Piotrek...
No, no, hehe, te dwa małolaty to
lepiej skaczą jak my razem wzięci. A jeszcze dziś zaprosił nas
Biegun na meczyk za to u mnie już ma duży plus. Tylko te trzy
sieroty (czytaj Kot, Kubacki, Ziobro) nie chcą się przyznać do
tego, że są gorsi od młodzików. A ta jego siostra w sensie
Bieguna oczywiście. To taka miła istotka jest. Już ma moją
wieczną przyjacielską miłość, też za jej tekst rzucony
Klimkowi, że aż mu w pięty poszło. Biegunek to jednak ma
szczęście. Albo słuchajcie my z Wellim, Kamilem i Stefciem a tu z
kuchni krzyk się wydobył, że hoho. Krzysiu zeskoczył z sofy,
zapominając o telemarku i pędem jak ten no struś pędziwiatr
poleciał do kuchni tak, że się za nim kurzyło. Jak nic za szybko
o 20 kilometrów na godzinę, ale co ja poradzę radaru w oczach to
ja nie mam. Nie przyłaził chyba z pół godziny. Nie powiem, że
się nie baliśmy, że coś się któremuś stało. I gdy Kamil
chciał do tej kuchni se pójść to Biegun z niej wyszedł z
bandażem w ręku i wodą utlenioną w drugiej.
-Co się stało? - spytał zdziwiony
Stefcio. Nie powiem, że mnie też ciekawiło, co się tam w tej
kuchni stało.
-Kaśka jak to Kaśka znów się
skaleczyła. - powiedział wchodząc do łazienki. A Kasia chwilę po
nim weszła do łazienki.
Krzysiek....
Oj ta moja siostrzyczka, mogę śmiało
nazwać ją Sierotką Marysią. To już chyba dziesiąty raz w tym
roku. Jak tak dalej pójdzie to nie nadążę nad zaopatrywaniem
domowej apteczki.
-Pokaż to – powiedziałem po tym gdy
już opatrzyłem jej dłoń. Stała z grymasem bólu i złości.
Wkurzało ją zapewne to, że ma takiego pecha, ale co ja jej na to
poradzę? Nic.
-Boli – powiedziała cicho, zapewne
nie chciała, żeby ktokolwiek to słyszał.
-Musi boleć, taka już jest natura
wody utlenionej , że gdy polewasz nią ranę to po prostu boli.
Następnym razem uważaj. – powiedziałem tak jak mówiłbym do
małego dziecka. No i jak zawsze po prostu zacząłem się śmiać. A
ona jak to ona wypięła mi język i udała obrażoną.
-Tak. Naśmiewaj się ze mnie –
odpowiedziała, odwracając głowę w inną stronę niż ta w której
stałem ja.
-Ej nie naśmiewam się z Ciebie. Tylko
się o Ciebie boję – powiedziałem całując ją w czoło i
przytulając ją do siebie. Kocham ją najbardziej na świecie. Gdy
tak staliśmy sobie w ciszy to z salonu usłyszeliśmy pisk, więc
wyskoczyliśmy z łazienki, bo myśleliśmy, że któremuś z
chłopaków coś się stało. A to co zobaczyliśmy w salonie to
najłagodniej mówiąc nas przeraziło. Pieter, Welli, Kamil, Stefan,
Jaka i Titus skakali po pokoju z uśmiechami na twarzy, co wskazywało
na to, że Barca wygrała mecz. Miny na twarzach reszty chłopaków
były po prostu bezcenne.
-A i co sieroty? Te wasze madryckie
pierdoły to się nie nadają. Żeby tyle razy do bramki nie trafić.
Manita. Wiwat Barcelona. Brawo Messi. - Żyła się rozkręcił, nie
ma co.
-Ty się Żyła tak nie rozpędzaj bo
nie wiadomo gdzie dojedziesz – widać było, że Dawid nie był
zadowolony z takiego wyniku meczu nie ma co. Posiedzieli jeszcze
kilka godzin i się zmyli.
Kasia....
-To co idziemy spać? - spytał
Krzysiek, ziewając przy okazji. Szczerze powiem, że jestem
zmęczona, ale mogłabym sobie jeszcze posiedzieć. Ale jak widzę
minę Krzyśka to tak jak zawsze muszę mu ulec.
-Możemy iść – powiedziałem lekko
się uśmiechając. Zaraz. Przecież ja jutro mogę sobie spać, nie
mam jutro wykładów. Plusem moich studiów jest to, że co miesiąc
kilku studentów wyjeżdża na staż do jakiegoś ośrodka sportowego
do wybranego kraju Europy ewentualnie Świata. Ale nikt do ostatniej
chwili nie wie gdzie tak właściwie jedzie. Dziekani i ich
niespodzianki, zwariować można po prostu.
Następnego dnia
Ja tego mojego braciszka to zabije
kiedyś. Siódmej rano jeszcze nie ma a ten sobie lata po domu, klnie
pod nosem i jeszcze coś tam robi. Nie no wyspać to się przy nim
nie da. Jeszcze jakby nigdy o kulturze nie słyszał, wchodzi do
mojego pokoju, jak do obory. Zero jakichkolwiek manier.
-Siostra widziałaś moją bluzę? -
spytał stając nad moim łóżkiem. Będę z wami całkowicie
szczera wyglądał jak siódme nieszczęście.
-Którą?- spytałam. Co ja mu w
myślach czytam? Żaden ze mnie Harry Potter czy inny Draco Malfoy.
