszę sam sobie udowodnić, że sroce z pod ogona to ja nie wypadłem. Bo nie wypadłem. W kapuście mnie też nie znaleźli. A Kamil to się na psychologa nadaje i to bardzo. Dobra zostało mi pięć minut inaczej będę musiał na trening na piechotę zasuwać a to jednak kawałek jest.
-Jestem - powiedziałem zbiegając ze schodów i zatrzymując się przy drzwiach wejściowych, przy których stał już Stoch.
-No nawet przed czasem, brawo - powiedział uśmiechając się do mnie trochę złośliwie. Bo to w końcu Kamil.
-Zabawne, jedziemy?- spytałem, chłopak pokiwał głową i obaj opuściliśmy mój dom i udaliśmy się na skocznie. Byliśmy na niej jako ostatni, ale się nie spóźniliśmy. 
-Siema mały - tak Żyła uważa mnie za małe dziecko, nie wiem dlaczego ale jeszcze jakoś to wytrzymam. Podkreślam jeszcze. 
-Siema stary - odpowiedziałem a stojący obok mnie Klimek o mało co nie wybuchł śmiechem. Nie powiem u mnie reakcja byłaby taka sama gdyby nie fakt, że w naszym kierunku szedł nie kto inny jak Maciek. 
-Żyła zostaw te dwa bachory i chodź muszę Ci coś powiedzieć - powiedział stając obok Piotrka z uśmiechem na twarzy. 
-Kogo nazywasz bachorami ? - spytałem. Czułem złość jaka pływała po moim ciele. Miałem ochotę mu w tej chwili tak przywalić, że by się nie pozbierał. 
-Ciebie i Murańkę - odpowiedział. Widziałem też minę Klimka, który chyba myślał wtedy to samo co ja. 
-Uważaj na to co gadasz bo możesz tego później żałować - Klimek nie był już za bardzo w humorze z resztą tak jak ja.
-Bo co dzieci mnie pobiją - moim zdaniem czuł się beztrosko.
-Nie ja to zrobię - za nami stał Kamil i gromił Kota wzrokiem, ten wiedział już chyba, że jest na straconej pozycji. Odszedł ze wzrokiem bazyliszka. 
*********************************************************************************
Jest kolejny rozdział. Nie wiem czy wam się ten spodoba. Bardzo dziękuje za wszystkie poprzednie komentarze. Pozdrawiam :-)
Czekam na wasze opinie. 

sobota, 15 marca 2014

Czwarty

Gregor Schlierenzauer...
Mina Kraft'a jak zobaczył tą dziewczynę była bezcenna. No tak przecież on się z Krzyśkiem koleguje, albo raczej przyjaźni. A ta dziewczyna wydaje się być przyjazna, miła i choć z nią jeszcze nie rozmawiałem. Chyba bardzo łatwo będzie mi się przed nią wygadać.
-Cześć jestem Kasia, mam teraz zająć się Tobą – powiedziała stając obok mnie i Morgiego. Jej uśmiech był taki nie typowy, nigdzie wcześniej przeze mnie nie spotkany.
-Kusząca propozycja – powiedziałem unosząc lekko jedną z brwi i uśmiechając się jak to mówi moja mama łobuzersko. Nie miałem żadnych złych intencji.
-Nie w tym sensie – była trochę zawstydzona na jej policzkach pojawiły się rumieńce. Nie powiem mi też zrobiło się głupio.
-Oj Gregor, Gregor – Thomas spojrzał na mnie tak jak zawsze czyli z politowaniem. Nie wiem czemu? Ale co się będę przejmował.
-Wiem aż taki okropny to nie jestem – powiedziałem uśmiechając się do niej już tak normalnie. Widać było, że jej ulżyło.
-To chodź do gabinetu – powiedziała wskazując na ostatnie drzwi na korytarzu. Szła obok mnie w milczeniu. Tak panie Schlierenzauer to się popisałeś. Nie no gorszego początku znajomości to wymyślić nie mogłeś? Głupi jestem to fakt i teraz zaczynam się o tym przekonywać. Otworzyła drzwi kluczem. Oczywiście jak na dżentelmena przystało wpuściłem ją do środka. Jak ja nienawidzę tego pokoju, zawsze mnie tu doprowadzali do szału. Ich debilne pytania. O moich marzeniach, o moje cele i bla bla bla. Szału można dostać.
-Dobrze Gregor moje pierwsze pytanie do Ciebie. Jak oceniasz swój zeszły sezon ? - widać było, że dziewczyna się denerwuję i w sumie się jej nie dziwie.
-Był najgorszy jak dotąd, aczkolwiek daje jakoś radę jeszcze się nie załamałem jak widzisz. - odpowiedziałem, nie chciałem jej gorszyć epitetami bo gdyby na tym miejscu co ona siedział ktoś inny na pewno by owe słowa usłyszał.
-Dobrze. A co sądzisz o nieudanych dla Ciebie igrzyskach olimpijskich ? - trafiła w samo sedno.
-A co mogę sądzić ? Wszystko przegrałem, chciałem wygrać, chciałem w końcu wszystkim udowodnić, że nie jestem rozpieszczonym szczeniakiem, któremu w głowie tylko kasa, sława, fani czy dziewczyny. Bo taki nie jestem. Uwierz mi – patrzyła na mnie wielkimi oczami. Nigdy nie potrafiłem się tak przed kimś otworzyć. Nawet chłopaki nigdy tego z moich ust nie usłyszeli. Ale po rozstaniu z Sandrą wszystko się zmieniło. Ja się zmieniłem. A Oni nigdy tego nie zauważą.
-Wiesz dopiero się uczę, ale wydaje mi się, że wszystko co jest tu o Tobie napisane to bzdura. - powiedziała biorąc do ręki moją teczkę, czyżby mnie rozszyfrowała. Zawsze wydawało mi się, ze potrafię skakać i grać. A teraz nie jestem pewny już niczego.
-Powiem Ci w zaufaniu. Zmieniłem się nie jestem już tym samym Gregorem co w tej teczce. Co z tym fantem zrobisz pozostawiam Tobie. - powiedziałem i tak po prostu wyszedłem. Nieźle co nie nie umiem skakać, grać a na dodatek właśnie uświadomiłem sobie, że jestem tchórzem.

