Nie no mam prze kochanego braciszka. Za grosz szacunku. Bardzo dobrze wie, że dziś mam wykłady i trening. Ale nie, on jest ważniejszy. Wielki Krzysztof Biegun musi mieć swoje notatki, bo jego szkoła jest ważniejsza od mojej. A ja to mogę sobie oblać egzaminy. Bo przecież ja to tylko psychologię studiuje nie to co on, wielki pan skoczek.
Do Krzyś :
Gdzie ty jesteś?
Do Kaśka :
Na skoczni geniuszu.
Do Krzyś :
No co ty myślałam, że jesteś w kosmosie.
Do Kaśka:
To się przeliczyłaś.... jestem na skoczni, czekam przed wejściem.
Tak najlepiej tylko rozkazywać, jakby za daleko miał się sam pofatygować. Ale nie ja mogę, przecież mu te zakichane notatki podrzucić. Naprawdę żałuje, że nie ma teraz zimy, bo by wylądowały na śniegu. Dobra widzę tego mojego kochanego brachola. Stoi sobie z Klimkiem i sobie gada. No jasne ja mam mu to przynosić a on sobie w najlepsze ze swoim kumplem gada i Bóg wie co jeszcze.
-Masz – powiedziałam wciskając mu plik kartek w dłonie. Klimek uśmiechnął się do mnie tak jak zawsze, czyli tak że tylko wziąć go grzmotnąć w ten pusty baniak.
-Dzięki i się tak nie dąsaj – powiedział całując mnie w policzek. Chyba był nie normalny. Mniejsza z tym ja się z nim nie będę droczyć. Spadam bo mnie z tych studiów jak nic na zbity pysk wywalą i to będzie w stu procentach zasługa mojego kochanego brata.
Krzysiek
Dobra nie wziąłem tych notatek i poprosiłem ją, żeby mi je przyniosła. Ale bez przesady, aż tak dąsać to się ona nie musi. Tak za kobietami to ty choć byś chciał to nie trawisz, za bardzo złożone ustrojstwa. A ta przyłazi syczy na mnie przy kumplach i trenerze i weź ty człowieku później mów kim ona jest, dlaczego się złości, i takie tam.
-Krzysio a kto to był?- a nie mówiłem oni to nigdy nie odpuszczają człowiekowi. No kto to mógł być bardzo ciekawe. Te ich inteligentne pytania. Nie ma co Kot to jak się przyczepi to się odczepić nie potrafi i tak się dziwnie na mnie patrzy jakbym mu coś zrobił.
-Moja siostra – powiedziałem a oni się na mnie spojrzeli jak na jakiegoś intruza czy jeszcze kogoś innego. No co moja wina, że do mnie wcale podobna nie jest? Co ja poradzę, że tak się wszystkie geny po układały. A ich oczy to już w ogóle. Jakby nigdy dziewczyny nie widzieli.
-Twoja siostra?- spytał zdziwiony Ziobro. Nie kurde kosmitka. Ci ludzie to mnie dobijają. Kiedyś sfiksuje z nimi.
-Tak moja siostra. Jak nie wierzycie to się Klimka spytacie, on tam z nią żyje w miarę dobrze – powiedziałem pokazując na opartego o ścianę budynku Murańkę.
-Tak to jego siostra – powiedział, uśmiechając się szeroko. Wszyscy nie wierzyli ani mi ani jemu, ale co ja poradzę, przecież jej aktu urodzenia im nie pokaże. Oni spojrzeli na nas dziwnie i poszli na teren skoczni. Nie to, że jestem ciekawski, ale zapłaciłbym wszystkie pieniądze, żeby wiedzieć co oni mają w tych głowach. Razem z Klimkiem poczłapaliśmy za nimi bo chodem nie można było tego nazwać. Ale co tam jesteśmy tylko juniorami, a oni to kadra A, więc po prostu mamy trzymać się z tyłu i się nie odzywać.
-Ej a co robisz dzisiaj wieczorem?- spytałem Klimka, który szedł obok mnie pogwizdując sobie. On i te jego twórcze zajęcia, zwariować można.
-Nic a co?- cały Murańka.
-Może wpadniesz na mecz- powiedziałem. On podrapał się po włosach i pokiwał przecząco głową.
-Kaśka będzie, będziesz mógł ją po wkurzać- powiedziałem a on pisnął i poleciał przed siebie, nie wiadomo gdzie i może lepiej. Nie trzeba będzie go znosić.
-A temu co?- obok mnie pojawił się Hula w towarzystwie Stocha i Kota.