-No tą niebieską z czerwonym suwakiem
– powiedział rozglądając się po moim pokoju.
-W szafie, na trzeciej półce przy
drzwiach – odpowiedziałam zakrywając twarz poduszką i pokazując
palcem na drzwi.
-Dobra już mnie nie ma. Śpij sobie
śpiąca królewno – powiedział z tym swoim uśmieszkiem i poszedł
sobie, no i bardzo dobrze. Tak, ale moje szczęście nie trwało zbyt
długo bo oczywiście Krzysiek jak to Krzysiek musiał czegoś
zapomnieć.
Do Kaśka :
Siostruniu zapomniałem rękawiczek,
podeślesz?
Do Krzyś :
Sam sobie podeślij baranie.
Do Kaśka :
No proszę Cię !!!!!!!!
Do Krzyś :
Nie !!! Mam wolne i chcę sobie
odpocząć.
Do Kaśka :
Proszę, bo inaczej wyślę Klimka.
Do Krzyś :
Dobra będę za godzinkę.
Krzysiek....
Szantażyk zawsze działał, działa i
będzie działał. Nawet moja siostra jest posłuszna gdy się ją
Murańką postraszy. A ja muszę sobie chyba jakieś kartki
skombinować bo jeszcze ze dwie takie akcje i będę wisiał gdzieś
na progu łbem w dół. Ale co ja poradzę. Studia, skoki i jeszcze
dorywcza praca to dla mnie troszeczkę za dużo.
-Biegun a ty co nie idziesz?- spytał
Klimek. Nie idę tylko kurna lecę. Ten to jest dopiero myśliciel
rodem z XIX wieku.
-Idę tylko czekam na kogoś –
powiedziałem bo chciałem się go najprościej w świecie pozbyć.
Lubię go nawet bardzo ale czasami to on mnie normalnie poraża
swoimi gadkami i tokiem myślenia.
-Dobra to powiem, że się spóźnisz –
odpowiedział i odszedł. Murańka jest pomocny jak mało kto. Zawsze
można na niego liczyć.
-Masz – ja sobie tu normalnie po
ludzku stoję a tu przede mną jak z czarnej naszej matki Ziemi
wydobywa się moja kochana, niezastąpiona przez nikogo Kasiula. To
brzmi trochę jak imię krowy w jakimś z jednym starodawnych filmów
Krasula (?). Jestem głupi.
-Mówiłem Ci, że jesteś
niezastąpiona? - spytałem. Bo przyznam się bez bicia, że tego to
w 100 % pewien nie jestem.
-Raz czy dwa – odpowiedziała
uśmiechając się tak jak zawsze, czyli najpiękniej jak tylko
można.
-Dobra. Idziesz ze mną na skocznię ?
- zaproponowałem robiąc minę małego kotka. Ponieważ jestem
pewien, że mi wtedy nie odmówi. Ma się ten bezcenny dar od Boga.
Nie przechwalając się oczywiście.
-Czemu nie – powiedziała. Lubię jak
jest na skoczni, mogę śmiało powiedzieć, że dodaje mi skrzydeł.
Mam wtedy dodatkową motywację, bo wiem, że jak źle skoczę, to
będzie się ze mnie nabijać całe dnie, godziny, lata. Dobra nie
będę dramatyzował. Bo tak to ja nigdy niczego nie osiągnę.
Po treningu
Stefan.....
Jednym słowem... kicha. Żaden z nas
się nie popisał swoimi umiejętnościami. No może poza Biegunem,
który skakał jak natchniony. Moim zdaniem rodzi się nowy talent.
Nie uważajcie mnie za jakiegoś czarnoksiężnika czy coś takiego,
ale jeszcze wszyscy będą go rozpoznawać. Zobaczycie. Dobra
wracając do treningu był najgorszy jak dotąd, a niedługo zaczyna
się sezon a to, źle wróży. Ale z drugiej strony już się
przyzwyczaiłem, że gram rolę w Kontynencie a nie w Świecie. I
może lepiej, trzeba robić miejsce drugim „Gregorom”.
-Ej Stefek jedziesz? - Piter stał obok
mnie i machał mi rękami przed nosem.
-Tak jadę – powiedziałem biorąc
swoją torbę i poszedłem z nim do jego samochodu. Gdy mijaliśmy
bramę skoczni to widzieliśmy Krzyśka i Kasię śmiejących się.
To jest rodzeństwo, można pozazdrościć.
-Biegun szacun – Żyła wydarł się
na cały regulator. Krzysiek rozejrzał się i widząc nas
uśmiechnięty zrobił podobnie i razem z Kasią nam pomachali na
pożegnanie.
-No to talencik tu nam nowy rośnie –
powiedział Żyła wsiadając do samochodu. Miał rację, tylko
trzeba trochę temu temu talentowi dopomóc.
Bardzo podoba mi się część pisana z perspektywy Piotra Żyły. Prawie tak, jakbym słuchała wywiadu z nim.
OdpowiedzUsuńA Kaśka i Krzysiek to rzeczywiście bardzo zgrane i udane rodzeństwo^^
Tylko by się im jakieś miłostki przydały^^
I nie powiem - jakby mnie ktoś Klimkiem postraszył, też bym chyba zrobiła wszystko. Tak jakoś.
Pozdrawiam^^
http://www.w-ogniu.blogspot.com
*SPAM*
OdpowiedzUsuńHej ;)
zapraszam na siódemeczkę :) http://let---it---go.blogspot.com/2014/03/vii.html
Ściskam! <3