Kasia.....
Wow. Zaskoczył mnie pozytywnie. Nigdy nie powiedziałabym, że On jest taki, taki. Nawet nie wiem jak mogę to określić. Nie znam go, a mimo wszystko czuję, że nie jest taki jak o nim mówią, jak go opisują na portalach, w gazetach. I gdzie tylko się da. Nie był zły, był opanowany. Inny. Tak zdecydowanie inny niż wszyscy. Wyszedł. Z resztą na jego miejscu zrobiłabym tak samo.
-Gregor poczekaj ! – jestem głupia co nie. Ale mimo wszystko chcę mu pomóc bo wiem, że może się to udać.
-Co ? - spytał, ale nie miał w głosie wyrzutu ani nic.
-Pomogę Ci, bynajmniej spróbuje. - powiedziałam on stał jeszcze chwile, stał plecami do mnie więc nie wiedziałam wyrazu jego twarzy. Ani nie słyszałam żadnych słów, które padły z jego ust.

Krzysiek Biegun....
-Co ? - albo mam jakieś omamy albo jeszcze coś innego. Julka powiedziała, że mnie rzuca? Jeszcze przez telefon. Tak ale co ja sobie myślałem przecież Maciek jest ode mnie sławniejszy. Jego zna cała Polska a mnie jeszcze nikt. Właśnie jeszcze. Pokaże wszystkim na co mnie stać. Chodź bym nie wiem co miał zrobić. Jeszcze wszystkim udowodnię na co mnie stać. A on nie jest już moim przyjacielem, choć tak właściwie nigdy nim nie był. Jeszcze ten zakichany trening spotkam go tam i jak mnie nikt nie przytrzyma to mu tą śliczną buźkę tak obiję, że już nikt go nie pozna.

Klemens Murańka....
Jak usłyszałem słowa Julki w telefonie Krzyśka to myślałem, że wybuchnę. Jak ona mogła mu to zrobić? Na rozum jej padło? Zgłupiała? Co jej się mogło spodobać w Maćku? Tego to nie rozumiem. Muszę trzymać Krzyśka z dala od Kota bo jak nic go pobije. A nie można ryzykować tego, że go z kadry wywalą co to to nie.
-Halo ? - Żyła może nie był najlepszym rozwiązaniem ale on się z Krzychem teraz kumpluje.
-Co jest Klimek?- spytał rozbawiony, jak mu powiem to nie będzie mu do śmiechu.
-Przyjedz do Krzyśka do domu – powiedziałem słyszałem jakiś szmer po drugiej stronie słuchawki.
-Co jest? - był z nim pan Adam i Stefan.
-Jak przyjedziesz to się dowiesz tylko zrób to szybko – powiedziałem odkładając słuchawkę i wracając do pokoju mojego kumpla. Leżał na łóżku i wgapiał się w sufit. Nie wiem co czuł, ale wiem jedno miał chęć skopania tyłka Maćkowi. W końcu to z nim zdradziła go jego dziewczyna. A on ją tak bardzo kochał. Za bardzo. Wiem. Ostatnim kołem ratunku będzie Kaśka. Ale mam nadzieję, że Żyła wystarczy. Nie minęło półgodziny i rozległ się dzwonek do drzwi. Krzysiek ani drgnął tylko cały czas patrzył się w ten zakichany sufit. Zszedłem na dół, żeby nie wkurzać stojącego albo stojących po drugiej stronie chłopaków. Miałem rację Żyła nie był sam. Hula i Stoch byli z nim.
-Co jest? - spytał Kamil wchodząc jako pierwszy. Nie wiedziałem jak mam im to powiedzieć, w końcu Maciek to ich przyjaciel.

-Kot odbił Krzyśkowi dziewczynę – powiedziałem a ich zakało. Ale co ja poradzę. On nie jest taki za jakiego Go zawsze uważali.  