-Powiedziałem mu żeby przyszedł do mnie na mecz, powiedział że nie chcę. A jak powiedziałem że będzie Kaśka i będzie mógł doprowadzić ją do białej gorączki to się ucieszył i uciekł- powiedziałem bez jakichkolwiek emocji. Nie lubiłem robić z siebie jakiegoś lizusa czy coś w ten odcień i tak nie robiłem.
-To może i my się do Ciebie wbijemy? - zaproponował Hula, a ja nic nie powiedziałem tylko kiwnąłem głową i wyjąłem telefon aby skontaktować się z siostrą. Miała właśnie półgodzinną przerwę, więc może tym razem mnie nie ochrzani.
Do Kaśka :
Słuchaj będziemy mieć gości dziś wieczorem.
Do Krzyś :
No i?
Do Kaśka:
Zrobisz jakieś zakupy ja nie dam rady. Plissss
Do Krzyś :
Dobra tylko błagam powiedz, że nie będzie Klimka.
Do Kaśka:
Też będzie, ale nie martw się nie będzie Cię wkurzał.
Do Krzyś:
Dobra jakoś wytrzymam. Muszę spadać na wykłady, kocham Cię.
Do Kaśka:
Ja Ciebie też, trzymaj się na tych torturach.
Do Krzyś :
Do wieczora.
-A ty z kim tak romansujesz?- spytał Kubacki. Jak ja mam ich dość. Nawet chwili prywatności. A do nich podejdź jak z kimś przez telefon rozmawiają albo piszą to wyrok na miejscu.
-Z nikim – powiedziałem i po prostu odszedłem.
Kasia
Dobra Krzysiek chcę się chyba wkupić w łaski Polskiej Reprezentacji skoro zaprasza ich na mecz. Ale plusem jest to, że nie będziemy sami, bo zawsze jak oglądamy mecz tylko w swoim towarzystwie to kończy się to bardzo źle. On jest za Madrytem ja za Barceloną i to jest głównym tematem który różni nasze dwie skromne osoby. No bo ja uważam, że jest nieźle stuknięty, ponieważ kibicuje tej bandzie buraków z Realu. A on uważa, że ja mam nie równo pod sufitem, bo kibicuje nędznym aktorzynom z Barcelony. No i może dlatego nasi rodzice kupili nam dom w Zakopanem, żeby nas najzwyczajniej w świecie się pozbyć. Niby nic ale jednak coś. Ale pomimo tej jednej różnicy mamy tysiące podobieństw. Oboje lubimy poza skokami piłkę nożną. Oboje kochamy śpiewać, lubimy czytać książki. Studiujemy na tej samej uczelni. Lubimy gotować i wiele, wiele innych. Dzwonek do drzwi? Przecież Krzysiek ma klucze. Chyba, że jego kochani koledzy już się do nas zakwaterują. I bądź tu człowieku dokładny skoro ktoś zakłóca Ci spokój. Otwieram drzwi a tam co? A raczej kto? Ten cztery błazny we własnej osobie. Wellinger, Hvala, Stjernen i Kraft.
-Cześć my do Krzysia- no nie jeszcze ich tu brakowało. Że też mój braciszek musiał się z nimi za kumplować, po tej całej Uniwersjadzie.
-Nie ma go jest na treningu – powiedziałam a wzrok Wellingera utkwił na coli, którą trzymałam w ręku. Uśmiechnęłam się do niego a raczej ich szeroko i wpuściłam do domu. Po czym zaprosiłam do salonu. No to się Krzysio zdziwi, a jego koledzy to już w ogóle. Ale co zobaczyć ich miny, będzie bezcenne. Długo czekać na mojego brata nie musieliśmy. Jakąś godzinę po przybyszach z całej Europy, przybył Krzysiek ze swoimi kompanami z drużyny. I chyba się nie zorientował, że chłopaki są u nas w domu. Zdziwił się ale był też bardzo szczęśliwy. No tak ale czemu ja się dziwie, w końcu przez nich jest tolerowany i lubiany nie to co przez naszych skoczków. Uważają go za małolata i tyle.
Wiem, wiem. Nie musisz mnie zawiadamiać. Zaglądam tu regularnie :D
OdpowiedzUsuńSzkoda, że poprzednie opowiadanie się skończyło, ale na szczęście pojawiło się kolejne. Mam nadzieję, że będzie równie dobre, co poprzednie.
Pozdrawiam ;*
Ta siostrzano-braterska miłość normalnie mnie rozczuliła. Coś pięknego^^
OdpowiedzUsuńJa też chcę dom w Zakopanem, najlepiej z Krzysiem w środku. Wellim w jakimś schowku też bym nie pogardziła^^
Biegun lubi śpiewać?! O rety, ile ja bym dała, żeby choć raz na własne uszy to usłyszeć... to dopiero musi być melodia dla duszy... (prawie jak gwizdanie Klimka)
Pozdrawiam ;)