Trzeci

Kilka dni później

Krzysiek....
No i Kaśka mnie opuszcza, wyjeżdża do Austrii na miesiąc. Rozumiecie to cały miesiąc. Do jakiś tamtejszych sportowców. Nie to, że jestem zazdrosny, bo nie jestem, ale przez miesiąc siedzieć samemu w domu. Co prawda mam dziewczynę Julię, ale to nie to samo. Julka na mnie nie wrzeszczy, nie ma o byle głupotę pretensji, nie focha się o byle co.
-Dobra będę się zbierać bo mi samolot odleci. – powiedziała Kasia patrząc na tablicę odlotów i przylotów. Jej wzrok utkwił na jednej pozycji długiej listy. Mianowicie locie do Wiednia. Miała jeszcze dziesięć minut do odprawy, więc się jej w sumie nie dziwie, że się niecierpliwiła. Po prostu bała się, że nie zdąży.
-Musisz? - brawo Biegun lepszego pytania to ty wymyślić nie możesz? Jasne, że musi jeśli chce zdać te cholerne studia.
-Muszę braciszku ale będę dzwonić i pisać jak tylko najczęściej się da. - powiedziała całując mnie w policzek. Już zaczynam za nią tęsknić, pomimo tego, że ona nadal tu stoi.
-Dobra leć – odpowiedziałem przytulając ją mocno do siebie.
-Zadzwonię jak dojadę – powiedziała, pomachała mi i odeszła. Stałem patrząc jak odchodzi gdy z mojej kieszeni wydobyła się ta wkurzająca melodia oznaczająca, że ktoś ośmiela mi się przeszkadzać. Nie patrzyłem na wyświetlacz, zresztą myślami byłem cały czas przy mojej siostrzyczce.
-Tak słucham ? - spytałem obojętnie.
-Gdzie ty jesteś ? - dzwonił Kamil, a więc zapomniałem o treningu. Ekstra. Normalnie świetnie, tak chyba mogę przestać marzyć o Pucharze Świata.
-Na lotnisku – powiedziałem z lekkim zawahaniem. Nie powiem troszeczkę bałem się jego reakcji, albo ich.
-Co ty robisz, ty na lotnisku? - bingo pan Stochu nie był sam, bo słuchawkę wyrwał mu nie kto inny jak Żyła.
-Kasia wyjeżdża to ją na lotnisko przywiozłem – ale geniusz, co ja mogę robić na lotnisku? Na razie nigdzie się nie wybieram no chyba, że ktoś ma co do mojej osoby inne plany.
-Jak to wyjeżdża ? - no i jest trzeci. Pan Hula też najwyraźniej nie zadowolony z takiego obrotu sprawy. To jeśli oni są nie zadowoleni to co ja mam powiedzieć? Jeśli to jakby nie patrzyć moja siostra?
-Tak właściwie to już wyjechała – powiedziałem widząc jak samolot do Austrii właśnie oderwał się od ziemi.
-A gdzie? - spytał bardzo zaciekawiony Stoch. A mówił wam ktoś, że ciekawość to pierwszy stopień do piekła? Wcale się nie zdziwię jak nie.
-Do Austrii – odpowiedziałem udając się w kierunku wyjścia z lotniska w Krakowie. Jestem ciekawy ile jeszcze będą ze mną przez ten telefon rozmawiać. No i sam stąpam po kruchym lodzie.
-I się nie pożegnała? - spytał smutnym głosem Żyła.
-Będę za godzinę na skoczni to pogadamy. Powiedzcie trenerowi, że się spóźnię – powiedziałem i gdy usłyszałem ich potwierdzenie rozłączyłem się. Wsiadłem do samochodu i udałem się w drogę do Zakopanego.

Piotrek....
No nie no. Ja już se myślałem, że se będę miał przyjaciółkę a tu ona wyjeżdża. Nie no ja to jestem bardzo tym zawiedziony. Nawet się mała nie pożegnała. I co teraz? Co teraz Pieter zrobi? Z Kasią mógł sobie pogadać i ona zawsze mu coś doradziła a teraz to co ze mną? Zostałem bez pani psycholog.
-Ty Żyła nie łam się tak wróci też tęsknie za swoją siostrą. - powiedział Bieguś siadając obok mnie i obejmując mnie ramieniem. Jestem bardzo wrażliwy, i choć jestem facetem to umiem płakać i często mi to się no zdarza. Moja Justysia mówi, że mam coś z kobiety. Choć jakby się tak zastanowić to coś może z tego być prawdą.
-Smutno mi bo nie mam już przyjaciółki – powiedziałem obejmując jego tak jak on mnie wcześniej.
-Ale masz mnie a to właściwie poza tym, że jestem chłopakiem żadna różnica – odpowiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. Dobra mina do złej gry. Niezły aktor.
-Dobre i to – powiedziałem uśmiechając się szeroko.

Kasia....
Lot nie był taki zły, nigdy wcześniej nie latałam samolotem, więc szczerze mówiąc bałam się tego. Już tęsknie za Krzyśkiem, Julką i chłopakami z drużyny mojego brata. Lotnisko w Wiedniu bardzo różniło się od tego w Krakowie, ale może dlatego, że nigdy nie byłam poza granicami mojego państwa. Dziekan Kowal oczywiście nie raczył mi powiedzieć kto mnie odbierze z lotniska. On i te jego głupie niespodzianki. Cóż trzeba liczyć na ud szczęścia.
-Przepraszam ty jesteś Kasia Biegun – dość wysoki mężczyzna w wieku około czterdziestu lat, stał przede mną. Dam sobie uciąć rękę, że gdzieś już go widziałam tylko nie mogę sobie przypomnieć gdzie.
-Tak – byłam niepewna. I to było słychać. Zawsze tak mam gdy się denerwuję. Mężczyzna wyciągnął w moim kierunku dłoń i lekko się uśmiechnął.
-Alexander Pointner będzie pani pracowała dla mojej reprezentanci. - powiedział, no i teraz wszystko jasne, ale ja jestem domyślna.
-To super, tak się składa, że akurat skoki narciarskie bardzo lubię – odpowiedziałam lekko się do niego uśmiechając. Wydawał się być bardzo sympatyczny. A nie to co jej opowiadał o nim Stefan Kraft.
-No wiesz z tego co wiem to jesteś siostrą Krzyśka więc powinnaś lubić – powiedział biorąc jej walizkę, która stała obok jednego z krzeseł.
-Ale ja mogę sama, naprawdę – powiedziałam próbując mu ją zabrać, ale niestety pan Pointner jej nie pozwolił. I udał się w kierunku drzwi, które wyprowadzały na parking Wiedeńskiego lotniska. To miasto tak bardzo mi się spodobało. Było inne niż miasta w Polsce. Zakochałam się w nim i już czułam, że będzie mi się z Austrią bardzo trudno pożegnać.
-Zapraszam – z rozmyśleń wyrwał mnie głos austriackiego trenera. Stał przy czarnym terenowym samochodzie i wskazywał dłonią na miejsce po drugiej stronie. Uśmiechnęłam się i usiadłam tam gdzie wcześniej pokazał mi mężczyzna. Jechaliśmy może z godzinę, rozmawialiśmy. Pan Alexander opowiadał mi dużo o zawodnikach z jego reprezentacji, o tym co będę miała tam robić. I powiedział mi również, że jak raz zacznę się z nimi zadawać to już na zawsze będę od nich uzależniona, bynajmniej on tak ma. Jego dom rodzinny znajdował się na peryferiach stolicy Austrii. Duży z pięknym ogrodem i widokiem na góry. Podjechał pod ogrodzenie. Powiedział mi żebym chwilę na niego poczekała, bo on musi skoczyć po swoje rzeczy i pożegnać się ze swoją małżonką. Wrócił po kilkunastu minutach oznajmiając przy tym, że będziemy mieszkać w domu jego syna w Insbrucku.
-To jesteśmy na miejscu – dom pod który podjechał był bardzo podobny do tego w Wiedniu. Postawiliśmy walizki na tarasie, mężczyzna zapukał i po chwili drzwi otworzył nam wysoki brunet nawet podobny do trenera. Uśmiechnął się na widok ojca.
-Cześć synu, przywiozłem Ci gości. To jest Kasia Biegun siostra Krzyśka Bieguna – powiedział pokazując na mnie. Nie powiem czułam się dziwnie, chłopak patrzył na mnie takim ciepłym wzrokiem. Ale nie tylko dla tego miałam mieszkać z dwoma obcymi mi mężczyznami, ale to tylko miesiąc i tym faktem sobie poprawiałam humor.
-Zapraszam – powiedział otwierając szerzej drzwi i biorąc ode mnie walizkę. Poczułam ulgę widząc w salonie szatynkę siedzącą w salonie. Ona również się uśmiechnęła na mój widok, bo tylko ja wtedy weszłam do pomieszczenia.
-Ty jesteś Kasia? - spytała.
-Tak – odpowiedziałam, wiem nie było to zbyt inteligentna odpowiedz ale cóż. Dobre i to.
-Klara miło mi jestem narzeczoną Luisa – powiedziała ze szczerym uśmiechem na twarzy.

Stefan Kraft ….
Tak i znów się zaczynają treningi, spotkania z moimi kumplami z drużyny czyli trzeba przygotować się na najgorsze. Trener mówił coś, że mamy mieć kogoś nowego w zespole trenerskim czy coś takiego. Jak to kolejny przemądrzalec to obiecuje sam sobie nie wytrzyma dwóch dni bo mu te dni będę uprzykrzał. Dobra stoję pod domem Schlierenzauera dobre pół godziny, a ten że tak powiem ślimak rusza się jakby chciał a nie mógł. Jak się spóźnimy to On tego gorzko pożałuje.
-Sorki stary ale musiałem coś zrobić ? - powiedział wsiadając do samochodu. Tak wolę nie wiedzieć co. Aż tak bardzo mi na tym nie zależy.
-Dobra ruszamy bo jeszcze trzeba po Thomasa na dworzec zajechać – powiedziałem przekręcając kluczyk w stacyjce i odjeżdżając spod domu Gregora. Na dworzec zajechaliśmy równo z pociągiem więc Thomas nie musiał na nas czekać ani my na niego.
-Siemka chłopaki – powiedział zajmując miejsce z tyłu. Odpowiedzieliśmy mu z Gregorem tak jak on nam tylko oczywiście w liczbie pojedynczej.
-To co ruszamy? - spytałem oni kiwnęli głową i już po chwili byliśmy w dalszej drodze do Insbrucka. Gdy zajechaliśmy pod skocznie wybiła godzina 14. Tak ma się to wyczucie czasu nie? Mieliśmy jeszcze dokładnie pół godziny. Więc wolnym krokiem szliśmy w kierunku skoczni. Pointner już był i krzątał się między domkami. Nie był zły wręcz przeciwnie zadowolony i uśmiechnięty. Zauważył nam i wskazał na salę konferencyjną. Powiedział, że mamy tam iść bo zaraz będzie zebranie. Weszliśmy do pomieszczenia w którym byli już Wolfgang i Andreas siedzieli i rozmawiali na różne tematy. Młodziki też były i tak jak to oni żyli w swoim świecie.
-Co tam ? - spytał Kofi podchodząc do nas. I siadając pomiędzy nami.
-Nic – odpowiedział mu Gregor a zrobił to w taki smętny sposób, że normalnie tylko go w ten pusty baniak grzmotnąć.
-Ty i te Twoje humorki – powiedział Thomas rozglądając się po pomieszczeniu. Nie powiem też się niecierpliwiłem.
-Dobra dajcie mi święty spokój – chrząknął i usiadł obok Dietharta. Po chwili wszedł Pointner za nim reszta trenerów i... Kasia?

-Dzień dobry panowie chcę wam przedstawić Kasię Biegun siostrę Krzyśka Bieguna będzie przez miesiąc waszym psychologiem. - powiedział uśmiechając się szeroko. Nie no szok normalny szok.  
                                ***********************
Jest kolejny rozdział. Bardzo przepraszam że dopiero teraz ale ostatnio mam sporo różnych rzeczy do zrobienia. Dziekuje za komentarze pod ostatnimi postami. Cieszę się, że są osoby, które to czytają. 
Czekam na wasze opinię.

wtorek, 11 marca 2014

Drugi

  Piotrek...

No, no, hehe, te dwa małolaty to lepiej skaczą jak my razem wzięci. A jeszcze dziś zaprosił nas Biegun na meczyk za to u mnie już ma duży plus. Tylko te trzy sieroty (czytaj Kot, Kubacki, Ziobro) nie chcą się przyznać do tego, że są gorsi od młodzików. A ta jego siostra w sensie Bieguna oczywiście. To taka miła istotka jest. Już ma moją wieczną przyjacielską miłość, też za jej tekst rzucony Klimkowi, że aż mu w pięty poszło. Biegunek to jednak ma szczęście. Albo słuchajcie my z Wellim, Kamilem i Stefciem a tu z kuchni krzyk się wydobył, że hoho. Krzysiu zeskoczył z sofy, zapominając o telemarku i pędem jak ten no struś pędziwiatr poleciał do kuchni tak, że się za nim kurzyło. Jak nic za szybko o 20 kilometrów na godzinę, ale co ja poradzę radaru w oczach to ja nie mam. Nie przyłaził chyba z pół godziny. Nie powiem, że się nie baliśmy, że coś się któremuś stało. I gdy Kamil chciał do tej kuchni se pójść to Biegun z niej wyszedł z bandażem w ręku i wodą utlenioną w drugiej.
-Co się stało? - spytał zdziwiony Stefcio. Nie powiem, że mnie też ciekawiło, co się tam w tej kuchni stało.
-Kaśka jak to Kaśka znów się skaleczyła. - powiedział wchodząc do łazienki. A Kasia chwilę po nim weszła do łazienki.

Krzysiek....

Oj ta moja siostrzyczka, mogę śmiało nazwać ją Sierotką Marysią. To już chyba dziesiąty raz w tym roku. Jak tak dalej pójdzie to nie nadążę nad zaopatrywaniem domowej apteczki.
-Pokaż to – powiedziałem po tym gdy już opatrzyłem jej dłoń. Stała z grymasem bólu i złości. Wkurzało ją zapewne to, że ma takiego pecha, ale co ja jej na to poradzę? Nic.
-Boli – powiedziała cicho, zapewne nie chciała, żeby ktokolwiek to słyszał.
-Musi boleć, taka już jest natura wody utlenionej , że gdy polewasz nią ranę to po prostu boli. Następnym razem uważaj. – powiedziałem tak jak mówiłbym do małego dziecka. No i jak zawsze po prostu zacząłem się śmiać. A ona jak to ona wypięła mi język i udała obrażoną.
-Tak. Naśmiewaj się ze mnie – odpowiedziała, odwracając głowę w inną stronę niż ta w której stałem ja.
-Ej nie naśmiewam się z Ciebie. Tylko się o Ciebie boję – powiedziałem całując ją w czoło i przytulając ją do siebie. Kocham ją najbardziej na świecie. Gdy tak staliśmy sobie w ciszy to z salonu usłyszeliśmy pisk, więc wyskoczyliśmy z łazienki, bo myśleliśmy, że któremuś z chłopaków coś się stało. A to co zobaczyliśmy w salonie to najłagodniej mówiąc nas przeraziło. Pieter, Welli, Kamil, Stefan, Jaka i Titus skakali po pokoju z uśmiechami na twarzy, co wskazywało na to, że Barca wygrała mecz. Miny na twarzach reszty chłopaków były po prostu bezcenne.
-A i co sieroty? Te wasze madryckie pierdoły to się nie nadają. Żeby tyle razy do bramki nie trafić. Manita. Wiwat Barcelona. Brawo Messi. - Żyła się rozkręcił, nie ma co.
-Ty się Żyła tak nie rozpędzaj bo nie wiadomo gdzie dojedziesz – widać było, że Dawid nie był zadowolony z takiego wyniku meczu nie ma co. Posiedzieli jeszcze kilka godzin i się zmyli.

Kasia....

-To co idziemy spać? - spytał Krzysiek, ziewając przy okazji. Szczerze powiem, że jestem zmęczona, ale mogłabym sobie jeszcze posiedzieć. Ale jak widzę minę Krzyśka to tak jak zawsze muszę mu ulec.
-Możemy iść – powiedziałem lekko się uśmiechając. Zaraz. Przecież ja jutro mogę sobie spać, nie mam jutro wykładów. Plusem moich studiów jest to, że co miesiąc kilku studentów wyjeżdża na staż do jakiegoś ośrodka sportowego do wybranego kraju Europy ewentualnie Świata. Ale nikt do ostatniej chwili nie wie gdzie tak właściwie jedzie. Dziekani i ich niespodzianki, zwariować można po prostu.

Następnego dnia 

Ja tego mojego braciszka to zabije kiedyś. Siódmej rano jeszcze nie ma a ten sobie lata po domu, klnie pod nosem i jeszcze coś tam robi. Nie no wyspać to się przy nim nie da. Jeszcze jakby nigdy o kulturze nie słyszał, wchodzi do mojego pokoju, jak do obory. Zero jakichkolwiek manier.
-Siostra widziałaś moją bluzę? - spytał stając nad moim łóżkiem. Będę z wami całkowicie szczera wyglądał jak siódme nieszczęście.
-Którą?- spytałam. Co ja mu w myślach czytam? Żaden ze mnie Harry Potter czy inny Draco Malfoy.
-No tą niebieską z czerwonym suwakiem – powiedział rozglądając się po moim pokoju.
-W szafie, na trzeciej półce przy drzwiach – odpowiedziałam zakrywając twarz poduszką i pokazując palcem na drzwi.
-Dobra już mnie nie ma. Śpij sobie śpiąca królewno – powiedział z tym swoim uśmieszkiem i poszedł sobie, no i bardzo dobrze. Tak, ale moje szczęście nie trwało zbyt długo bo oczywiście Krzysiek jak to Krzysiek musiał czegoś zapomnieć.

Do Kaśka :
Siostruniu zapomniałem rękawiczek, podeślesz?
Do Krzyś :
Sam sobie podeślij baranie.
Do Kaśka :
No proszę Cię !!!!!!!!
Do Krzyś :
Nie !!! Mam wolne i chcę sobie odpocząć.
Do Kaśka :
Proszę, bo inaczej wyślę Klimka.
Do Krzyś :
Dobra będę za godzinkę.

Krzysiek....

Szantażyk zawsze działał, działa i będzie działał. Nawet moja siostra jest posłuszna gdy się ją Murańką postraszy. A ja muszę sobie chyba jakieś kartki skombinować bo jeszcze ze dwie takie akcje i będę wisiał gdzieś na progu łbem w dół. Ale co ja poradzę. Studia, skoki i jeszcze dorywcza praca to dla mnie troszeczkę za dużo.
-Biegun a ty co nie idziesz?- spytał Klimek. Nie idę tylko kurna lecę. Ten to jest dopiero myśliciel rodem z XIX wieku.
-Idę tylko czekam na kogoś – powiedziałem bo chciałem się go najprościej w świecie pozbyć. Lubię go nawet bardzo ale czasami to on mnie normalnie poraża swoimi gadkami i tokiem myślenia.
-Dobra to powiem, że się spóźnisz – odpowiedział i odszedł. Murańka jest pomocny jak mało kto. Zawsze można na niego liczyć.
-Masz – ja sobie tu normalnie po ludzku stoję a tu przede mną jak z czarnej naszej matki Ziemi wydobywa się moja kochana, niezastąpiona przez nikogo Kasiula. To brzmi trochę jak imię krowy w jakimś z jednym starodawnych filmów Krasula (?). Jestem głupi.
-Mówiłem Ci, że jesteś niezastąpiona? - spytałem. Bo przyznam się bez bicia, że tego to w 100 % pewien nie jestem.
-Raz czy dwa – odpowiedziała uśmiechając się tak jak zawsze, czyli najpiękniej jak tylko można.
-Dobra. Idziesz ze mną na skocznię ? - zaproponowałem robiąc minę małego kotka. Ponieważ jestem pewien, że mi wtedy nie odmówi. Ma się ten bezcenny dar od Boga. Nie przechwalając się oczywiście.
-Czemu nie – powiedziała. Lubię jak jest na skoczni, mogę śmiało powiedzieć, że dodaje mi skrzydeł. Mam wtedy dodatkową motywację, bo wiem, że jak źle skoczę, to będzie się ze mnie nabijać całe dnie, godziny, lata. Dobra nie będę dramatyzował. Bo tak to ja nigdy niczego nie osiągnę.

Po treningu

 Stefan.....

Jednym słowem... kicha. Żaden z nas się nie popisał swoimi umiejętnościami. No może poza Biegunem, który skakał jak natchniony. Moim zdaniem rodzi się nowy talent. Nie uważajcie mnie za jakiegoś czarnoksiężnika czy coś takiego, ale jeszcze wszyscy będą go rozpoznawać. Zobaczycie. Dobra wracając do treningu był najgorszy jak dotąd, a niedługo zaczyna się sezon a to, źle wróży. Ale z drugiej strony już się przyzwyczaiłem, że gram rolę w Kontynencie a nie w Świecie. I może lepiej, trzeba robić miejsce drugim „Gregorom”.
-Ej Stefek jedziesz? - Piter stał obok mnie i machał mi rękami przed nosem.
-Tak jadę – powiedziałem biorąc swoją torbę i poszedłem z nim do jego samochodu. Gdy mijaliśmy bramę skoczni to widzieliśmy Krzyśka i Kasię śmiejących się. To jest rodzeństwo, można pozazdrościć.
-Biegun szacun – Żyła wydarł się na cały regulator. Krzysiek rozejrzał się i widząc nas uśmiechnięty zrobił podobnie i razem z Kasią nam pomachali na pożegnanie.

-No to talencik tu nam nowy rośnie – powiedział Żyła wsiadając do samochodu. Miał rację, tylko trzeba trochę temu temu talentowi dopomóc.  

niedziela, 9 marca 2014

Pierwszy

Kasia

Nie no mam prze kochanego braciszka. Za grosz szacunku. Bardzo dobrze wie, że dziś mam wykłady i trening. Ale nie, on jest ważniejszy. Wielki Krzysztof Biegun musi mieć swoje notatki, bo jego szkoła jest ważniejsza od mojej. A ja to mogę sobie oblać egzaminy. Bo przecież ja to tylko psychologię studiuje nie to co on, wielki pan skoczek.

Do Krzyś :
  Gdzie ty jesteś?
Do Kaśka :
  Na skoczni geniuszu.
Do Krzyś :
  No co ty myślałam, że jesteś w kosmosie.
Do Kaśka:
  To się przeliczyłaś.... jestem na skoczni, czekam przed wejściem.

Tak najlepiej tylko rozkazywać, jakby za daleko miał się sam pofatygować. Ale nie ja mogę, przecież mu te zakichane notatki podrzucić. Naprawdę żałuje, że nie ma teraz zimy, bo by wylądowały na śniegu. Dobra widzę tego mojego kochanego brachola. Stoi sobie z Klimkiem i sobie gada. No jasne ja mam mu to przynosić a on sobie w najlepsze ze swoim kumplem gada i Bóg wie co jeszcze.
-Masz – powiedziałam wciskając mu plik kartek w dłonie. Klimek uśmiechnął się do mnie tak jak zawsze, czyli tak że tylko wziąć go grzmotnąć w ten pusty baniak.
-Dzięki i się tak nie dąsaj – powiedział całując mnie w policzek. Chyba był nie normalny. Mniejsza z tym ja się z nim nie będę droczyć. Spadam bo mnie z tych studiów jak nic na zbity pysk wywalą i to będzie w stu procentach zasługa mojego kochanego brata.

Krzysiek

Dobra nie wziąłem tych notatek i poprosiłem ją, żeby mi je przyniosła. Ale bez przesady, aż tak dąsać to się ona nie musi. Tak za kobietami to ty choć byś chciał to nie trawisz, za bardzo złożone ustrojstwa. A ta przyłazi syczy na mnie przy kumplach i trenerze i weź ty człowieku później mów kim ona jest, dlaczego się złości, i takie tam.
-Krzysio a kto to był?- a nie mówiłem oni to nigdy nie odpuszczają człowiekowi. No kto to mógł być bardzo ciekawe. Te ich inteligentne pytania. Nie ma co Kot to jak się przyczepi to się odczepić nie potrafi i tak się dziwnie na mnie patrzy jakbym mu coś zrobił.
-Moja siostra – powiedziałem a oni się na mnie spojrzeli jak na jakiegoś intruza czy jeszcze kogoś innego. No co moja wina, że do mnie wcale podobna nie jest? Co ja poradzę, że tak się wszystkie geny po układały. A ich oczy to już w ogóle. Jakby nigdy dziewczyny nie widzieli.
-Twoja siostra?- spytał zdziwiony Ziobro. Nie kurde kosmitka. Ci ludzie to mnie dobijają. Kiedyś sfiksuje z nimi.
-Tak moja siostra. Jak nie wierzycie to się Klimka spytacie, on tam z nią żyje w miarę dobrze – powiedziałem pokazując na opartego o ścianę budynku Murańkę.
-Tak to jego siostra – powiedział, uśmiechając się szeroko. Wszyscy nie wierzyli ani mi ani jemu, ale co ja poradzę, przecież jej aktu urodzenia im nie pokaże. Oni spojrzeli na nas dziwnie i poszli na teren skoczni. Nie to, że jestem ciekawski, ale zapłaciłbym wszystkie pieniądze, żeby wiedzieć co oni mają w tych głowach. Razem z Klimkiem poczłapaliśmy za nimi bo chodem nie można było tego nazwać. Ale co tam jesteśmy tylko juniorami, a oni to kadra A, więc po prostu mamy trzymać się z tyłu i się nie odzywać.
-Ej a co robisz dzisiaj wieczorem?- spytałem Klimka, który szedł obok mnie pogwizdując sobie. On i te jego twórcze zajęcia, zwariować można.
-Nic a co?- cały Murańka.
-Może wpadniesz na mecz- powiedziałem. On podrapał się po włosach i pokiwał przecząco głową.
-Kaśka będzie, będziesz mógł ją po wkurzać- powiedziałem a on pisnął i poleciał przed siebie, nie wiadomo gdzie i może lepiej. Nie trzeba będzie go znosić.
-A temu co?- obok mnie pojawił się Hula w towarzystwie Stocha i Kota.
-Powiedziałem mu żeby przyszedł do mnie na mecz, powiedział że nie chcę. A jak powiedziałem że będzie Kaśka i będzie mógł doprowadzić ją do białej gorączki to się ucieszył i uciekł- powiedziałem bez jakichkolwiek emocji. Nie lubiłem robić z siebie jakiegoś lizusa czy coś w ten odcień i tak nie robiłem.
-To może i my się do Ciebie wbijemy? - zaproponował Hula, a ja nic nie powiedziałem tylko kiwnąłem głową i wyjąłem telefon aby skontaktować się z siostrą. Miała właśnie półgodzinną przerwę, więc może tym razem mnie nie ochrzani.
Do Kaśka :
  Słuchaj będziemy mieć gości dziś wieczorem.
Do Krzyś :
  No i?
Do Kaśka:
  Zrobisz jakieś zakupy ja nie dam rady. Plissss
Do Krzyś :
  Dobra tylko błagam powiedz, że nie będzie Klimka.
Do Kaśka:
  Też będzie, ale nie martw się nie będzie Cię wkurzał.
Do Krzyś:
  Dobra jakoś wytrzymam. Muszę spadać na wykłady, kocham Cię.
Do Kaśka:
  Ja Ciebie też, trzymaj się na tych torturach.
Do Krzyś :
  Do wieczora.
-A ty z kim tak romansujesz?- spytał Kubacki. Jak ja mam ich dość. Nawet chwili prywatności. A do nich podejdź jak z kimś przez telefon rozmawiają albo piszą to wyrok na miejscu.
-Z nikim – powiedziałem i po prostu odszedłem.

Kasia

Dobra Krzysiek chcę się chyba wkupić w łaski Polskiej Reprezentacji skoro zaprasza ich na mecz. Ale plusem jest to, że nie będziemy sami, bo zawsze jak oglądamy mecz tylko w swoim towarzystwie to kończy się to bardzo źle. On jest za Madrytem ja za Barceloną i to jest głównym tematem który różni nasze dwie skromne osoby. No bo ja uważam, że jest nieźle stuknięty, ponieważ kibicuje tej bandzie buraków z Realu. A on uważa, że ja mam nie równo pod sufitem, bo kibicuje nędznym aktorzynom z Barcelony. No i może dlatego nasi rodzice kupili nam dom w Zakopanem, żeby nas najzwyczajniej w świecie się pozbyć. Niby nic ale jednak coś. Ale pomimo tej jednej różnicy mamy tysiące podobieństw. Oboje lubimy poza skokami piłkę nożną. Oboje kochamy śpiewać, lubimy czytać książki. Studiujemy na tej samej uczelni. Lubimy gotować i wiele, wiele innych. Dzwonek do drzwi? Przecież Krzysiek ma klucze. Chyba, że jego kochani koledzy już się do nas zakwaterują. I bądź tu człowieku dokładny skoro ktoś zakłóca Ci spokój. Otwieram drzwi a tam co? A raczej kto? Ten cztery błazny we własnej osobie. Wellinger, Hvala, Stjernen i Kraft.
-Cześć my do Krzysia- no nie jeszcze ich tu brakowało. Że też mój braciszek musiał się z nimi za kumplować, po tej całej Uniwersjadzie.
-Nie ma go jest na treningu – powiedziałam a wzrok Wellingera utkwił na coli, którą trzymałam w ręku. Uśmiechnęłam się do niego a raczej ich szeroko i wpuściłam do domu. Po czym zaprosiłam do salonu. No to się Krzysio zdziwi, a jego koledzy to już w ogóle. Ale co zobaczyć ich miny, będzie bezcenne. Długo czekać na mojego brata nie musieliśmy. Jakąś godzinę po przybyszach z całej Europy, przybył Krzysiek ze swoimi kompanami z drużyny. I chyba się nie zorientował, że chłopaki są u nas w domu. Zdziwił się ale był też bardzo szczęśliwy. No tak ale czemu ja się dziwie, w końcu przez nich jest tolerowany i lubiany nie to co przez naszych skoczków. Uważają go za małolata i tyle.